Obudziło mnie piękne słoneczko na bezchmurnym niebie. Przebrałam się i wyszłam na balkon pooglądać widoki.
Na dworze było cieplutko więc postanowiłam szybko zjeść śniadanie I wyjść na dwór.
Zrobiłam sobie na szybko 2 kanapki z serem i papryką. Poszłam na górę przebrać się w strój i wziąść mój kosz i kocyk. Biegłam jak szalona na dół Gdy nagle zatrzymał mnie Dylan.
- Cześć dziewczynko - przywitał się
- Cześć Dylanus - odpowiedziałam mu - Idę na plażę, chcesz ze mną?
- No jasne że tak, z dziewczynką to zawsze.
- Ok, ja już idę
- Tylko się nie utop
- Oj weź Dylanus, tam jest płytko
- Dobra, dobra idź
Po jego naleganiu wyszłam i rozłożyłam się na plaży.
Weszłam do wody i siadłam na dnie.
Było miło, woda przykrywała moje kolana.
Piasek był czysty i gładki. Przyszedł Dylan I od razu rzucił się do wody. Ochlapał mnie całą. Przemoczył mnie do suchej nitki.
- DYLAN!!! - krzyknęłam
- No co? - zapytał jakby nie wiedział w ogóle o co chodzi.
Popatrzyłam na niego a póżniej pokazałam że jestem cała mokra.
- Oj weź, dostałabyś udaru - powiedział ze swoim chytrym uśmieszkiem
- I również mogłabym dostać szoku termicznego. Na dworze jest 30° a woda ma około 15°!
- Oj dobra, dobra sory. - powiedział podnosząc ręce.
I wskoczył znowu do wody, tym razem nie ochlapując mnie. Książka mi się znudziła więc też weszłam do wody. Odpłynęłam jakieś 4 metry, a potem usłyszałam krzyk Dylana.
- Hailie, co tak daleko! - wykrzyczał
- Odpłynęłam tylko kawałeczek..
- 4 metry to nie kawałeczek, nie baw się głupio ze mną. - pogroził mi palcem
Wyszłam z wody, bo już zaczął mnie denerwować. Wzięłam swoje rzeczy i pobiegłam na górę do pokoju. Wysuszyłam włosy I przebrałam się. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odzywałam się, bo nie chciałam nikogo widzieć. Bez zaproszenia wszedł Dylan.
- Nie zapraszałam cię. - burknęłam
- Hailie, sorki. Ale i tak nie powinnaś się że mną kłócić. - usprawiedliwiał się
- Dlatego cię nie zapraszałam. - powiedziałam - jesteś nadopiekuńczy. Zresztą nie tylko Ty.
- Słuchaj. Kochamy cię. Jesteś naszym Skarbem, więc każdy się o Ciebie boi.
- No tak bardzo mnie kochacie, że aż codziennie mnie przytulacie i komplementujecie! - wykrzyknęłam z pretensją.
- Zagubiona i odnaleziona jesteś jak skarb. Wszyscy cię kochają i może nie codziennie cię przytulamy, ale nie powiesz że nigdy.
- O każde miłe słowo musiałam się prosić. Gdy któryś z was łaskawie mnie przytuli cieszę się jak małpa. Mam dość zakazów i zasad. Inni ich nie mają. Zawsze to ja jestem winna i nie zrozumiana. Nigdy nie mam nic do powiedzenia. Zawsze będe inaczej traktowana bo jestem dziewczyną. Mam prawie najwyższą średnią w szkole, a Vincent nigdy mnie nie pochwalił. Również nie chwali mnie za moje piękne oceny, a napewno o nich wie. On wie wszystko.
Potem Dylan podszedł do mnie i mnie przytulił, ale ja go odepchnęłam miałam dość.
- Mam dość o to też przed chwilą się prosiłam! - krzyknęłam I wybiegłam z pokoju.
- Hailie stój. Czekaj... - prosił mnie , ale już mnie to nie obchodziło. Siadłam w pokoju naprzeciwko. I zaczęłam płakać. Nie ze słabości ale ze złości. Siedziałam tak aż nagle do pokoju weszła Lindsay.______________________________________
3⭐️= kolejny rozdział
Staram się pisać regularnie, ale powoli nie nadążam😅
Miłego czytania😙🐸
CZYTASZ
Inna wersja Rodziny Monet
Teen FictionHailie mieszka z tatą I dziadkiem. W tragiczny sposób ich traci. Zamieszkuje u Monetów. Przeczytajcie jeżeli chcecie poznać dalsze losy Hailie Monet. Do zobaczenia🐸😙 Ps: nie zwracajcie uwagi na błędy ortograficzne.