Rozdział 12

7 1 9
                                        

UWGA!!

Czytacie teraz nie edytowane części książki, przez słaby odzew i szkołę porzuciłam ten projekt. Żal jednak było mi zostawić to wszystko w tyle dlatego dodam dziś wszystkie na chwilę obecną 25 rozdziałów z nadzieją że kiedyś wrócę do Vice Versum. Mam nadzieję że mimo błędów, powtórzeń i tym podobne bardzo milo będzie wam się czytało następne rozdziały.
Dziękuję za uwagę.

Nb.


Niepewnie weszli do środka. Poczuli przytłaczający ich zapach oraz chłód odbijający się od kamiennych ścian. Helios ściągnął gogle, które nie były zbyt użyteczne na zimnych murach labiryntu. Nie widzieli i nie słyszeli minotaura, wiec jeszcze oddychali spokojnie.
- Chloris- szepnął do rękojeści, wyciągając roślinną broń.
- Co ty robisz? Chcesz walczyć z minotaurem?- dziewczyna puknęła kolegę w środek głowy, prawie strącając gogle z jej czubka.
- Oczywiście, że nie! Ale lepiej być przygotowanym co nie?- machną lekceważąco.

Kroczyli wolno po nieskończonych zakrętach, przy okazji wpadając w niejedną ślepą uliczkę. Co dziwne jeszcze ani nie widzieli, ani nie słyszeli minotraura. Czuli jakby cały czas chodzili w kółko. Helios od zawsze miał okropną orientację w terenie, potrafił zgubić się podczas drogi do domu i gdyby nie nazwy ulic to nie jeden raz pewnie musiałby spać na ulicy. W Mittori nie było lepiej, wysokie drzewa i dziwne ścieżki nie pomagały chłopakowi. W labiryncie było tak cicho, że z paru metrów dało się usłyszeć niespokojny oddech dwójki przyjaciół. Nagle coś przerwało tą niepokojąca cisze. Był to okropnie donośny stukot kopyt, z których dało się zrozumieć, że bestia jest ogromna i ogromnie ciężka, bo ziemia aż drżała, gdy przechodził obok. Eldora i Helios zamarli w bezruchu czekając, aż minotaur odsunie się od nich. Wymienili się przerażonym spojrzeniem i niechętnie ruszyli dalej w głąb korytarzy. W głowie Heliosa wirowały wizję tego, jak wygląda ich przeciwnik, wyobrażał sobie umięśnionego jakby człowieka z nogami i głową byka. Zastanawiał się tylko czy ma dłonie, czy kopyta. Domyślał się, że prędzej czy później pozna odpowiedzi na nurtujące go pytania.

Im głębiej wchodzili w labirynt, tym gorszy stawał się chłód tego miejsca, a nieprzyjemny zapach jakby rozkładającego się mięsa. Wtedy za zakrętem zobaczyli najobrzydliwszy obraz, jaki ktokolwiek kiedykolwiek mógłby sobie wyobrazić. Stosy kości walających się po ścieżce, niektóre jeszcze miały mniej więcej kształt szkieleta, ale w większości przypadków były one połamane i niechlujnie rozrzucone. Helios nie jedno w życiu widział, ale coś takiego wyglądało gorzej niż wszystkie jego traumatyczne wspomnienia razem wzięte. Starał się nie myśleć o tym za dużo, ale wizja tego, że on i Eldora też mogą na zawsze stać się martwą dekoracją labiryntu, przyprawiała go o zawroty głowy.
- To jego zasługa?- zapytał, powstrzymując się, by nie zwymiotować, Eldora niestety nie dała rady i odwracając się od chłopaka, zwróciła cała zawartość swojego żołądka.
- Wybacz- powiedziała, poprawiając włosy.
- W pełni rozumiem- odpowiedział.

Próbując ignorować dźwięki pękających kości pod ich butami, szli dalej. Kości uwierały Heliosa w nogi a cienkie podeszwy jego butów, nie pomagały w ciężkim spacerze. W końcu dotarli do centrum labiryntu. Była to niewielka arena coś jakby pół szkolnego boiska do piłki nożnej. W jej centrum wisiał obraz. Przedstawiał płaskie złociste stepy z ogromnymi drzewami, które przypominały ziemskie baobaby tylko o wiele większe i z bardziej rozbudowaną koroną. Niestety ich największym problemem był minotaur, który siedział w samym środku areny, jakby wyczekując Heliosa i Eldory.
- Zrobimy tak, ja go rozkojarzę a ty wbiegnij do obrazu i czekaj na mnie-
- To okropny pomysł- nie zdarzyła nawet wyjaśnić, dlaczego ten pomysł był tak okropny, bo chłopak przerwał jej w połowie zdania
- To może twoja wojna, ale to, co teraz się stanie nie jest twoją bitwą. Tylko moją. Nie jeden raz uciekałem przed czymś większym i silniejszym ode mnie dam rade- obiecał jej, chociaż nie wiedział, czy da rade dotrzymać tej obietnicy.
- Jak umrzesz to cie wskrzeszę i własnoręcznie uduszę- zagroziła mu, chowając się zza rogiem.

Helios zacisnął dłoń na sztylecie i zaczął krzyczeć by przyciągnąć uwagę bestii. Zadziałało lepiej niż myślał bo minotaur od razu odwrócił się do niego. Miał prawie trzy metry i wyglądał jak humanoidalny byk z napakowaną klatą, na której nosił skórzany tors od zbroi. Gdyby nie nagły zastrzyk adrenaliny chłopak stałby tam i dał się staranować na oczach Eldory. Jeszcze nigdy nie biegał tak szybko i szczerze mówiąc nawet nie wiedział że tak potrafi. Wszystko szło jak po maśle, jeszcze jeden zakręt i powinien bez problemu wskoczyć w obraz. Jednak był to ślepy zaułek odcinając go od jedynej drogi ucieczki. Nie zdarzył wyhamować i uderzył bokiem w ścianę z pełną prędkością upuszczając roślinny nożyk na ziemie. Sztylet zamrugał pare razy schował ostrze spowrotem do rękojeść wydając charakterystyczny dźwięk metalu. Obolały chłopak padł na ziemię podnosząc broń, wtedy z drugiego końca korytarza rozbrzmiał gardłowy ryk minotraura, który mroził krew w żyłach blondyna.
- Chloris!- krzyknął, jednak ostrze nie wysunęło się z rękojeści. Spanikowany uderzył nim o dłoń parę razy, ale nic nie pomagało. Widząc jak minotaur pędzi w jego stronę czuł jakby serce miało mu wybuchnąć. Życie przeleciało mu przed oczami i mimo iż było dość smutne i nudne to nie chciał jeszcze go tracić. Gdy minotaur był już tuż przed nim chłopak szybko padł na kolana. Czuł jakby świat się zatrzymał kiedy głowa minotaura znalazła się pare centymetrów przed nim a jego rogi cudem nie przebiły mu czaszki na wylot. Wtedy poczuł jak rękojeść w jego dloni zaczyna wibrować, niewiele myśląc wbił ja w oko przeciwnika. Czuł się jak marionetka, jakby stracił kontrolę nad własnym ciałem. Kierowany przez morderczego lalkarza, który wystawia swój brutalny pokaz.
- Chloris!- powtórzył a ostrze jak poparzone wystrzeliło z rękojeści
Ciężko było stwierdzić kto bardziej przeżywał atak, wyjący z bólu minotaur, który odrywał swoje rogi od ściany czy Helios, który musiał wyciągnąć sztylet z okiem byka. Chłopak szybko prześlizgnął mu pod nogami i wdrapując się na plecy minotaura zadał jeszcze parę ciosów w grubą szyję besti. Nie wiedział, czy przemawia przez niego instynkt przetrwania, czy wściekłość za każdego, który próbował przejść labirynt a finalnie został w nim na wieki. Po chwili minotaur bezwładnie upadł z hukiem. Helios nie potrafił zrozumieć co w niego wstąpiło, nigdy nie zachowywał się agresywnie. Gdy wiedział, że minotaur nie żyje poczuł się tak jakby ktoś odciął sznurki trzymające go w pionie.

- Fuj fuj, ale ohyda- zaczął panikować po tym jak zobaczył krew na ostrzu, otarł ja szybko o sierść minotaura i schował jest ponownie obok paska. Spojrzał na swoje dłonie upaprane w błocie i krwi. Nie wiedział, czy należała do niego, czy do besti, ale szczerze wolał nie znać odpowiedzi na to pytanie. Zewnętrzną stroną nadgarstka otarł oczy i dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo boli go bark. Ledwo chodząc dotarł do centrum labiryntu. Nie chcąc już dłużej być tutaj resztą sił dotkną płótna wnikając w nową stepową kraine. Poczuł jakby został wciągnięty przez ogromny odkurzacz. Przez chwilę wirował w ciemnym tunelu by obudzić się w nowej krainie, niestety zemdlał nim zdarzył otworzyć oczy.

Vice VersaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz