19

7 2 0
                                    

Nicole Potter

Zabawa w zamarzniętym jeziorze nie skończyła się dla mnie dobrze. Jako jedyna dostałam gorączkę, która utrzymywała mi się przez ponad tydzień, ale mimo wszystko nie żałowałam. George i Fred codziennie przychodzili do mnie, żeby sprawdzić jak się czuję i przy okazji mnie rozśmieszali, a Molly tylko na nich krzyczała, że przez nich nigdy nie wyzdrowieje. Jednak już następnego dnia byłam pełna życia i gotowa, aby wreszcie coś porobić. 

- Nie jestem przekonana, żebyś wychodziła Nicole. - powiedziała troskliwym głosem pani Weasley.

- Spokojnie, ubiorę się cieplej niż inni i będzie w porządku. - powiedziałam uśmiechając się do kobiety, a ta ostatecznie się zgodziła.

Tak jak mówiłam tak zrobiłam. Ubrałam się tak ciepło jak nigdy i dołączyłam do reszty na zewnątrz.

- Cześć! - krzyknęłam i pomachałam wszystkim.

Zamiast przywitania otrzymałam masę kulek śnieżnych lecących w moją stronę. Niewiele myśląc sama zaczęłam w nich rzucać i tak rozpoczęła się bitwa śnieżna. Nikt z nikim nie miał sojuszu, dlatego po chwili wszyscy padliśmy wycieńczeni na śnieg i leżeliśmy tak przez kilka dłuższych chwil.

- Ej, zróbmy bałwana! - krzyknął Ron szybko wstając i obsypując mnie śniegiem, który miał na sobie.

Zmarszczyłam brwi i uderzyłam go lekko, ale chyba tego nie poczuł. I dobrze.

- Mamy lepszy pomysł. - zaczął Fred, a ja momentalnie się uśmiechnęłam.

Czyli będzie coś super, co zapamiętam na długo.

- Zróbmy zawody. - dokończył George.

- Tak! - krzyknął Harry. - Ale jak?

Bliźniacy spojrzeli na siebie, jakby porozumiewali się telepatycznie, a ja chyba sama podłapałam to zachowanie od nich. 

- Więc tak, najpierw podzielmy się na grupy, jako, że jest nas siedmiu to będzie jedna grupa trzyosobowa a jedna czteroosobowa. - wytłumaczył Fred.

- To jak się dzielimy? - zapytałam.

Spojrzałam na wszystkich po kolei, ale nikt chyba nie chciał zacząć wybierać. 

- Ty z nami, oczywiście. - powiedział George w moim kierunku.

Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam głową.

- No ty my będziemy w czwórkę. - powiedziała Hermiona.

- A czemu ja nie mogę być z wami? - zapytała oburzona Ginny. 

Spojrzałam na nią zrezygnowana. Jaka ona jest irytująca.

- Ja lepiej umiem robić takie rzeczy. - powiedziała stanowczo.

- Skąd wiesz, skoro jeszcze nigdy przy tobie nie robiłam bałwana. - powiedziałam jakby to było logiczne, bo było.

- To jest oczywiste, że jestem lepsza. - powiedziała i uniosła dumnie głowę.

- Ginny nie psuj zabawy. - powiedział Ron, na co się zaśmiałam.

- I z czego się śmiejesz? - rzuciła w moją stronę.

- Co ci nie pasuje, Ginny? - wtrącił się Harry.

Rudowłosa momentalnie złagodniała, a chyba już była gotowa mnie tutaj pobić. Z resztą o co jej chodzi? Przecież byłaby w drużynie z Harrym, nie tego chciała?

- Nic. - wymamrotała.

- Jeszcze jakieś sprzeciwy? - dopytał Fred. - Nie? To dobrze.

- Więc mamy godzinę na zbudowanie jak najlepszego bałwana, wszystko jest dozwolone, poza magią oczywiście, to ma być ciężka praca. - wyjaśnił dalej George.

Przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko  // HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz