15

12 4 0
                                    

Nicole Potter

Obudziłam się rano i ledwo co potrafiłam się ruszać. Czułam na całym ciele zakwasy po wczorajszym trenowaniu zakazanych zaklęć. Jestem w szoku, że nikt jakimś cudem się nie połapał, że takowe są tutaj rzucane. Wstałam powoli z łóżka i poszłam do łazienki. Po drodze jeszcze obudziłam niechcący Ginny, która od razu popatrzyła na mnie krzywym spojrzeniem. Zignorowałam ją i poszłam dalej.

Kiedy byłam już gotowa wyszłam z dormitorium i skierowałam się do Wielkiej Sali na śniadanie. Miałam wielką ochotę na naleśniki. Myślałam, że przed śniadaniem spotkam się jeszcze z Martiną i z Matteo, ale nie było ich nigdzie. Nie pojawili się nawet na śniadaniu. Póki co się tym nie przejmowałam, bo jeszcze nie było czym, ale gdy po skończonych lekcjach nadal ich nigdzie nie widziałam zaczęłam się niepokoić dlatego też bez namysłu ruszyłam w stronę ich domu.

Stanęłam przed drzwiami i wypowiedziałam hasło, które kiedyś podała mi Martina, ale nie zadziałało. No tak, przecież co tydzień się zmienia. Strzeliłam palcami i zastanawiałam się co zrobić. Może iść do Snape'a? Nie. Jeszcze dostanę u niego szlaban za nic. W końcu mnie nie lubi. Poczekałam dłuższą chwilę przed wejściem do Slytherinu, ale nikt ani nie wchodził ani nie wychodził, aż do chwili gdy wyszła przez nie Pansy Parkinson. 

- Co tu robisz? - zapytała z odrazą.

Wyglądała jakby co najmniej zobaczyła trędowatego. Trochę mnie to uraziło, ale nie mam czasu na takie głupoty teraz.

- Zawołasz Martinę, albo Matteo? - zapytałam jak najżyczliwiej potrafiłam. 

Nie chciałam się z nią teraz tu kłócić.

Dziewczyna popatrzyła na mnie podejrzliwie, ale zniknęła za drzwiami i chwilę później wróciła. Sama.

- Zaraz ktoś przyjdzie. - powiedziała i poszła przed siebie.

W duchu dziękowałam jej, że zawołała kogoś z moich przyjaciół. Nie wiem co bym dalej zrobiła gdyby to się nie stało. Kiedy drzwi się otworzyły i nie zobaczyłam w nich ani Martiny ani Matteo, a Draco bardzo się zdziwiłam i lekko zirytowałam. W końcu czego się mogłam spodziewać po Parkinson?

- Czego chcesz? - zapytał chamsko blondyn.

- Nie przyszłam do ciebie. - zaczęłam spokojnie.

- Wiem. - odpowiedział. - Martina nie ma czasu, jest czymś zajęta. 

- A Matteo? 

- Też. 

Popatrzyłam na niego z zmarszczonymi brwiami. Dlaczego jest dla mnie taki nie miły?

- Czemu nie było ich na lekcjach? - zapytałam trochę przygaszonym głosem.

- Bo są czymś zajęci. Najwidoczniej nie jesteście takimi przyjaciółmi skoro nic ci nie powiedzieli. 

Widziałam na jego twarzy pojawiający się typowy dla niego uśmiech i pogardę. Patrzyłam prosto w jego niebieskie oczy, który patrzyły na mnie z taką samą odrazą jak reszta Slytherinu.

- Mhm. Jasne. - powiedziałam i odeszłam.

- Czekaj. - zawołał za mną.

- Co? - zapytałam bardziej chamsko niż zamierzałam.

- Powiem im, że byłaś. - powiedział to bardziej życzliwie niż przed sekundą. Ciekawe co się zmieniło.

- Okej.

***

Resztę dnia spędziłam w pokoju wspólnym i męczyłam się nad napisaniem zadania na eliksiry. Musiałam opisać napój leczący z czyrków. To nie tak, że tego nie umiem, bo umiem, ale wolę robić eliksiry niż pisać referaty na ich temat.

Przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko  // HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz