Rozdział 42: "Daj nam szansę" (+18)

676 22 1
                                    

— Cześć, kochanie — powiedziałam z uśmiechem, po czym od razu zdecydowałam się go pocałować. Był w niemałym szoku, widziałam to, ale właśnie to spowodowało, że natychmiastowo uśmiechnęłam się ponownie, gdy tylko się od niego odsunęłam i otworzyłam drzwi szerzej, by wszedł do mieszkania.

— Hej... — odpowiedział lekko zakłopotany, wracając spojrzeniem do moich oczu, mając przy tym nadzieję, że wcale nie zauważyłam, że spojrzał kawałek niżej. Przekroczył próg mieszkania, wchodząc do środka. Musiałabym być ślepa, żeby nie dostrzec jego nietypowego zachowania, ponieważ miał problem nawet ze ściągnięciem butów. Zdecydowanie namieszałam mu w głowie, ale poniekąd to właśnie była rzecz, którą chciałam osiągnąć. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on nagle odwrócił się i bez podchodzenia bliżej, spojrzał na mnie.
— Byłaś tak dzisiaj ubrana? — spytał zaciekawiony, lekko marszcząc przy tym brwi.

Uśmiechnęłam się pod nosem na jego pytanie, wynikające najpewniej z obawy przed tym, że ktokolwiek inny mógł widzieć mnie w tych ubraniach, a być może nawet pozwolić sobie na coś więcej, niż zwykłe patrzenie. Oczywiście z wiadomych dla mnie powodów był to absurd, a niekiedy jego zazdrość powodowała u mnie rozbawienie, ale zdecydowanie o wiele częściej sprawiała, że tłumacząc mu niezasadność jego obaw, potrafiłam się poirytować. Tym razem jednak jego zazdrość była zabawna i kompletnie niesłuszna. Wydawał mi się być uroczy w tym, że zamartwia się o coś takiego i przy tym również waha się wobec tego, czy pytanie, które zadał w ogóle powinno teraz paść.

— A co? Coś jest nie tak? — spytałam, udając, że wcale nie widzę problemu w sposobie mojego ubioru. Najpewniej nigdy w życiu nie wyszłabym tak ubrana, ponieważ zdecydowanie ten ubiór eksponuje zbyt dużo ciała, co nie tylko jest wyzywające, prowokujące oraz kontrowersyjne, ale przede wszystkim przekłuwa uwagę, a co za tym idzie - mogłoby wywołać katastrofę. Wiedziałam, że w czasach, w jakich żyjemy to kobiety są obwiniane za sposób swojego ubioru, gdy dojdzie do tragedii, więc podobnie byłoby i w moim przypadku.

— Nie... skądże — odpowiedział dosyć niepewnie, zupełnie jakby wahał się nad tym, by w rzeczywistości powiedzieć coś innego. Zdecydowałam się podejść bliżej niego i bez zastanowienia przerzucić dłonie za jego karkiem, aby następnie móc spojrzeć bezpośrednio, dość przenikliwie w jego oczy, nic przy tym nie mówiąc. Mogłam poczuć, że niepewnie również mnie dotyka, umiejscawiając powoli swoje dłonie na mojej talii. Był dosyć spięty, co oznaczało, że ta sytuacja zaskoczyła go o wiele bardziej, niż mogłam przypuszczać. Do tego wszystkiego chyba dosyć mocno starał się kontrolować przed tym, by nie zrobić ani nie powiedzieć czegoś nieadekwatnego do sytuacji. Raczej nie przeszło mu przez myśl to, że robiłam to specjalnie, bo najpewniej nigdy w życiu by mnie o to nawet nie podejrzewał i właśnie dlatego nie chciał zrobić niczego wskazującego na to, że sposób mojego ubioru wywołał w nim nieprzyzwoite myśli. Panował nad sobą, ale wiedziałam, że to wszystko było tylko chwilowe.
— Mimo wszystko... — przerwał na chwilę i znów zjechał wzrokiem trochę niżej, zatrzymując go na moim dekolcie, co jedynie spowodowało, że cicho się zaśmiałam, zwracając tym jego uwagę i uświadamiając mu, że właśnie zdradził się w najgorszy z możliwych sposobów. — Przepraszam, ja po prostu...

— Nie masz mnie za co przepraszać — przerwałam mu, szczerze się do niego uśmiechając. — Jeżeli martwisz się o to, że inni oglądali mnie tak ubraną, to nie musisz. Ubrałam się tak specjalnie dla ciebie, po tym jak napisałeś mi, że przyjedziesz — uspokoiłam go, po czym postanowiłam stanąć na palcach, żeby móc zbliżyć się do jego ucha. — Taki mały prezent dla ciebie. Mogę zagwarantować, że bielizna też ci się spodoba... — szepnęłam do jego ucha, czując, jak momentalnie cały spina się jeszcze bardziej. Nie obyło się bez mojego uśmiechu, wynikającego ze świadomości, że wszystko idzie zgodnie z moim dość banalnym, ale przede wszystkim spontanicznym planem. Nigdy w życiu tego nie robiłam, więc milion rzeczy mogło pójść nie tak, a mimo wszystko, póki co nic takiego nie miało miejsca i całość była pod moją kontrolą, o ile tak właśnie mogę to nazwać.

Mon amour pour toi || KYLIAN MBAPPÉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz