Orion otworzył portal prowadzący do Monastyru w chwili jak tylko Namari znalazła się w zasięgu jego wzroku. Kasztanowowłosa Nefalemka zostawiła czempiona i Nekromantę w tyle by jak najszybciej wrócić do towarzyszy i przetransportować Iskry w bezpieczne mury Monastyru.
Lyndon już zaczął je delikatnie zaganiać w stronę portalu, mimo że dzieci spoglądały w stronę ich rodziców. Ale dorośli byli zbyt zdezorientowani by prawidłowo zareagować.
Gdy Namari dołączyła do Lyndona w zaganianiu dzieci w stronę portalu, jedno z rodziców właśnie odzyskało rezon. Mężczyzna zaczął się rozglądać i zauważył swojego synka, właśnie wchodzącego do portalu. Natychmiast ruszył by zabrać syna, ale ostrze El'druina mu w tym przeszkodziło.
- T-Tyraelu? - mężczyzna wydukał.
- Wybacz mi, ale nie mogę pozwolić na przeszkodzenie mojemu pobratymcowi w zabraniu nowych Iskier - wojownik powiedział.
- A więc w końcu zrozumiałeś, bracie. Dobrze - odezwał się Orion.
Lyndon i Namari ponowili zaganianie dzieci w stronę portalu, tym razem je też pospieszając, bo kolejni rodzice zaczynali odzyskiwać rezon. Gdy ostatnie dziecko przeszło przez portal, Lyndon był następny. Szybko przeszedł i znalazł się w Monastyrze przy dzieciach.
- Proszę pana, gdzie my jesteśmy? - jedno dziecko spytało.
- Jesteśmy w Monastyrze Nefalemów, Iskierki. Od dzisiaj, tu będzie wasz dom. Tylko w tych wiekowych murach będziecie bezpieczne - odpowiedział.
- Dlaczego nazwał nas pan iskierkami? - spytała jedna dziewczynka, ciągnąc go za szatę.
Lyndon uśmiechnął się i wziął dziewczynkę na ręce.
- A co? Nie podoba ci się? Iskierka nie brzmi uroczo? - odparł pytaniem na pytanie.
- No brzmi, ale to nie odpowiada na moje pytanie - dziewczynka odpowiedziała.
Lyndon zauważył, że mała dziewczynka w jego ramionach jest spostrzegawcza.
- Nazwałem was Iskierkami, ponieważ macie w sobie Iskry Nefalemów. Wkrótce te iskry zostaną przebudzone, a wy odkryjecie wasze Nefalemskie możliwości - wyjaśnił.
Chwilę później, przez portal przeszła Namari a zaraz za nią Orion, który natychmiast pstryknął palcami i portal zmienił się w błysk światła. Po przeminieniu owego błysku, tuż za aniołem stał Tyrael z czempionem i dwójką najemników.
Śmiertelny anioł zaczął się rozglądać i nie mógł opanować zachwytu wyglądem idealnie zachowanych murów Monastyru.
- Tylko nikomu ani słowa o tym miejscu, zrozumiano? - Orion zapytał surowo.
- Tak, oczywiście bracie. Będziemy milczeć w kwestii istnienia Monastyru - Tyrael zapewnił.
- Hm, no mam nadzieję - Orion odparł.
Potem zwrócił uwagę na Lyndona i otaczające go Iskry. Mężczyzna jako uzdrowiciel emanował energią, która wzbudzała zaufanie i iskry zachowywały się przy nim spokojnie.
- Lyndonie, zaprowadź Iskry do ambulatorium i przeprowadź dokładne badania. Potem zajmie się nimi Namari, wykąpie je, nakarmi i położy do łóżek - powiedział.
Spojrzał również na kamienne okno, przez które do środka budowli wpadało światło słoneczne oraz świeże powietrze. Powoli zaczynało się zmierzchać, więc nowe Iskry powinny udać się na spoczynek.
- Oczywiście Orionie - Lyndon odparł. - Chodźcie Iskierki, za mną - dodał, zwracając się do dzieci.
Te, posłusznie zaczęły dreptać za mężczyzną. Namari natomiast poszła w drugą stronę, by przygotować łóżka, żywność i czyste ubrania dla nowych Iskier.
Orion wziął na swoje barki oprowadzenie gości po Monastyrze i opowiedzenie im historii budowli. Chociaż wiedział, że nie powinien, zrobił to ze względu na Lyndona. Uzdrowiciel jakoś szczególnie tego nie okazywał, ale jego oczy zdradzały jak bardzo tęsknił za dawnymi towarzyszami.
Więc jako dobry opiekun Nefalemów, zobowiązał się do złagodzenia tej tęsknoty i pozwoli im spędzić trochę czasu razem.
______
NotkaJak się podobała ta część?
CZYTASZ
Odmieniony Los / Diablo III
FanfictionPierwsze części to rozbudowania ścieżek życia Lyndona z poprzedniej książki o nim i jak jego życie może wyglądać. Reszta to niespodzianka, której nie będę zdradzać. Zapraszam serdecznie do lektury.