14

23 3 0
                                    

Martina Malfoy

Jest czwartek, godzina szósta, a ja znajduję się w pokoju wspólnym Slytherinu czekając na Matteo, który nie wiem co robi, że zajmuje mu to tyle czasu. Dziesięć minut temu miał być gotowy i mieliśmy iść na śniadanie. Draco siedział na kanapie niedaleko mnie i o czymś rozmawiał z Parkinson, która co jakiś czas na mnie zerkała, a ja z całych sił starałam się nie wytrącić z równowagi. Jeśli mam być szczera dzisiaj mnie wszystko nadmiar irytuje. Począwszy od tego, że jestem pokłócona z Draconem o to, że nie chciał mi powiedzieć o co pokłócił się z Harry'm. Nie rozmawiam z nim już od dwóch dni i ja na pewno nie mam zamiaru odezwać się do niego pierwsza.

- No w końcu. - powiedziałam bardziej chamsko niż chciałam do Matteo, który pojawił się w pokoju.

-  Sorry. Zagadałem się. - powiedział poprawiając włosy, a ja się nie odezwałam tylko ruszyłam w stronę wyjścia.

Jestem pewna, że Nicole już jest w Wielkiej Sali, więc póki co na razie nie pogadamy. Pewnie spotkamy się dopiero na jakiejś przerwie.

- Nadal nie gadacie? - spytał Riddle, gdy byliśmy już w połowie drogi do miejsca celowego.

- Nie, ale ten idiota pewnie mnie obgaduje cały czas. - odpowiedziałam.

- Bo?

- Jak czekałam na ciebie to Parkinson cały czas na mnie zerkała, gdy z nim rozmawiała. - nie chciałam teraz rozmawiać o humorkach mojego brata.

Matteo się już nie odzywał widząc to, że mam zły humor za co byłam mu w duchu wdzięczna. Dobrze, że w czwartki mamy tylko trzy lekcje, bo dłużej bym tu nie wytrzymała. Wiem, że jestem dopiero na pierwszym roku i to w dodatku mój drugi tydzień, ale szczerze poza tym, że to miejsce jest mega ładne to nie zmienia faktu, że mam ochotę się uczyć. Przecież znam zaklęcia. W końcu mój tata mnie ich uczył. I co z tego, że może są nielegalne skoro i tak sprawią, że poradzę sobie w życiu.

Jakoś nie rozumiem tego, że istnieją dobre i złe zaklęcia. W końcu zaklęcie to zaklęcie, prawda? Po prostu ma inne zastosowanie. No ale co ja będę ingerować w prawo, przecież mam tylko jedenaście lat, kto by mnie posłuchał?

Tak  jak się spodziewałam Nicole była już przy swoim stole i jadła śniadanie. Kiedy mnie zauważyła pomachała mi co odwzajemniłam. Matteo zrobił to samo. Usiadłam na swoim miejscu i popatrzyłam na to co mam przed sobą i szczerze mówiąc na nic nie miałam ochoty, ale ostatecznie nałożyłam sobie trochę jajecznicy. 

- Zapomniałem napisać wypracowanie na Historię Magii. - usłyszałam głos Feliksa.

- Dam ci przepisać. - odpowiedział jego kolega, a ja prychnęłam.

Oboje wraz z Matteo na mnie spojrzeli.

- Coś ci nie pasuje? - spytał Freedom z przekąsem.

- Ty. - odpowiedziałam obojętnie i wróciłam do jedzenia, ale najwidoczniej chłopak miał inne plany.

Zaśmiał się powiedziawszy cicho coś do swojego kolegi, a ja wywróciłam oczami co musiało go w jakiś sposób zdenerwować.

- To, że masz na nazwisko Malfoy nie znaczy, że jesteś kimś ważnym. - powiedział.

- To, że masz buzię nie znaczy, że masz się odzywać. - odpowiedziałam równie chamsko co chłopak.

Feliks przymrużył oczy i zacisnął pięści. Ja siedziałam niewzruszona. Z szczerym zainteresowaniem jak pozostali przy stole czekałam na to co się zaraz wydarzy. Miałam ogromną ochotę się z kimś kłócić. Nawet z takim idiotą jakim jest Feliks Freedom. Popatrzyłam na drzwi wejściowe Wielkiej Sali i zobaczyłam jak właśnie wchodził przez nie Draco, Pansy i Blaise. Silver Trio jak to mówią. Spojrzałam też na stół Gryffindoru, przy którym siedziała Nicole i rozmawiała prawdopodobnie z Hermioną.

Przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko  // HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz