10. Alive

62 7 24
                                    

Płonęło we mnie dawno temu, ale zapomniałem o tym na zawsze
Przez wiele setek nocy żyłem fałszywymi słowami.
Od kogo oczekujesz zmiany, jeśli nawet nic nie robisz?༄

Nic nie układało się dla Erika dobrze przez następne dni. Nie spał, mało jadł. Właściwie żył jak ten automat na ostatnich procentach swojej baterii. Męczyło go wszystko po kolei. Na treningach nawet jeśli się starał, to nie wychodziło. Ignorował komentarze siostry, podobnie uwagi Tate'a, który chyba jako jedyny widział, że coś się dzieje. Po prostu miał szczerze wszystkiego dość.
Klingenthal też nie było dla niego szczęśliwym miejscem. Otóż konkursy bez większych osiągnięć. Wszystko szło na opak, jakby na złość.

Tymczasem Liina w Finlandii  zajmowała się tyloma rzeczami, że sama już nie wiedziała za co się zabrać. Dużo chodziła na spacery w samotności jedynie z muzyką, jeśli nie miała ochoty na chodzenie, leżała na podłodze w swoim pokoju i patrzyła obojętnie w sufit. Nawet raz odważyła się porozmawiać z ojcem na temat skoków w Ameryce. Janne stwierdził, że teoretycznie USA jest już prawie niczym w skokach, ale dodał, że jeśli Norwegowie ich dobrze nakierują, poradzą sobie z kryzysem i będzie lepiej. Oczywiście później było pytanie, dlaczego nagle dziewczyna interesuje się sytuacją Amerykanów. Nie odpowiedziała.

Czasami pisała z Erikiem, ale nie bardzo dużo, bo zazwyczaj albo zasypiała w połowie ich nocnych rozmów, albo chłopak był zajęty treningami, skokami.
Skoki w Niemczech obejrzała w telewizji, rozłożona na kanapie, a obok Mico, który rzucał jej czepliwe docinki, gdy minimalnie wstawała z kanapy podczas skoków Erika. Było pewne jednak, że zignorowała słowa brata, bo cóż innego mogła zrobić.

Pewnej nocy, gdy Liina znów nie mogła spać, wyszła na swój balkon i rozłożyła się w fotelu, który kiedyś przytachała tu z Eetu. Standardowo zarzuciła nogi na barierki i westchnęła. Czuła się...pusto. Nie wiedziała, czy cokolwiek ją przez te dni bardziej cieszyło, czy coś sprawiało jej jakąkolwiek dłuższą radość. Uniosła wzrok wprost w ciemne niebo. Przygryzła wargę i sięgnęła po telefon do kieszeni. Nawet nie zastanawiała się, czy może nie robić tego, co właśnie planowała. Zadzwoniła do Erika. Parę krótkich sygnałów, aż Amerykanin raczył odebrać.

— Liina?... — jego głos był ochrypły i jak się fince zdawało - zmęczony.

— Cześć... Erik .. — mruknęła. — Nie przeszkadzam?

Chwila ciszy. Dłoń dziewczyny drgnęła minimalnie.

— Nie...po prostu, leżałem — odparł niepewnie. Brzmiał dość dziwnie. Zazwyczaj reagował na rozmowy z dziewczyną żywiej. — Stało się coś?

— Chciałam.. chciałam porozmawiać z tobą... — wyznała. Był środek nocy. Powinna teoretycznie spać, zwłaszcza, że niedaleko za ścianą był Mico, który w każdej chwili mógł ją usłyszeć. — Chyba nie bardzo poszło w Klingenthal...

— Nic mi nie mów — jęknął jak obrażone dziecko. — Jeszcze tylko Engelberg, a później Turniej.

Dziewczyna jakby się zacięła. Analizowała jego słowa przez chwilę, milcząc przy tym. On również się nie odyzwał. Nastała taka niespokojna cisza, że aż się zastanawiali pewnie, dlaczego? Dlaczego nagle nie wiedzieli, co sobie powiedzieć, o czym porozmawiać.

— Wiesz.... Może nie będę ci przeszkadzać — stwierdziła po chwili. — Przepraszam....

Erik nie zaprotestował. Nie powiedział, żeby sie nie rozłączała, nie błagał o kolejne minuty rozmowy z nią. Po prostu przytaknął jej, pożegnali się i urwał połączenie.

Liina wypuściła powietrze ustami, aż para uszła z jej warg. Oparła głowę na fotelu i zamknęła oczy, odrzucając przy tym telefon w głąb swojego siedzenia. Zasłoniła twarz dłońmi i westchnęła zbyt głośno. Gdy już opuściła ręce, spojrzała przed siebie. Czego ona właściwie chciała? Sama już nie wiedziała. Ale z Erikiem na pewno było coś nie tak.
Po długich minutach rozmyślań w końcu zeszła z balkonu i spróbowała zasnąć.

×°×

Erik patrzył przed siebie w ciszy. Minął kolejny tydzień gdy nie widział się z Liiną..I kolejne dni od ich rozmowy w nocy. Teraz czekał go Engelberg. Dobrze wiedział, że dziewczyna się nie pojawi, ale jakoś ostatnimi resztkami nadziei wierzył, że może jednak zmieni zdanie.
Czekał w środę po przylocie do Szwajcarii, niestety nic z tego. Gdy pojawili się Finowie, nie było jej wraz z nimi. Czekał przez każdą możliwą chwilę, myślał ile się dało, a jednocześnie nienawidził siebie za swoje zachowanie podczas jego ostatniej rozmowy z Liiną. Zachował się jak ostatni palant i imbecyl. I dobrze o tym wiedział. Tate próbował mu pomóc, ale jego starania nic nie dały. W parę dni, Erik stał się dosłownie wrakiem człowieka. Dlaczego? Nikt nie znał dokładnej przyczyny. On sam nie wiedział wszystkiego. Czuł się bardzo debilnie, ale nic z tym nie robił. Chciał, żeby Szwajcaria skończyła się bardzo szybko. W końcu czekał go długi lot do Stanów Zjednoczonych. Nie uśmiechało mu się tarabanić się na drugi koniec świata na ledwo tydzień na święta, ale obiecał już swoją obecność.

— Ogarnij się — Tate walnął go w ramię. Erik przeniósł powoli na niego swój wzrok.

— O co ci chodzi...

— Dobrze wiesz — mruknął. — Wiesz.....

Erik oczywiście wiedział o czym mowa, ale jakoś nie chciał się do tego przyznać. Po prostu milczał. Co jakiś czas słuchał całego wykładu Frantza, jednak połowy słów i zdań całkowicie nie przyjmował do swej informacji. Stał i był obecny jedynie ciałem. Myślami i duchem już dawno opuścił Engelberg. Miał szczerze dość wszystkiego, wiele razy już to sobie powtarzał.

Kolejne dni w Szwajcarii minęły podobnie. Trening, skoki, kolacja z Norwegami, nocne rozmyślania. Po prostu nic dodać, nic ująć. Bardziej kreatywnie się nie dało. Erik niby pogodził się z faktem, że nie widział Liiny już około dwa tygodnie, ale wciąż część jego głowy miała różne nadzieje i wierzenia, że może jednak jest inaczej, a to wszystko jest głupim ciągnącym się snem, z którego trzeba się obudzić.
Niestety, to nie był sen.

— Gdzie leziesz — Erik usłyszał głos za plecami. Już miał wyjść na nocny spacer, a tu stop. Obrócił głowę w stronę nadawcy pytania. Tate leżał półprzytomny w łóżku. Jego sezon na nocne gierki i romanse dobiegł chwilowo końca. Patrzył ledwo otwartymi oczami na przyjaciela.

— Przejść się.....

— Nie — stwierdził i podniósł głowę. Erik uniósł brew analizując jego odpowiedź.

— Co? — zapytał jeszcze raz, jakby chciał się upewnić czy dobrze wszystko usłyszał.

— Dupa do łóżka i spać — mruknął Tate — Nie wydurniaj się błagam, to nie jest śmieszne. Ile można patrzeć na ciebie jakbyś właśnie miał depresje, a stwierdzam, że jej nie masz. Chyba się stęskniłeś, to tak, ale boże, nie można normalnie utrzymywać kontaktu w necie? Da się. Zobaczycie się w swoim czasie.

Erik mruknął coś pod nosem ale zawrócił, rzucił bluzę na walizkę i opadł na łóżko, zasłaniając przy tym twarz. Posłuchał swojego przyjaciela, który w sumie miał rację.....
Tate sprawiał wrażenie dzieciaka, ale gdy trzeba było, okazywał się mądrzejszy od całej Norwegii i spółki.

𝐋𝐨𝐬𝐭 ✯ 𝐄𝐫𝐢𝐤 𝐁𝐞𝐥𝐬𝐡𝐚𝐰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz