Rozdział 10.

48 2 0
                                    

~ Ivo ~

Dzisiaj jest dzień wyjazdu, podszedłem pod prysznic szybki, i ubrać się. Założyłem krótkie granatowe spodenki, fioletowy krótki rękawek i wygodne buty.

Zszedłem na dół na śniadanie. Usiadłem i tata zaczął pytać znowu o Ariel.

- Jak synu gotowy do podróży?

- Tak tato.

- Ile was nie będzie?

- Zobaczymy jak dziewczyny.

- To dobrze że liczysz się z ich zdaniem.

- ? - o co znowu mu chodzi.

- Po tym jak usłyszałem na zakończeniu roku szkolnego, jak Ariel cię obraża a ty nawet nie zareagowałeś. Synu tym mi zainponowałeś.

- Dzięki tato. - ciągle mnie obraża.

- Przejdzie jej, daj jej czas. - takie są kobiety.

- Dziękuje za śniadanie ja już uciekam muszę jeszcze po Ariel pojechać.

- Pa synku.

- Pa, bawcie się dobrze.

- Dzięki tato.

Ruszyłem w stronę wyjścia, jak byłem już na zewnątrz to wsiadłem do samochodu i, ruszyłem po Ariel. Zadzwoniłem dzwonkiem do jej domu, odtworzyła mi jej mama.

- Witaj Ivo.

- Ariel już gotowa?

- Jeszcze chwilę ubiera się. - wejdź do środka.

- Dobrze.

W pokoju Ariel.

Usłyszałam że gbur przyjechał po mnie, no nic tylko zostało mi się ubrać. Założyłam sukienkę i do tego  sandałki. Sukienka była biała z kwiatkami żółtymi, a sandałki były na małym koturnie. A do tego miałam fryzurę, był to warkoczyk i nie zupełnie.

No nic teraz trzeba zejść do tego gbura, wzięłam walizkę ze sobą na dół. A Ivo stał i czekał za mną był obrócony plecami do mnie, nagle się obrócił jak by mnie wyczuł przeleciał wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się, a ja cała od razu czerwona się zrobiłam.

- Witaj piękna, gotowa?

- Tak, gotowa.

- Pięknie wyglądasz.

- Dziękuje.

- Jadłaś śniadanie?

- Tak zanim poszłam się ubierać.

- Ok to my się zbieramy.

- Dobrze kochani. - Ivo dbaj o nią.

- Dobrze proszę pani.

Ariel pożegnała się z mamą i wyszliśmy na zewnątrz, odtworzyłem dla niej drzwi i wsiadła i też wsiadłem i ruszyliśmy na lotnisko. Na lotnisku byliśmy w dwadzieścia minut a Susan już była.

- W końcu jesteście.

- Też się cieszę że cię widzę.

- Dobra panie, zapraszam.

Dziewczyny patrzyły na samolot jak zachipnozowane.

- Dziewczyny wchodzimy.

- Tak.

- Mhm.

Weszliśmy do środka.

Usiedliśmy i zapieliśmy pasy i czekaliśmy aż wystartujemy, Ariel siedziała obok mnie co mnie bardzo ucieszyło. Chwyciłem ją za rękę nie zabrała jej tylko splotła nasze palce razem, bardzo się ucieszyłem z tego. Przed nami długi lot.

Zakochany Syn GansteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz