Nie wierzę Ci

223 10 0
                                    

Obudziłam się już Gdy lądowaliśmy.
- Chodź dziewczynko, wstawaj, wychodzimy. - pośpieszał mnie Dylan.
Nie odpowiedziałam tylko się zebrałam i poszłam za nim.
- Musimy jeszcze dojechać na wyspę Koh Samui. Jest 5 km z tąd. - powiedział Shane
- A za ile będziemy? - zapytałam zaciekawiona
- Za 10 min. - odparł
- Ta wyspa należy do nas. Jest tylko nasza. Prywatna. Mamy tam morze i plaże i jest tam prze-pięk-nie. - dopowiedział Dylan
Poszliśmy do wynajmu aut. Oglądaliśmy same sportowe.
- Ten jest super. - wskazał Dylan
- To porsche? Według mnie jest super beznadziejny. - powiedział Tony
- Sam jesteś beznadziejny.
- Nie bo ty!
- Nie bo wy oboje. - wtrąciłam się - mieliśmy być za 10 minut, a samo auto, którym będziecie jechać przez jedyne 10 minut, wybieracie już 30! - zawołałam oburzona
- Dobra bierzemy to lamborghini. - rozkazał Tony
Dylan i Shane przytaknęli, a ja jak zwykle, nie miałam nic do powiedzenia.
Wsiedliśmy do auta. Shane prowadził, a ja musiałam siąść z tyłu z Tonym i Dylanem, bo Shane nie chciał ich z przodu. Rzeczywiście po około 10 minutach byliśmy na miejscu.
Wysiedliśmy i zobaczyłam piękną, ogromną wyspę Koh Samui.
- Dziewczynko? - zawołam mnie Dylan
- Co tam? - zapytałam
- Chodź za mną. Nie chcę żebyś mi się zgubiła.
- Idę, idę
Weszliśmy do pięknej, luksusowej dwupiętrowej willi z basenem i wyraźnie zielonymi palmami, dającymi jedyny cień na tej wyspie. Słońce prażyło. Było gorąco, nie to co w Pensylwanii.
- Młoda, chodź, pokażę Ci twój pokój. - oznajmił Tony
Poszłam prosto za nim. Pokazał mi jak się do niego idzie. Był oszałamiająco piękny.
Łóżko miało kurtyny, na których rósł bluszcz.
Biureczko było jednocześnie skromne i luksusowe. Niby zwykłe białe biureczko, ale podobało mi się. Wielka, a nawet ogromna garderoba, w której były setki sukienek w każdym kolorze tęczy. Miałam wielki balkon, a na poręczy były lampeczki. Dywan był bielutki jak perły i zarazem mięciutki jak polarek. Z lewej od wejścia była łazieneczka, jak nie łazienka. Prysznic, toaleta, umywalka i wspaniałe lustro. Wyglądało bosko.
- Jaki on piękny... Dziękuje - powiedziałam
Był naprawdę doskonały.
- Idziemy z chłopakami na plażę, a ty się rozpakuj i odpocznij.
Podał mi moją walizkę, więc Zaczęłam się rozpakowywać. Trochę to trwało i po jakimś czasie zgłodniałam dlatego zeszłam na dół coś przekąsić. Skierowałam się do kuchni, a spotkałam tam jakiegoś starszą panią
- Witaj Hailie - zagadnęła
Zaczęłam się rozglądać jakbym szukała jakiejś innej osoby o tym samym imieniu.
- Tak, do ciebie mówię córeczko.
- Słucham?
- Jestem twoją mamą. Wiem Hailie że to trudne do zrozumienia, ale... to prawda.
- To niemożliwe. Moja mama nie żyje.
- Camden to twój ojciec, a twój dziadek to Jerry, prawda?
- Tak? - przytaknęłam zaniepokojona
- Uwierz mi. Jestem Lissy. Inaczej Lindsay.
Witaj w domu królewno.
- Nie jestem twoją córką, nie wierzę Ci. - krzyknęłam i pobiegłam na górę. W tyle słyszałam: - Hej, wiem że to trudne ale uwierz mi, proszę... Ale nie zwracałam na to uwagi.

-------------------------------------------------------------
3 gwiazdki = kolejny rozdział
✨️🐸Miłego czytania✨️🐸

Inna wersja Rodziny Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz