Koniec świata, strach, pożoga,
zawalona gruzem droga.
Stoję na tym gruzowisku
przyglądam się widowisku
- cierpię.Gniewem bożym sprowadzony,
czas na ziemi zakończony.
Zaczął się sąd ostateczny
ludziom odpoczynek wieczny
- przerwał.Wyrwał ich on z ramion śmierci.
Szatan w piekle już się wierci,
czeka duszy potępionych,
przez samego porzuconych
- Boga.Mnie raduje kres istnienia,
plugawego przeświadczenia
o wyższości nad innymi,
tak bardzo sobie równymi
- ludźmi.Koniec kłamstw to i cierpienia,
tak pysznego uniesienia.
Każdy z nas ma swoje życie,
równie wartościowe bycie
- tutaj.A każdego, który błądzi,
Bóg wszechmocny dziś osądzi.
Nikt przed sądem nie ucieknie,
wszystkich lico jego zlęknie
- wielce.A ja siedząc na kamieniu
myślę o moim sądzeniu
i niestraszne mi są kary,
które rzuci na mnie stary
- Bóg.Spojrzy na mnie z swego tronu,
a ja nie tracąc rezonu,
do czeluści piekieł ruszę.
Szatan przejmie moją duszę
- umrę.Więc poszedłem na tortury,
z tym demonem właśnie, który
przypominał mnie samego,
wielce niepocieszonego
- zresztą.Tak na wieczność zostawiony,
z samym sobą potępiony.
Pokutuję w tej czeluści,
aż mi grzechy Bóg odpuści.
- Amen.