Część 7

5 1 9
                                    

Po wyzwoleniu wszystkich dzieci, zbadaniu ich i podaniu im odpowiednich eliksirów, te były gotowe do transportu do Monastyru. I wszystko poszłoby sprawnie, gdyby nie pojawienie się Tyraela z Nefalemem i dwójką najemników. Lyndon stał w miejscu i patrzył na dawnych towarzyszy. Przez ostatni rok jego wygląd nie uległ jakieś wielkiej zmianie, dlatego rozpoznali go bez problemu.

- Czego tu szukacie? - Orion jako pierwszy zabrał głos.

- Zapewniam cię, że nie chcemy kłopotów. Dotarły do nas słuchy, że ta wioska znajduje się pod wpływem zła. Przybyliśmy ją wyzwolić - odparł Tyrael.

Anioł tylko zszedł ze stosu i zrobił kilka kroków w stronę swojego śmiertelnego pobratymca.

- Nie wydaje mi się, by to była prawda. Ci ludzie z ich własnej woli zaniedbali ich dzieci. Gdyby byli pod wpływem złych mocy, wyczułbym to i wyeliminował źródło - powiedział pewnie.

- Sugerujesz, że zostaliśmy okłamani? - Nefalem spytał.

- Tak, zostaliście okłamani - Orion spokojnie potwierdził. - Nie wiem kto wam dostarczył takie informacje, ale najwyraźniej zagrał wam na nosie - dodał z lekką kpiną.

Potężny czempion taktownie powstrzymał cisnące mu się na usta siarczyste przekleństwo wiedząc, że w pobliżu są dzieci. A dzieci nie powinny słyszeć takich słów.

Tyrael popatrzył po dorosłych mieszkańcach wioski i zauważył, że są oni zadbani, dobrze ubrani i ogólnie nie widać po nich śladu biedy. W przeciwieństwie do dzieci, które siedziały przed stostem. Brudne, wychudzone, odwodnione, a przede wszystkim wystraszone.

- Lyndonie, czy wszystkie Iskry są w stanie przejść przez portal prowadzący do Monastyru? - anioł zapytał uzdrowiciela.

- Tak, są w stanie. Po otrzymaniu leczniczych eliksirów, ich stan się polepszył. Jednak martwi mnie ich skrajne niedożywienie. Prawdopodobnie mają mocno skurczone żołądki i nie będą w stanie dużo zjeść - Lyndon odpowiedział potwierdzająco i podzielił się swoimi zmartwieniami.

- Hm, zatem będą pod twoją opieką przez cały czas. Nie będę ryzykował narażenia ich na zdrowia na szwank, bo zjadły więcej niż powinny w obecnym stanie - Orion odparł.

Lyndon bez słowa skłonił głowę aniołowi czym zaskoczył swoich dawnych towarzyszy. Rok temu, znali Lyndona na tyle by wiedzieli że jest zbyt dumny aby zginać kark przed kimkolwiek. Najwyraźniej Orionowi udało się utemperować ego i mniemanie Lyndona, skoro aż tak spokorniał.

Kormac rozglądał się wokoło. Mieszkańcy wioski po prostu stali w miejscu, przyglądając się im i słuchając ich rozmów, ale żadne z nich nie wykonało nawet kroku w stronę ich dzieci by zabrać je do domów. Nawet zauważył jak jedna matka to wręcz sztyletuje własnego syna wzrokiem, a jej mąż patrzy na chłopca obojętnie.

- Orionie - zwrócił się do anioła.

- Tak, Kormacu? - anioł spytał.

- Dlaczego ci ludzie, nie zabierają swoich dzieci do domów? Ojcowie patrzą obojętnie, a matki wręcz sztyletują je samym wzrokiem? Co z nimi jest nie tak? - wojownik odpowiedział pytaniami na pytanie.

- Odpowiedź na twoje pytania jest prosta, Kormacu. Oni wszyscy, zeszli z drogi światłości - anioł odpowiedział. - I spotka ich za to kara - dodał.

Zaklinaczka ostrożnie podeszła do jednej kobiety i spojrzała jej w oczy. Były kompletnie matowe, bez znaku życia. A pewne stare, lecz mądre przysłowie mówi, że oczy są oknami ludzkiej duszy.

Ereina zdając sobie sprawę z tej prostej prawdy, odsunęła się wystraszona.

- Oni nie mają dusz - szepnęła na tyle głośno by inni ją usłyszeli.

- Co? Przecież to nie pownno być możliwe, bez duszy człowiek zamienia się w proch. Nie może żyć bez duszy - Tyrael powiedział.

- Tu muszę się zgodzić z Tyraelem. Człowiek bez duszy staje się tylko pustą skorupą. Chyba, że... - odparł Lyndon i urwał.

- Chyba, że co? - spytał Kormac.

- Chyba, że ich dusze usunięto za pomocą magii, a nie tak jak zrobił to Maltael - Lyndon dokończył myśl.

Gdy imię pokonanego anioła śmierci padło z ust uzdrowiciela, oczy wszystkich dorosłych mieszkańców wioski skierowały się na niego. Lyndon zaczął się uważnie rozglądać.

- Wiedzą o nim. Wiedzą co zrobił, ile osób zabił - oznajmił, widząc ich reakcję. - Więc, wniosek jest jeden. Ktoś próbuje go naśladować - dodał.

- Naśladować? Kto chciałby naśladować Anioła Śmierci? - Tyrael spytał.

- Może jakiś niedobitek z jego dawnej armii? Próbujący dokończyć dzieło - Lyndon zasugerował.

- Nie wydaje mi się by to był ktoś z armii Maltaela, Lyndonie - padły słowa.

Młody uzdrowiciel natychmiast spojrzał w kierunku z którego je usłyszał. Spomiędzy drzew, wyszedł ktoś kogo nie spodziewał się zobaczyć.

- Zayl - powiedział.

Od czasu ataku Maltaela i jego żniwiarzy, nie widział Nekromanty. Wiedział tylko tyle, że nie ukończył uleczania bagien za murami Zachodniej Marchii.

- A więc kto zabrał tym ludziom ich dusze? - Orion zapytał.

- Boli mnie to mówić, ale był to inny Nekromanta. Taki, który zboczył ze ścieżki nauk Rathmy - Zayl odpowiedział.
______
Notka

Jak się podobała ta część?

Odmieniony Los / Diablo IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz