Rozdział 21

554 38 151
                                    




Solene


Kilka godzin wcześniej wydawało mi się, że przebywanie w tym mieszkaniu nie może być bardziej stresujące. Cofam te słowa. Dopiero teraz czuję, że lada moment wszyscy się tu udusimy od nadmiaru podłych emocji, zawieszonych w powietrzu.

Siedzę na kanapie, a obok mnie miejsce zajmuje ciemnoskóra dziewczyna z mnóstwem czarnych, drobnych warkoczyków na głowie, która pracuje jako barmanka w pubie ShotGun. Sarah.

Matteo natomiast opiera się tyłem o kuchenną wyspę, stanowiącą umowną granicę między pomieszczeniami. Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i patrzy z góry na swojego gościa, a jego mina nie zdradza nic dobrego.

Jest wściekły jak diabli.

– Nie widziałaś, że przesadza? – atakuje dziewczynę, jakby to ona ponosiła całą odpowiedzialność za stan, w jakim znalazł się Ethan. – Musiałaś donosić mu kolejne kieliszki? Bawiło cię to?

Rzucam mu ostrzegawcze spojrzenie, bo przegina. Rozumiem troskę o kumpla, ale wyżywanie się na innych nic mu nie da, nie zmieni tego, co już się wydarzyło. Ethan jest dorosłym facetem i miał świadomość konsekwencji takiego zachowania, a mimo to i tak zabrakło mu zahamowania.

– To nie byłam ja! – zaprzecza Sarah. – Kiedy przyszłam na swoją zmianę, to już się pokładał na stole. Wyobraź sobie, że nie czekałam dłużej, żeby sprawdzić, co się jeszcze stanie. Od razu po ciebie zadzwoniłam.

Patrzą na siebie tak, jakby mieli ochotę rzucić się sobie do gardeł. Jedno obwinia drugie, a prawdziwy winowajca leży w łóżku.

– Dlaczego to zrobił? – wtrącam się, zadając pytanie, które mi ciąży, ale żadne z nich nie kwapi się do tego, aby udzielić na nie odpowiedzi. Za bardzo zajmuje ich wzajemne mordowanie się na odległość.

Przynajmniej przez chwilę.

To Sarah jest tą, która pierwsza decyduje się przerwać ciszę.

– Trochę się wczoraj pokłóciliśmy, ale to chyba nie był główny powód.

– O co poszło? – pytam nieśmiało.

Nie czuję się dobrze, wchodząc z buciorami w ich prywatne sprawy, ale jednocześnie obawiam się, że jeżeli pozwolę, aby to Matteo kontynuował tę rozmowę w pojedynkę, wciąż będąc tak bardzo wzburzonym, nic dobrego z tego nie wyniknie.

– Ethan prowokował mnie swoim głupim gadaniem, a ja już nie mogłam tego znieść. Ubzdurał sobie, że powinnam znaleźć sobie kogoś lepszego.

– Może dałaś mu odczuć, że nie jest wystarczający? – Matteo nadal świdruje ją nienawistnym spojrzeniem. Takim, którego u niego nie znoszę i przed którym sama się wzdrygam.

Odpuść, Matt, błagam.

– Nie! – wybucha gwałtownie, ale zaraz się wycofuje. Ucieka wzrokiem w bok, jakby jednak coś było na rzeczy i dodaje: – Nie ja.

– Powiesz coś więcej? Czy mamy się wszystkiego domyślać i ciągnąć cię za ten pieprzony język? – dopytuje cierpko. – Uprzedzę cię tylko, że moja cierpliwość skończyła się już jakąś godzinę temu.

– Matteo! – Nie wytrzymuję i go upominam, bo nie podoba mi się jego zachowanie.

On jednak nic sobie z tego nie robi. Nie wygląda, jakby miał zamiar przestać pastwić się nad swoją ofiarą.

Sarah bawi się jednym ze swoich warkoczyków. Obraca go między palcami, jakby ta czynność pomagała jej zebrać się na odwagę na podjęcie dalszej konfrontacji.

Nie obiecujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz