21

17 2 0
                                    

Nicole Potter

Obudził mnie głośny hałas dochodzący zza okna? Co się dzieje? Spojrzałam na Harry'ego, ale on spał jak zabity. Westchnęłam głośno i wstałam, aby zobaczyć co się dzieję. W okno stukała sowa. Nie znałam jej. W dziobie trzymała mały liścik. Otworzyłam okno i wpuściłam zwierzę do środka. Sowa wręczyła mi list i usiadła na parapecie. Zamknęłam okno z powrotem bo na zewnątrz było zimno. Wzięłam list do ręki i zobaczyłam kto go wysłał.

- Draco? - powiedziałam na głos zdziwiona.

Wiedziałam, że z nim coś nie tak. Najpierw życzy mi wesołych świąt, a teraz przysyła jakieś listy. Nie wiem czy chcę go otwierać. Może lepiej będzie jak go wyrzucę. Odłożyłam więc list na stoliczek obok mojego łóżka i dałam sowie smakołyki. Następnie otworzyłam okno i zwierzę wróciło do właściciela. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na list. A może to coś ważnego?

- Pieprzony Malfoy. - powiedziałam.

Zacisnęłam usta i wpatrywałam się w idealne litery na kopercie. Blondyn ma ładne pismo, o ile to jego. Wypuściłam powietrze z płuc i rozerwałam papierową kopertę. Rozwinęłam list i zaczęłam go czytać. Zamarłam.

- Harry! - krzyknęłam. - Obudź się!

Jako, że wiadome było, że mój brat ma twardy sen zaczęłam nim potrząsać z całych sił, aż wreszcie się obudził.

- Co jest? - zapytał zaspany.

- M-musimy jechać do Świętego Munga. - powiedziałam załamanym głosem.

- Co? 

W moich oczach pojawiły się łzy. Podałam mu list, a on zaczął go czytać. Draco napisał tam, że Martina trafiła do szpitala, bo straciła za dużo krwi. Nie podał co dokładnie się wydarzyło. Harry po skończeniu czytania listu spojrzał na mnie przerażony i od razu zaczął się pakować.

Zeszliśmy razem na dół. Wszyscy jeszcze spali, więc napisaliśmy krótki list o tym co się dzieję i zniknęliśmy. Nie wiedzieliśmy jak się tam dostać. Krążyliśmy chwilę po mieście, aż Harry przypadkiem nie machnął różdżką i pojawił się niebieski autobus.

- Witam w Błędnym Rycerzu. - powiedział mężczyzna. - Co się tak patrzycie, wsiadajcie.

Spojrzeliśmy na siebie z Harry i wsiedliśmy do autobusu.

- To gdzie jedziecie? - zapytał mężczyzna.

- D-do szpitala Świętego Munga. - powiedziałam.

- Słyszałeś Ernie? - krzyknął mężczyzna.

- Tak jest! - odpowiedział ktoś z przodu.

Autobus był ogromny. Większy niż mogłoby się wydawać. W środku znajdowały się łóżka oraz schody na górę. 

- Mówiliście już jak się nazywacie? - spytał.

- Harry Potter. - odezwał się mój brat.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Co on robi? A co jeśli to jakiś psychol i będzie nas chciał zabić?

- Ten Harry Potter? - zapytał niedowierzająco.

- Wydaję mi się, że jest tylko jeden. - powiedziałam niezbyt miło.

Widziałam jak mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale wtedy przerwał mu ktoś z przodu. Jak się okazało był to... breloczek? Merlinie, gdzie ja trafiłam.

- Uwaga, bo będzie ciasno! - powiedział i zaczął się śmiać.

Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową nie wiedząc o co chodzi. Ale po chwili zrozumiałam. Autobus zaczął niebezpiecznie się pomniejszać.

Przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko  // HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz