Rozdział 15

3 0 0
                                        

Nawet nie musieli skradać się do pokoju pracowników, mieli w końcu uniformy i de facto pracowali tutaj, więc nie za bardzo stresowało ich chodzenie po mrocznym zapleczu kasyna. Cicho otworzyli kanciapę, w której całe szczęście nikogo nie było. Podeszli do swojej szafki i probowali ją otworzyć. Oczywiście zamknięte.
- Ty się tym zajmij, a ja polecę po sejf z gabinetu-
- Serio chcesz mu pomóc?- chłopak nie zrozumiał zdziwienia dziewczyny.
- A ty nie?- zapytał.
- Błagam kalafiorowy łbie, nie widzisz, że coś z nim nie tak?-
- Jak na córkę słońca jesteś dość zimna- zażartował, ale Eldora zachowała kamienny wyraz twarzy- Spokojnie, pomoże nam uciec i możemy go zostawić gdzieś po drodze-

Wstał i wolnym krokiem zakradł się do gabinetu Meduzy. Lekko odchylił drzwi i zobaczył, że kobiety tam nie ma. Odetchnął z ulgą i wślizgnął się do środka. Od razu podbiegł do mocarnego sejfu. Niestety ani drgnął. Nie dało się go ani otworzyć, ani przesunąć czy wyrwać. Nagle usłyszał kobiecy głos na korytarzu, spanikowany wskoczył pod biurko z nadzieją, że nikt jeszcze go nie zauważył.
- Mówię ci, pracują jak mróweczki- zaśmiała się donośnie Meduza, zamykając na klucz drzwi gabinetu- Oczywiście, że biznes się kręci, chociaż ostatnio jedna kanalia niepokojąco zaczęła wygrywać, ale zajmę się tym osobiście- wstała i podeszła do okna zaczerpnąć świeżego powietrza.

Helios nie wiedział, co w niego wstąpiło, czuł jakby ktoś, przejął nad nim kontrolę. Zupełnie tak jak przy minotaurze. Gwałtownie wyskoczył spód biurka, chwytając za kawałek drewna zabezpieczający okno. Meduza nie zdarzyła nawet zareagował, bo spadające z ogromną siłą okno stworzyło coś w stylu małej gilotyny, odcinając jej głowę, która bezwładnie poleciała w dół. W pokoju rozbrzmiał dźwięk tłuczonej szyby. Helios przestraszony hukiem odskoczył od Meduzy, mimo wszystko poczuł jak krew kobiety, ochlapała mu ręce. Oczywiście, że bał się bycia w tym samym pokoju co ona i czuł się zagrożony, lecz sam fakt, że właśnie zabił bezbronną kobietę przy pomocy okna, przyprawiał go o mdłości.
- Strasznie przepraszam- powiedział, odkładając bezgłowe ciało meduzy na podłogę. Patrzył na nią z przeszklonymi oczami. Śmierć minotaura nie wywołała w nim tylu emocji, bo przecież minotaur sam chciał go atakować, ale meduza była w pełni bezbronna. Była zwykłą kobietą, która mogla zmienić dwójkę dzieci w kamień bez machnięcia ręką, ta jednak dała im szansę, a teraz leżała martwa na podłodze własnego gabinetu i to bez głowy.
Wtedy zobaczył, że na szyi miała naszyjnik z kluczem. Delikatnie go ściągnął i włożył do sejfu. Pasował idealnie. W środku znajdował się zwykły kask rowerowy obłożony dziwnym rodzajem skóry. Chłopak zdezorientowany wyciągnął go i wybiegł z gabinetu. Szybko wskoczył do kanciapy pracowników i zobaczył Eldore, która akurat wyjmowała ich rzeczy z szafki.
- Wszystko dobrze? Czyja to krew?-zapytała.
- Meduzy- wydukał.
- ZABIŁEŚ MEDUZE? Czemu zabijasz wszystko, co stoi ci na drodze?!-
- Nie wiem jak to się stało! Samo tak wyszło!-
- Jak to mogło wyjść samo?!- nikt nie spodziewał się, że Helios kiedykolwiek skrzywdzi inną ludzką osobę, a jednak.

Nagle usłyszeli ruch za sobą. Był to Elias ledwo chodził i wyglądał jak siedem nieszczęść. Był mocno obity a do tego krwawił z nosa i rozciętej wargi.
- Straż, wywarzyli drzwi. Nie mamy drogi odwrotu- powiedział na jednym oddechu- Wiedzą, że tu jesteście i chcą was zabić!- widać było po nim, że jest szczerze przerażony.
Heliosa znowu zaczęło okrążać to niekomfortowe ciepłe uczucie jak w lesie. Po wzroku Eldory domyślił się, że ponownie świeci.
- On tak normalnie?- zapytał Elias, oczywiście został zignorowany
- Oddychaj, musisz zachować spokój, bo jeszcze coś się stanie- Eldora próbowała coś wymyślić. Jej drużna składała się ze świecącej bomby, która w każdej chwili może wybuchnąć światłem lub ogniem oraz poturbowanego prawie starca. Dziewczyna westchnęła.
- Mam plan, ojcowie mówili mi, że jak będę, w sytuacji zagrażającej życiu to mogę skorzystać z jednorazowego amuletu, żeby nie tracić dziecka, wezmą mnie z powrotem do siebie-
- Do siebie?- zapytał zdezorientowany chłopak, głęboko oddychając.
- Do boskiej krainy głęboko w chmurach, no wiesz do siebie- wyjaśniła.
- Czemu dopiero teraz się dowiaduje, że jesteś półbogiem- Elias był widoczne oburzony.
- To nasza jedyna ucieczka, chociaż nie wiem, czy amulet obejmuje też osoby z zewnątrz-
- To najgorsza ucieczka i ja się na to nie piszę!- wyjaśniał Elias.
- Ja jej ufam, a jeżeli chcesz to se tu zostań. Masz ten dziwny kask- powiedział rzucając do niego chełm, mężczyzna ledwo go złapał i włożył do cylindra jak prawdziwy magik.

Usłyszeli głosy ludzi ze straży. Szybko wybiegli i schowali się w gabinecie Meduzy. Barykadują drzwi od wewnątrz.
- Zabiliście Meduzę?!- Elias nie wiedział, czy był pod wrażeniem, czy przerażeniem, sam chciał nie raz odciąć jej ten narcystyczny łeb, ale nie odważył się nawet podejść do kobiet. Wszystko przez te jej okropne wężowe włosy, nie mówił o tym nikomu, ale panicznie bał się węży. Ich dziwne ciałka i styl bycia był dla niego tak okropny, że przyprawiał go o ból głowy.
- Dawno i nie prawda- skomentował Helios próbując nie eksplodować
- Musimy się znaleźć w sytuacji śmiertelnej- przypomniała Eldora wyjmując zapałki z torby- Podejdziecie do okna-
- Chciałbym zauważyć, że to tragiczny pomysł, a jak wszyscy umrzemy to będę was nękać w koszmarach- fukną Elias.
- Mogę sobie wsiąść twoje ciało jak umrzesz?- zapytał Elos. Co dziwne Helios też go słyszał.
- Kto to powiedział?- zapytał zdezorientowany blondyn.
- Też go słyszysz? Współczuję- skomentował Elias- Jest straszny i niewychowany-
- Jestem twoją duszą, jełopie, sam jesteś straszny i niewychowany- wtrącił Elos
- Co się teraz dzieje?- zapytała zdezorientowana Eldora która jako jedyna nie miała pojęcia o gadającym cieniu. Widocznie słyszał go tylko właściciel i stuprocentowi magowie, co prawda dziewczyna widziała, że jego cień dziwnie faluje, ale nic poza tym.

Nagle usłyszeli jak Straż próbuje dobić się do gabinetu. Eldora błyskawicznie chwyciła za dwójkę znajomych i wyskoczyła z nimi przez okno. Nie dało się poznać kto krzyczał głośniej. Z ogromną szybkością spadali ku ziemi i akurat, gdy mieli się roztrzaskać poczuli jak coś łapie ich i zaczyna ciągnąć do góry.
- Helios i ty tam, poznajcie moich rodziców- powiedziała niechętnie w momencie, gdy chmury zaczęły się rozsuwać odsłaniając nowy, magiczny i zapierający dech w piersiach krajobraz.

Vice VersaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz