- Czemu płaczesz? - zapytała lecz ja jej nie odpowiedziałam.
- Nic się nie stało... każdemu się to mogło zdarzyć - mówiła - a to że akurat wypadło na ciebie to już nie twoja wina.
- To że mnie porzuciłaś też nie jest moją winą - powiedziałam twardo wstrzymując płacz.
- Kiedyś byłam w organizacji. Strasznie dużo pracowałam. Kiedy wracałam do domu ty już spałaś i było tak codziennie. Nic z tobą nie przebywałam. Więc postanowiłam cię opuścić. Kilka lat później miałam straszne wyrzuty sumienia. Miałam już dość swojego życia i nie chciałam już należeć do organizacji. Ale jeśli do organizacji wstąpiłaś to musisz pracować dożywotnie. Postanowiłam sfabrykować swoją śmierć. Teraz muszę ukrywać się w odludnych miejscach. Bardzo żałuję że Cię opuściłam..
Wybacz mi Hailie.. - powiedziała błagalnym głosem.
- Wybaczam - powiedziałam obojętnie, ale w głębi duszy wiedziałam że już nigdy jej nie wybaczę, chciałam żeby się odczepiła.
Wyszła z pokoju. To dobrze bo miałam już dość jej gadania.
Zeszłam na dół żeby coś zjeść. Miałam chęć na naleśniki. Otworzyłam przepis w telefonie, wyjęłam mikser. Znalazłam wszystkie składniki i zaczęłam je kolejno wsypywać.
Gdy wszystkie znalazły się już w misce, zaczęłam je miksować. Po kilkunastu sekundach wyłączyłam urządzenie i zaczęłam wylewać ciasto na wcześniej rozgrzaną patelnię. Pierwszy naleśnik, jak mówią, był zawsze najgorszy. Posmarowałam go moim ulubionym dżemem, czyli truskawkowym.
Zwinęłam go w rulon. Zrobiłam jeszcze kilka i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu 3 byłam już najedzona. Resztę ciasta włożyłam do lodówki. Słońce już zachodziło. Poszłam do pokoju, by wziąść szybki prysznic. Nałożyłam kapcie, ubrałam piżamę i położyłam się spać. Lecz długo jeszcze nie udało mi się zasnąć.
Leżałam bezczynnie aż nagle usłyszałam krzyk. Momentalnie zerwałam się na równe nogi. Na dworze było ciemno. Otworzyłam drzwi I wyszłam z pokoju. Skierowałam się po cichu w stronę schodów. Gdy powoli zaczęłam schodzić zobaczyłam Lindsay i wysokiego pana który trzymał ją za twarz i brzuch. Nienawidziłam Lindsay za to co mi zrobiła, ale również nienawidziłam przemocy fizycznej. Więc bez zastanowienia krzyknęłam
I zbiegłam na dół.
- Zostaw ją! - wykrzyczałam i zaczęłam szarpać mężczyznę. Nie wiem jak mi się to udało ale popchnęłam go i upadł. Dostrzegłam sączącą się krew z jego czoła.
- O Boże...
- Jejku bardzo Ci dziękuję Hailie.
Usłyszałam jak chłopcy się wydzierają i zbiegają na dół.
- KURWA HAILIE CO SIĘ STAŁO?!!! - krzyknął Dylan
- Ja... ja... - powoli zaczęłam odczuwać że coraz szybciej oddycham.
- Popchęła tego człowieka. On zaczął mnie dusić... - odpowiedziała za mnie Lindsay
Widocznie Dylan zauważył że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku? - zapytał już spokojniej
Nie odpowiedziałam mu ale poczułam że ciężko mi się oddycha.
- Ona ma chyba atak paniki..
-Hailie choć ze mną do pokoju
Więc skierowałam się do jego pokoju.
Zatrzasnął gorączkowo drzwi i zaczął mnie uspokajać. Minęło sporo czasu zanim mu się to udało. Ale w końcu zasnęłam w jego objęciach.<<<<<Perspektywa Dylana>>>>>
Hailie zasnęła a ja odłożyłem ją delikatnie na łóżko. Po czym zszedłem na dół do matki i Shana i Tony'ego.
- Ej trzeba zabrać tego typa do szpitala. - powiedziałem
- Ja pierdole gdzie ty chcesz znaleść jakiś szpital na jakiejś pierdolonej bezludnej wyspie?! - wydarł się Tony
- Cicho bądź głąbie bo Hailie śpi.
- Trzeba go wyrzucić do morza i tyle. Mógł nie zadzierać z rodziną Monet.
- Dobrze gadasz. - odpowiedziałem
Wyszliśmy wszyscy z domu po czym zbiżyliśmy się do morza i wrzuciliśmy tam tego durnego typa.
Dobrze że matka żyje.. - pomyślałem
Wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać.
CZYTASZ
Inna wersja Rodziny Monet
Teen FictionHailie mieszka z tatą I dziadkiem. W tragiczny sposób ich traci. Zamieszkuje u Monetów. Przeczytajcie jeżeli chcecie poznać dalsze losy Hailie Monet. Do zobaczenia🐸😙 Ps: nie zwracajcie uwagi na błędy ortograficzne.