Rozdział 18

1 0 0
                                        

Maszerowali w mocnym słońcu, ledwo przedzierali sie przez wysoką trawę dorastająca im niemal do kolan. Czuli jakby zaraz mieli się rozposcic. Prócz okazjonalnych krzewów i karłowatych drzewek nie wiedzieli nic co by przykuło ich uwagę. Oparli sie o gigantyczne drzewo by chociaż na chwilę odpocząć. Elodra cały czas agresywnie poprawiała ogromne włosy, widać było że zaczęły jej przeszkadzać.
- Wszystko ok?- zapytał Helios naciągając na oczy termowizyjne gogle by jakkolwiek ochronić się przed słońcem.
- Nie, nie jest ok. Irytują mnie te włosy, Nisha zawsze przycinała je tak by zasłaniały mi oczy ale teraz ledwo mogę chodzić- narzekała podnosząc opadająca i puchatą grzywkę
- Czemu ich nie zwiążesz?- zapytał Elias jakby to było oczywiste
- Musze sie oduczyć leczenia wzorkiem i przejść do leczenia dotykiem, to łatwiej będzie kontrolować. Teraz na przykład średnio moge je związać bo cała moja energia będzie się marnować- wyjaśniła
Ciężko oddychali, byli zmęczeni i dalej nie wiedzieli dokąd mają iść. Helios niechętnie patrzył na świat w dziwnych barwach gdy nagle zauważył jakiś ruch w polu. Poderwał głowę i spróbował rozpoznać kształty. Były to cztery sylwetki zmierzające w ich stronę.
- Cos się zbliża- powiedział szeptem żeby tajemnicze istoty tego nie usłyszały. Złapał za rękojeść i byl gotowy do walki. Eldora i Elias staneli tuż za nim żeby w razie wypadku wspierać go w bójce.
- Poddajcie się śmiertelnicy albo poczujecie smak naszej mocy!- krzyknął doniosły głos zza zarośli. Brzmiał jakby dziecko udawało głęboki i męski głos
- Nie?- Helios nie wiedział jak na zareagować, nie wiedział co zaraz wyskoczy zza wysokiej trawy ale nigdy nie spodziewał się tego co zobaczył. Z pola powoli wynurzyła się czwórka.. gnomów?
- Oddajcie nam swoje złoto!- zarządzał- Albo posmakujecie moc Gromowładnego Witoldiusza!- Gnom ubrany był w "szaty czarodzieja" z najtańszego sklepu z kostiumami na halloween. Jedyne co było prawdziwe w jego stroju to dluga pokołtuniona broda. Na plecach nosił lekko zniczone pudełko do gry w "Kroniki smoczych lochów" przywiązane do niego grubym sznurkiem.
- Czym w jesteście?- Eldora ledwo mogła pochamowac śmiech
- Jesteśmy prawowitymi Władcami Magi. Nazywam się Zygfryd II- przedstawił się gnom którego twarz ledwo wystawała ze zbroi rycerskiej.- Oto nasz Nożownik, jest prawdziwą bestią- ostrzegł Zygfryd. Chociaż Nożownik sam w sobie przypominał dość sporą kule z twarzą i krótkimi łapkami w których trzymał dwa sztylety.
- A to bestia która wytresowalismy, nazywa sie Maciek- pochwalił sie dumnie Witoldiusz. Był to smok. Przynajmniej to coś starało się udawać smoka, bo nie trzeba było być znawcą smoków by zrozumieć że tak naprawdę były to tylko dwa nieduże gnomy które stały na sobie w kiepsko uszytym kosttiumie smoka.
- Super, kończycie ten cyrk i dajcie nam spokój- westchnął Elias niechętnie wstając spod drzewa
- Taki jesteś wojaku? Przekonajmy się. Wyzywam cię na pojedynek! Niech kości zadecydują o waszym losie- odrzekł z pogardą Witoldiusz, szybkim ruchem zdjął planszę z pleców. Elias podirytowany przewrócił oczami. Gdy tylko gnom otworzył planszę w czuć było jakby świat się zatrzymał. Wysoka trawa zamarła w bezruchu a chmury zatrzymały się na błękitnym niebie. Cała trójka wymieniła zdezorientowane sprzojrznie.
- Gre czas start- klasnął w dłonie a kości samoistnie wyleciały z pudełka. Puste pudełko rozbłysło pomarańczowym światłem. Po chwili zamiast grupy gnomów stali przed nimi przewdziwi ludzie. Mięli dobrze wykonane szaty i zbroje a ich "smok" też był realny, ale co najważniejsze teraz wyglądali naprawdę groźnie
- Rasa i imie?- zapytał czarodziej
- Elias człowiek- odpowiedział zdezorientowany
- Zmienimy to, jesteś Hector mroczny elf pokrzywdzony przez los z klątwa wiecznego pecha- zaśmiał się Witoldiusz
Elias poczuł jakby ktoś złapał go za uszy próbując je rozciągnąć, nim się zorientował jego skóra była szara a uszy szpiczaste jak u prawdziwego elfa.
- Hector wszystko dobrze?- Helios chciał powiedzieć Elias ale czuł jakby ktoś przekręcał jego słowa
- Nie odzywajcie się bo uznam że też gracie, to walka jeden na jeden- uśmiechnął się. Helios i Elodora lekko odsuneli się do tyłu nie chcąc mieszać się w tą dziwną planszowke.
- Co mam robic?- zapytał Elias
- To bardzo proste. Ja potężny mag, właśnie wracam z podróży razem z mają kompanią, gdy nagle zostajemy zaatakowani przez mrocznego elfa Hectora i jego mało istotnych pomocników. Rzucam kością 20 żeby zaatakować, użyje płonącej kuli!- czarodziej rzucił kostką która zatrzymała się na 16- Bez proboemu trafiam a elf otrzymuję obrażenia-
- Jakie obrażenia?- Elias nie dostał odpowiedzi bo poczuł się jakby na chwilę włożyli go prosto w rozżarzone ognisko- Co jest!?- aż podskoczył próbując strzępach rozpalony popiół z ubrania
- Twoja kolej- uśmiechnął się krzywo Witoldiusz
- Strzelam z łuku?- niechętnie rzucił kośćmi, wypadła 3. Czarodziej zaśmiał się donośnie
- Nie dość że nie trafiasz to upadającą strzała wbija ci się w stopę- nim dokończył zdanie Elias poczuł ogronmy ból jakby stanął na gwóźdź
Elias jeszcze pare razy próbował zaatakować ale nie wyrzucał więcej niż 8, przez co każdy jego atak albo nie trafiał albo obracał się na niego atakując go. Widać że gobliny czerpały z tego chorą satysfakcję.
- Stop, dołączam do gry!- przerwał Helios który nie mógł już patrzeć na cierpienie kolegi. Elias już nawet nie próbował go powstrzymywać.
- Dobrze dobrze, ja wybieram mojego barbarzyńcę- Nożownik dosiadł się do planszy- Kim jesteś?-
- Helios, władca nieba, półbóg i czarodziej- wymienił wszystko co przyszło mu do głowy z nadzieją że to doda mu szansę do wygrania gry.

Rozgrywka zaczęła się na poważnie. Helios i Elias rzucali kośćmi walcząc o życie. Nie ważne ile punktów na kości im wypadło, Witoldiusz zawsze znajdywał wytłumaczenie przekręcając ich ataki na nieefektywne. Eldora nie mogła już patrzeć na tą niecodzienną walkę ale wiedziała że jak dołączy to tylko zmniejszy ich szansę na wygraną lub przeżycie. Zamiast tego zakradła się do pudełka po grze z nadzieją że znajdzie tam jakieś podpowiedzi.
- Używam.. boskiej mocy piorunów?- Heliosowi już kończyły się pomysły, rzucił kostką i wypadło na 10.
- Bogowie są po naszej stronie i piorun nie trafia w żadnego z nas- Helios miał już tego po dziurki w nosie. Przypominało mu to granie w gry z dzieciakami którymi opiekował się Hermes, z dziecakami które nie potrafią przegrywać i zrobią wszystko żeby kontynuować grę.
- Stop! Przerywam grę!- krzyknęła Eldora
- Obyś miała dobry powód bo inaczej zamienię cię w osła- zaśmiał się Witoldiusz
- Wylosowanie 20 działa jak zaklęcie. Mam plan, dołączam do gry- powiedziała, widać było że Heliosowi i Eliasowi nie za bardzo podobał się ten pomysł
Dziewczyna wzięła kość w dłonie i rzuciła. Kostka zachwiała się momentalnie by finalnie wyrzuć 20 punktów.
- Używam mocy ognia by zniszczyć tą gre- uśmiechnęła się. Witoldiusz nie zdążył nawet wypowiedzieć kontrataku na zaklęcie ponieważ planszą zaczęła pulsować po czymś rozpadła się w dorbny mak. Wszystko wróciło do normy, Elias wyglądał jak zawsze, świat wrócił do życia a grupa goblinów ponownie była grupą gobilnów.
- Dajcie mi tersz jeden powód dla którego muszę was oszczędzić- ostrzegł ich Elias wstając i wolno maszerując w stronę grupy. Złapał Witoldiusza za kołnierz i podniósł go w górę.
- Mamy rydwan i rożne mapy! Do tego możemy was podwieźć do najbliższej wioski! A teraz puść mnie prosze- błagał przerażony gnom, Elias niechętnie odłożył gnoma na ziemię. Reszta władców magi wynurzyła dość niewielki pojazd. Cała grupa ledwo się zmieściła i ruszyła w kierunku zachodzącego słońca.

Vice VersaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz