Rozdział 9

5 1 2
                                        

Uciekali ile sił w nogach, bojąc się, że ktokolwiek ze straży ich zauważył. Całe szczęście słońce zaczęło już zachodzić, więc ciężej będzie ich znaleźć. Zatrzymali się dopiero, wtedy gdy poczuli że są bezpieczni, chociaż ciężko mówić o poczuciu bezpieczeństwa wiedząc, że psy Straży mogą ich wytropić.
- Musimy ruszać dalej, nie jestem pewna, w którą stronę dokładnie, ale jakoś nas wyprowadzę- powiedziała Lyra łapiąc oddech. Bez odpoczynku ruszyli w dalszą podróż.

Eldora nie ufała jej i bardzo sceptycznie podchodziła do towarzystwa satyryki. Jak razem z Nishą zostały porzucone przez boskich rodziców w lesie to właśnie satyrowie opiekowali sie nimi. Jednak gdy dziewczyny były wystarczająco rozumne to dotarło do nich że satryrowie tak naprawdę używały ich jako przynęty, nie tylko do polowań, ale też, by okradać niewinne istoty zagubione w tym niekończonym się lesie. Eldora nie lubiła mówić o swoim dzieciństwie. Jeżeli ktokolwiek dowiedział się, że jest dosłownie córką Boga już dawno była by sprzedana straży. O jej spokrewnieniu z Bogiem wiedziała tylko jej siostra i Helios.

Helios i Lyra szli przed nią, dziewczyna nie rozumiała czy to dlatego, że on naprawdę nie chcą z nią przebywać, czy to jakieś podstępne sztuczki satyryki. Bała się że straci jednego znajomego który jest jej biletem do chwały i bycia zauważonym przez ojca.
- Zagraj cos jeszcze- zachęcał Lyre klaszcząc w dłonie.
- No dobra, ale to już ostatni występ- zaśmiała się poprawiając wlosy i kontynuując granie na fletni.
Helios zatrzymał się na chwilę i odezwał się do Eldory.
- Nie sądzisz, że przydałby się nam ktoś taki w drużynie?- chciał zacząć rozmowę z koleżanką, ale wybrał chyba najgorszy temat, bo dziewczyna tylko spiorunowała go chłodnym spojrzeniem tak mocnym, że nawet spod jej grubej grzywki dało się wyczuć, że nie spodobał się jej ten pomysł.
- Po pierwsze radzimy sobie super w duecie, a po drugie Minotaur zrobiłby z niej dywaniki jak tylko podeszłaby do niego- burknęła niechętnie.
- Co cię ugryzło? Od opuszczenia tej wioski dziwnie się zachowujesz- Helios nie wiedział że tą rozmową właśnie kopie sobie swój własny grób.
- Ojej przepraszam, że jestem jedyną osobą, która ma mózg, a nie kupkę suchej trawy jak ty i widzę, że coś tu nie gra- machnęła ręką zrezygnowana- Nie ważne i tak nie zrozumiesz- Helios złapał Eldora za rękę, żeby ją zatrzymać, a wesoła muzyka grana przez Lyre ucichła. Wiatr się nasilił lekko muskając włosy trójki znajomych, a w powietrzu dało się wyczuć zagęszczająca się atmosferę.
- To pomóż mi zrozumieć, jestem tu parę dni. Czy przez ten czas w ogóle pomyślałaś o tym jak ja sie czuję? Nie chcę się z tobą kłócić po prostu muszę jak najszybszej wrócić do domu. Fajnie było zostać w krainę z magią, bo nie mam takich rzeczy u siebie, ale nie przesadzajmy nie jestem żadnym hiperpoteżnym magiem, który zbawi waszą krainę przed tytanem Kronosem czy coś tam- próbował się uspokoić, bo wiedział że paplanie pod wpływem emocji nie pomoże a kłótnia w drużynie to ostatnia rzecz, która przydałaby im się w tej chwili.
- Nie, wiesz co zapomnij nie chce teraz z toba o tym rozmawiać-
- Dlaczego? Czego się tak boisz? Jesteś realnie magiczną pół czarodziejką, poradzisz sobie bezemnie-.
- Tego, że chcesz mnie porzucić, zostawisz w połowie podróży, ja też mam swoje motywacje ale potrzebuje kogoś takiego jak ty! Wiesz jak wygląda mój dzien od co najmniej 5 lat?! Budzę się, czekam aż w końcu zjawi się ktoś kto łaskawie wyjrzy zza czubka własnego nosa i pomoże obalić rebelię i idę spać, bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale jesteś jednym czubkiem z białymi włosami, który jeszcze żyje!- Rozumiem, że chcesz wrócić do rodziny, uwierz mi ja też, ale magia cię wybrała!-
- Nie właśnie nie rozumiesz, nie o to..- nawet nie dokończył zdania, bo dziewczyna agresywnie mu przerwała.
- Nie to ty nie rozumiesz w tej krainie masz nóż w rece albo w plecach- zatrzymała się w połowie zdania i otarła oczy- Mam już dość noża w plecach Helios- odwróciła się i nie myśląc dużo pobiegła w głębię lasu. Helios już miał się za nią rzucić, ale Lyra go zatrzymała.

- Ja z nią porozmawiam- poprawiła włosy i pobiegła za brunetką.
Całe szczęście nie uciekła daleko. Siedziała pod jednym z drzew z twarzą w kolanach.
- Hej myślałam, że przyda ci się ktoś do towarzystwa- powiedziała Lyra cicho siadając obok dziewczyny.
- Czemu tu jesteś?- zapytała pociągając nosem- Nie znoszę satyrów-.
- Oj trochę mocne słowa, ale rozumiem- Eldora podniosła głowę i spojrzała na satyrę z niedowierzaniem- przykro mi, jeżeli jakiś satyr cię skrzywdził, sama wychowywałam się wśród nich i wiem co potrafią zrobić, ale nie musisz tak negatywnie podchodzić do mnie. Chce wam pomóc-.
- Ale dlaczego? Mogłaś wydać nas straży i być bogata lub po prostu nas okraść, czemu chcesz nam pomóc?- Eldora naprawdę nie potrafiła tego zrozumieć.
- Mam już dość rządów Kronosa a każdy wie, że tylko mag może zagrozić magowi. A poza tym wydajecie się naprawdę uroczym duetem, trochę jak siostra i brat-.
- Przecież my nawet nie wyglądamy podobnie-.
- Nie musicie wyglądać podobnie, żeby być rodziną- uśmiechnęła się do niej ciepło i był to pierwszy raz w życiu Eldory, kiedy fakt że rozmawia z satyrem nie sprawiał że czuła się niekomfortowo.

Mimo jej słonecznego wizerunku to jej siostra bardziej była tym potulnym barankiem uwielbianym przez innych, ona natomiast zawsze zachowywała bezpieczny dystans, zupełnie tak jakby nie chciała "poparzyć" bliskiej jej osoby.
Satyrka pomogła jej wstać i wróciły do Heliosa. Chłopak nie odezwał się ani słowem tylko z uśmiechem patrzył na fakt, że jego przyjaciółce nic się nie stało. Czuł się tak jakby na ułamek sekundy wrócił do domu, do rodziny. Poczuł to ciepłe uczucie, kiedy widział mamę i Hermesa razem siedzących przy kuchennym stole.
Jednak dziewczyny patrzyły się na niego z wyraźnym zszokowaniem, było z nim coś dziwnego, on świecił lekkim światem, jak prawie spalona żarówka. Dziewczyny patrzyły na niego z szokowanymi twarzami.
- Co jest? Cos się stało?- zapytał.
- Ty świecisz! To się stało- niezręcznie zaśmiała się satyryka podskakując do chłopaka.
- Serio?! Znaczy nie widzę cieni teraz ale.. Serio świece?- satyrka śmiała się razem z chłopakiem- Dlaczego ja nie widzę tego światła?-
- Motyle tez nie widząc tego jak super mają skrzydła- powiedziała z uśmiechem podchodząc do chłopaka i satyryki. Po chwili Helios ot, tak zgasł i wszystko wróciło do normalności. Eldora jednak dalej obserwowała go kątem oka. Helios miał moce jak jej ojciec. Zrozumiała jak niebezpieczne będzie podróżować z kimś, kto został obdarowany boskimi prawie mocami, ale wolała spalić sobie oczy patrząc prosto w słońce niż nigdy więcej nie spojrzeć na nie wcale. Albowiem zobaczyła w swoim przyjacielu źródło nowej nadziei i głęboko wierzy w to, że zmieni on świat. Niestety była też świadoma, że jego moc może pójść w dwie ścieżki, światła lub ognia. Zastanawiała się, która ścieżką podąży jej nowy kolega.

Probowali ponownie znaleźć szlak prowadzący do labiryntu. Postanowili zrobić sobie krótki postój, ale nawet nie wiedzieli, kiedy zasnęli. Obudziły ich poranne promienie światła padające przez bujne korony drzew. Lyra szybko poderwała się i zaczęła przeszukiwać torby. Ktoś ich okradł, nie mieli jedzenia ani talarów. Normalnie nie byłoby z tym problemu, ale do labiryntu jeszcze długa droga a bez jedzenia i wody nie poradzą sobie.
- Przeklęte gnomy! Musieli zakraść się do nas jak spaliśmy- stwierdziła Eldora
- Jeszcze jest nadzieja, widzicie tamten szlak, musi prowadzić do jakiejś wioski, pewnie należy do satyrów lub elfów na pewno nam pomogą- Lyra próbowała nie siać paniki, chociaż sama też była strasznie zirytowana.
- A nie możemy po prostu iść do labiryntu?-
- Niestety nie, ale komu w drogę temu czas!- satryka starała się zachować resztę optymizmu.
Niechętnie wstali i zbaczając ze szkalu poszli szukać drugiej wioski.

Vice VersaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz