Vincent Monet

271 9 1
                                    

Czytałam na tyle dużo że zachciało mi się drzemki. Zasnęłam około 19.30. Obudziłam się dopiero następnego dnia o 5.42. Chciałam jeszcze zasnąć ale wierciłam się przekręcając się na łóżku z prawej na lewą stronę, więc zdecydowałam się wstać i wziąść prysznic. Gdy już miałam złapać za klamkę drzwi prowadzących do łazienki, ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam się i skierowałam się w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam przed nimi ukazał się jakiś wysoki mężczyzna z bardzo ciemnymi brązowymi włosami, które były ulizane do tyłu. Miał biała koszulę, czarny garnitur i spodnie.
-Witaj Hailie - przywitał mnie mężczyzna
-Dzieńdobry? - odpowiedziałam niepewnym głosem
- Jestem Vincent Monet i będę twoim opiekunem prawnym. O 10.00, chciałbym abyś stawiła się w bibliotece. Poproś aby ktoś cię oprowadził. - powiedział zmierzając mnie lodowatym wzrokiem.
- Dobrze. - wydukakałam drżąc z zimna, które szło od mojego opiekuna prawnego. Zamknęłam drzwi i wróciłam do moich planów.
Wykąpałam się, przebrałam się w jasną zieloną obcisłą koszulkę i granatowe dżinsy. Był to mój ulubiony outfit. Przypominał mi o tacie i dziadku bo oboje mnie zawsze w nim komplementowali. Zrobiłam sobie 2 koki i zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. Zastałam tam kobietę. Przedstawiła mi się jako Eugenie. Była to gosposia. Robiła tutaj wszystko. Gotowała, sprzątała, robiła zakupy, pranie i wiele wiele innych rzeczy.
- Nie musisz sobie robić śniadania. Mam je już gotowe. Specjalnie dla ciebie: jajko na twardo i sałatka gyros z nutką mięty.🥗🍳
- Och, bardzo dziękuję - odparłam z zawstydzeniem i zaczęłam jeść rozpoczynając od jajka. Śniadanie nie tylko wyglądało smakowicie lecz również takie było. Po skończonym posiłku podziękowałam Eugenie za pyszne śniadanie i poszłam do siebie. Przypomniałam sobie, że miałam zapytać kogoś czy mnie oprowadzi. Na dole nikogo poza Eugenie, która wychodziła do sklepu nie widziałam, więc pozostało mi poszukać któregoś z chłopców. Wyszłam na korytarz i zamknęłam drzwi. Najbardziej lubiłam Willa i Dylana. Zaczęłam więc szukać drzwi z literką " D" lub   " W ".  Najpierw znalazłam drzwi z literą" T ". Tam wolałam nie wchodzić więc poszłam dalej. Następne drzwi były oznaczone " D ". To musiał być pokój Dylana. Weszłam i zastałam tam mojego brata.
- Co tu robisz dziewczynko? - odezwał się
- Vincent kazał mi poprosić kogoś żeby mnie oprowadził - odpowiedziałam mu
- I?
- Chciałam się zapytać czy masz czas aby to zrobić?
- No dobrze - westchnął. I zaczął mnie oprowadzać.
Zeszliśmy na parter i zaczęliśmy.
- Tutaj, pierwsze drzwi po prawej od wejścia, znajduje się łazienka gościnna. - pokazał palcem
- Okej - odpowiedziałam
- Tu - znów pokazał palcem - jest kuchnia. To zapewne już wiesz.
- Tak, byłam już tu dziś. - stwierdziłam.
- Jadłaś już coś? - zapytał
- Tak. Jadłam jajko na twardo I sałatka gyros z nutką mięty. - wyrecytowałam od razu.
- To dobrze. - powiedział
- Okej przejdźmy na górę. Chodź za mną.
- Mhm - i ruszyłam za nim. Gdy już weszliśmy po schodach rozpoczął znowu.
- Tu jest główny korytarz. Na nim są pokoje. Jest mój, twój, Sheina i Tony' ego. - popatrzył na mnie i kontynuował
-Jak skręcisz w prawo zobaczysz ogromne szklane drzwi. Prowadzą one do zakazanego korytarza. Nie jest Ci zezwolone tam wchodzić, rozumiesz? Pokiwałam głową, więc mówił dalej.
- Tam za tymi drzwiami jest biuro Vincenta i Willa. Są tam też pokoje gościnne. A teraz chodź na 2 piętro.
- 2 piętro jest mniejsze. Tu jest tylko łazienka siłownia i biblioteka.
- Ok, dzięki Dylan i mam jeszcze pytanie - powiedziałam
- No dawaj - popędził mnie
- Która godzina? - zapytałam
- Za 15 minut 10.00 a co?
- A nieważne, dzięki - odpowiedziałam I wróciłam do pokoju. W sumie to nie chciałam się spóźnić bo ten cały Vincent Monet był przerażający. Więc poszłam do biblioteki.


Inna wersja Rodziny Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz