A więc zmiażdżyć? Niech tak będzie,
cóż ja mogę, skoro takie twe orędzie.
Zmiażdżyć, przerzuć, wypluć w kubeł,
znowu czuję się jak głupek...
Ciężej mi oddychać, gdy obok nie ma ciebie,
decyzję twoją uszanuję, nie chcesz mnie...
Skoro okrutny taki mi szykujesz los,
to uduszę się bez ciebie, wpierwej tracąc głos.
Głos stracę wrzeszcząc z bólu,
tak jakobym cały w ulu
wściekłych os zamknięty został,
jakby kat drucianym biczem chłostał...
Tak boli serce złamane,
z miliona układane
maluteńkich części,
a każda pod stopą chrzęści
jako szkło rozbite.
Całą gotów jestem ponieść winę
Za co? Nie wiem, ale zginę...