SoleneWczoraj odezwał się do mnie David. Wybaczył mi tamto fatalne zachowanie. Nie zapomniał i wcale nie uznał tego za nieważne, ale dał jeszcze jedną szansę na poprawę.
Ostatnią.
Nie zamierzam jej zmarnować.
Kiedy po kilku dniach ciszy, pierwszy wyciągnął rękę na zgodę i zadzwonił, bym do niego przyszła, niewidzialny głaz spadł mi z serca, uwalniając od przygniatającego ciężaru. Wreszcie mogłam poczuć się tak, jakbym w końcu wypuściła z płuc zbyt długo przetrzymywane powietrze. Z ulgą łapczywie złapałam nowy oddech, a to dodało więcej energii i pozwoliło poderwać się z dna.
To milczenie Davida mnie tam zagoniło.
Każde odrzucone przez niego połączenie, każda nieudana próba odwiedzin w jego mieszkaniu czy nawet każde minięcie się na klatce bez słowa, powodowały, że zamykałam się w sobie coraz bardziej. Zanikałam, czując, że coś we mnie umiera. To jego nieobecność mnie zabijała. Powoli dzień po dniu robiła coraz większe spustoszenie w mojej głowie, zmuszając do analizowania w kółko, co zrobiłam nie tak i rozważania scenariuszy, jak mogłam zachować się inaczej, żeby temu zapobiec. Wariowałam w ciszy, ale wystarczyło jedno wypowiedziane przez niego słowo, a bańka, którą sama pompowałam, pękła. Wszystko się zmieniło. Bez wahania pobiegłam prosto w jego ramiona, a on otworzył mi drzwi jak zawsze, choć, gdy tulił mnie do siebie, wyczułam, że nadal jest spięty.
To wino rozluźniło atmosferę.
Przez chwilę, gdy siedziałam na kanapie, a David napełniał pierwszą lampkę, odezwały się we mnie pijackie wspomnienia ostatniej imprezy z Lu. Wtedy obiecywałam sobie, że więcej tego nie powtórzę i za nic ponownie nie sięgnę po alkohol. Skłamałam. Kiedy wręczył mi kieliszek, chętnie go przyjęłam, choć w głowie wciąż pobrzmiewały wyrzuty sumienia. Stłumiłam je jednym łykiem. Skutecznie, bo po kilku kolejnych, nie czułam już nic. Może jedynie smak ust Davida, gdy zachłannie wpił się w te moje.
Tej nocy robiłam, co tylko zechciał.
Nie mogłam dopuścić, żeby ponownie we mnie zwątpił.
Poznałam, jaki to ból.
Wystarczyło, że zabrakło go tylko na chwilę i to, co wydawało się ważne, nagle straciło znaczenie. Przez to, że się ode mnie odsunął, miałam wrażenie, że zawalił się cały świat i nic już nie będzie mieć sensu. Zabrakło mi oparcia, a nadmiar problemów przytłoczył. David znikając z mojej codzienności, sprawił, że mi samej wszystkiego się odechciało. Po prostu trwałam, starając się w jakikolwiek sposób funkcjonować, bo nie można było tego nazwać prawdziwym życiem. Co prawda wstawałam każdego ranka i przygotowywałam się do pracy, ale robiłam to tylko dlatego, że musiałam. Na nic innego nie miałam już siły.
A już na pewno nie na wizyty w schronisku.
Miałam dość tego przeklętego miejsca. Nie chciałam już więcej się tam pojawiać. Lucy nie potrafiła tego zaakceptować, bo choć namiętnie ignorowałam połączenia i wiadomości, to ona dalej dzwoniła.
Wciąż nie odpuszcza.
A ja nadal nie czuję chęci, by z nią rozmawiać, dlatego, gdy tylko widzę na ekranie komórki kolejne połączenie od niej, natychmiast je odrzucam. Mam wrażenie, że to ona najbardziej mi zaszkodziła. Ta znajomość była błędem. Nawet trochę uwierzyłam w to jej durne pieprzenie o przyjaźni, a właśnie ono sprawiło, że zaczęłam popełniać błędy. Zanim ją poznałam, wszystko miałam pod kontrolą.
Teraz nad niczym nie panuję.
Odkładam telefon na bok i zgarniam leżącą na komodzie czarną sukienkę. Przesuwam między palcami cieniutki materiał. Jest może trochę zbyt krótka i obcisła jak na mój gust, ale to prezent od Davida na zgodę. Chcę ją założyć, żeby pokazać mu, że doceniam gest. Najwyżej w pracy się przebiorę.
CZYTASZ
Nie obiecuj
عاطفيةSłowa rzucone w przestrzeń, bez zastanowienia. Obietnice, które ciążą przez lata, pomimo ich dotrzymania. I oni. Zagubieni między tym, co konieczne i tym, co dyktuje serce.