Część 3

4 1 6
                                    

Pomimo niezapowiedzianej wizyty Nefalema, reszta tygodnia przebiegła Lyndonowi w spokoju. Względnym spokoju. Po tym jak Nefalem pojawił się bez zapowiedzi, w stan gotowości postawiono większą liczbę Wartowników. Dyrekcja nie zamierzała pozwolić aby ponowny incydent miał miejsce na terenie szkoły. Nawet Tyrael jako lider Horadrimów musiał wcześniej umówić się na wizytę w murach szkoły jeśli chciał rozmawiać z dyrekcją.

Lyndon praktycznie nie opuszczał terenu placówki z własnej woli. Jednak pod koniec drugiego tygodnia, Zoltun zaproponował by mężczyzna potowarzyszył mu w załatwieniu kilku sprawunków dla szkoły na targu. Lyndon wiedział, że może odmówić i podać powód odmowy. Ale nie zrobił tego. Zgodził się.

Tak, więc mężczyźni znaleźli się na targu, ochraniani przez strażników. Strażnicy byli bardzo czujni, bo wiedzieli że czempion może się kręcić gdzieś w okolicy.

- Lyndon! - ktoś zawołał.

Brunet rozpoznał wołający go głos. Należał do Kormaca, byłego Templariusza.

- Kormac - Lyndon odparł.

Mężczyźni stali w odległości jaką wyznaczali strażnicy. Nie zamierzali przepuścić wojownika do przyszłego nauczyciela.

- Dobrze cię widzieć - Kormac powiedział.

- Ciebie również - Lyndon odpowiedział.

Zoltun zauważył, że były Templariusz chciałby podejść i przywitać się z dawnym towarzyszem broni. Nie zauważył w jego towarzystwie ani Nefalema ani Zaklinaczki. Był całkiem sam.

- Jest sam, przepuście go - rozkazał.

- Profesorze Kull, jest pan pewien? To może być podstęp - odparł jeden ze strażników.

Strażnicy mieli pełne prawo wyrazić swoje wątpliwości przed wykonaniem rozkazu. Jeśli mieli ku temu powody to kwestionowali rozkaz, pytając czy ich przełożony jest pewny swojej decyzji.

- Tak, jestem pewien. Poza tym, jest nieuzbrojony - Zoltun odparł i zauważył.

Strażnicy uważnie spojrzeli na rosłego wojownika. I faktycznie, mężczyzna był nieuzbrojony. Nie miał na sobie pancerza, ani nie miał przy sobie tarczy bądź miecza. Jedynie wiązaną sznurkiem koszulę, spodnie i buty.

Strażnicy zezwolili Templariuszowi na podejście do Lyndona.

Kormac nie zwlekał i jak tylko znalazł się blisko dawnego towarzysza, uściskał go. Lyndon oddał uścisk, ciesząc się spotkaniem mężczyzny.

- Dobrze wyglądasz. Życie w szkole ci służy - Kormac powiedział, jak tylko się odsunął.

- Wiem. Ty też - Lyndon odparł.

We trójkę udali się w dalszą część targowiska, by Zoltun załatwił kilka bardziej osobistych sprawunków.

- Jak tam nastroje w zespole? Nefalem dał sobie spokój z zabraniem mnie z powrotem? - zapytał.

- Nastroje, takie sobie. Czempion chodzi trochę najeżony, po tym jak dostał manto od dyrektorki. Czasem burczy pod nosem "jak to możliwe, że niemal pięćdziesiątletnia kobieta spuściła mi łomot" jego słowa, nie moje - Kormac odpowiedział.

- Bruce mi powiedział, że jego rodzice znajdują w sobie dodatkowe siły mimo wieku, jeśli na kimś im zależy - Lyndon odparł.

- No, dało się zauważyć - Kormac odpowiedział.

- A Ereina? Jak ona to przyjmuje? - zapytał.

- Pogodziła się już z faktem, że nie wrócisz do zespołu. Haedrig mruczy do siebie, że w końcu ma spokój i może skupić się na pracy i swoim uczniu, Shen praktycznie nie zauważył że cię nie ma. Zaś Myriam jest jakaś dziwnie cicha - Kormac odpowiedział.

- W jakim sensie? - Lyndon spytał.

- Mało z kim rozmawia, jakby się od nas odsuwa. Nie wiem co chodzi jej po głowie, ale to chyba nic dobrego. Problem w tym, że jak ktoś ją pyta o jej zachowanie zaraz zmienia temat - Kormac odpowiedział. - Więc nie ma sposobu by się czegoś od niej dowiedzieć - dodał.

- Może miała jakieś niepokojące wizje? - Lyndon zasugerował.

- Nie wykluczone - odparł.

- Spróbuj ją o to wprost zapytać. Może wtedy powie co ją gryzie - zaoferował.

- Jasne, spróbuję - odparł.

- Lyndonie, musimy już wracać do szkoły. Załatwiłem wszystkie sprawunki zlecone przez dyrekcję - odezwał się Zoltun.

- Rozumiem. A czy Kormac mógłby nam towarzyszyć jako mój gość? - Lyndon odparł i zapytał.

- Myślę, że będzie mógł. Będzie twoim gościem jakby nie patrzeć - mag odpowiedział. - Ale najpierw wcześniej zawiadomię dyrekcję. Nie lubią niezapowiedzianych gości - dodał.

Lyndon i Kormac od razu wiedzieli o co magowi chodzi. Nefalem pojawił się bez zapowiedzi i tym samym zrobił złe wrażenie na dyrekcji. Po prostu sobie przyszedł i zażądał aby oddać mu Lyndona. Nie doczekanie jego.

Po powrocie do szkoły, Kormac przywitał się uprzejmie z dyrekcją oraz ich synem. Potem za zgodą kobiety, Lyndon zaprowadził Kormaca do swojej pracowni. Były templariusz był pod wrażeniem wystroju.

- Ładnie tutaj. Tak elegancko - powiedział rozglądając się.

- Wiem. To kadra wszystko zrobiła. W ciągu pół roku mojego pobytu docenili moje starania i ciężką pracę. Za jakiś tydzień będę nauczycielem - Lyndon odparł.

Kormac spojrzał na dawnego towarzysza zaskoczony. Ale, czego w sumie się spodziewał? Taka placówka na pewno docenia a nawet nagradza starania i ciężką pracę swoich pracowników.

- Domyślam się, że Nefalem pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć - powiedział.

- Słusznie się domyślasz. Jeśli Nefalem się dowie, to incydent z początku tygodnia może się powtórzyć - Lyndon odparł.

Kormac pokiwał głową. Faktycznie Nefalem może się do tego ponownie posunąć. Skoro już raz pojawił się bez zapowiedzi.

- Ale... będę mógł cię odwiedzać, prawda? - zapytał.

- To musisz ustalić z dyrekcją. Jak powiedział Zoltun, nie lubią niezapowiedzianych gości - odparł Lyndon.

Kormac się z nim w tym zgodził. Z resztą, zauważył że liczba Wartowników została zwiększona po pojawieniu się Nefalema na terenie placówki.

Dwaj dawni towarzysze rozmawiali aż do zachodu słońca. Dopiero wtedy, przyszedł jakiś Wartownik by im o tym powiedzieć i odprowadzić gościa do wyjścia. Mężczyźni pożegnali się uściskiem.

Lyndonowi na pewno brakowało towarzystwa kogoś mu znajomego. Więc dyrekcja, postanowiła coś z tym zrobić.
______
Notka

Jak się podobała ta część?

Odmieniony Los / Diablo IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz