Wbrew coś zrobić kochanej osobie,
powiedzieć niechcący o słowo za dużo,
to gorzej jakoby serce wyciąć nożem,
bo w bólu żyć nie będziesz, tak mówią...Jeśli wystąpisz jednak przeciw swej miłości,
poczynisz krzywdę choćby najmniejszą
i nie ważne czy nieopatrznie, czy też może w złości,
karę za swój czyn dostaniesz najokrutniejszą...Jak syzyf ze swym kamieniem, tak ty za swe winy,
będziesz wielokrotnie bez skutku przepraszał,
jak zawsze myśli cię w błędne koło wprowadziły,
gdzie mizerne jest słowo przepraszam...Za każdym razem gdy spoglądasz w oczy,
znów się na usta ciśnie to słowo
i choć wiesz żeś w błędzie, żeś łzami koszulę moczył,
to myślisz jak rozwiązać to zdrowo...Mi jedynym co na myśli przychodzi do głowy,
gdy kolejną już łzą stół wilgotny zraszam,
to paść na kolana i tymi właśnie słowy:
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam...A najgorsze jest to, jak się czuję bezsilny,
a od tego wszystkiego mi się gorzej zrobiło,
bo wciąż jestem wszystkiemu winny,
a mam wrażenie, że przepraszam nic nie zmieniło...Nie wiem jak przekazać ci mogę inaczej,
ogrom skruchy i smutku mojego,
gdybym mógł tylko cofnąć się w czasie,
nie doszło by wtedy do tego wszystkiego...Czuję się teraz twej miłości niewarty
i chciałbym najlepiej się zapaść pod ziemię,
w tym stanie, jestem na drobne rozdarty.
Zrobiłbym wszystko, żeby odkupić winy u ciebie.