Cisza jaka zawisła w powietrzu po słowach ciemnowłosego mężczyzny, była ciężka. Już cała jego postawa, choć wyprostowana i spokojna, wręcz krzyczała jego bólem, że jeden z jego pobratymców jest za to odpowiedzialny.
- Zayl, jesteś pewny? Przecież żniwiarze Maltaela zaatakowali także Nekropolię. Podobno, prawie nikt nie przeżył - Tyrael powiedział.
- Prawie, Tyraelu. To jedno słowo "prawie" stanowi różnicę - odparł Zayl, podkreślając znaczenie tego słowa. - Atak żniwiarzy przeżyła garstka Kapłanów Rathmy. Wśród nich, jeden adept. Chłopak był świadkiem rzezi jaką sprowadzili żniwiarze. Widział na własne oczy co robili z ludzkimi duszami. To był impuls, który zepchnął go ze ścieżki nauk Rathmy. Jednej nocy opuścił Nekropolię i zniknął - dodał.
- Więc ten nekromanta dezerter cię tu sprowadził, tak? - spytał Orion, po przyjęciu swojej ludzkiej formy.
- Tak, zgadza się. Zostałem wyznaczony do zadania wyeliminowania dezertera, jak go nazwałeś. Gdy dezerter zginie, odebrane dusze powrócą do ich ciał - Zayl odpowiedział potwierdzająco.
- Hm. Taką odpowiedź chciałem usłyszeć - Orion odparł. - Namari! - zawołał kobietę.
Namari po zeskoczeniu ze stostu, podeszła do anioła i skłoniła przed nim głowę.
- Tak Orionie? - zapytała.
- Pójdziesz z obecnym tutaj Zaylem i tym czempionem, aby wyeliminować złego Nekromantę, który jest za to wszystko odpowiedzialny - odpowiedział.
- Oczywiście - odparła.
Kasztanowowłosa kobieta wiedziała lepiej niż sprzeciwianie się rozkazom anioła. Istoty, która de facto jest dużo potężniejsza od niej. Poza tym, Orion ją znalazł po tym gdy sam Rathma zawitał do jej rodzinnej wioski i powiedział jej, że ma w sobie iskrę Nefalemów. Dzięki niemu, nauczyła się koniecznych zaklęć i mogła bez strachu podróżować po Sanktuarium.
Cóż, aż do dnia w którym została zabrana do Monastyru i innych Nefalemów, ukrytych przed Niebem oraz Piekłem. To w tamtych wiekowych murach poczuła, że nareszcie znalazła prawdziwy dom i postanowiła zostać. Orion oczywiście pozwolił jej odwiedzać rodzinną wioskę, kiedy tylko zatęskni za bratem czy rodzicami. I Namari z tego korzystała. A gdy była w rodzinnej wiosce ostatni raz, to dowiedziała się o śmierci jej ojca. Jej brat powiedział, że starszy mężczyzna zmarł we śnie na zawał.
Namari odwiedziła jego grób przed wyjazdem i zapaliła mu jedną świeczkę.
Potem już tylko wymieniała listy z bratem i dowiedziała się o jego zaręczynach. Z ostatnich listów wywnioskowała, że jej mały braciszek zakochał się po uszy a jego wybranka odwzajemnia to uczucie. Młodzi zakochani byli w trakcie planowania ślubu i wesela, więc Namari miała nadzieję że Orion puści ją na uroczystość. Naprawdę nie chciała przegapić najważniejszego dnia w życiu jej brata.
- No dobrze Zayl. Gdzie jest ten dezeter? - głos młodszego Nefalema przywrócił ją do rzeczywistości.
- Z tego co wiem, ukrywa się w jaskiniach na północ stąd - Nekromanta odpowiedział.
- Mnie to trochę jest szkoda dzieciaka, bo miał potencjał. Gdyby nie zobaczył co żniwiarze Maltaela robili z ludzkimi duszami to by tak nie zbłądził - rozległ się eteryczny, męski głos.
Namari spojrzała wymownie na sakwę przy pasie mężczyzny.
- Cicho siedź, Humbert. Nikt cię o zdanie nie pytał - Zayl warknął.
Z dostępnych informacji wiedziała, że Zayl jest specyficznym Nekromantą, który wykorzystuje ożywioną czaszkę jako fokus do rzucania zaklęciami.
- Ale wiesz, że mam rację! - odparł Humbert.
Zayl tylko ciężko westchnął. Cóż nie mógł temu zaprzeczyć.
- Chodźmy już - mruknął i zaczął iść w kierunku jaskiń.
Namari i czempion, ruszyli za nim.
Zaś Lyndon upewniał się, że dzieci trzymają się blisko siebie i są gotowe do przejścia przez portal, który Orion lada moment otworzy.
- Hej Lyndon - usłyszał za sobą.
- Kormacu, Ereino - powiedział, spoglądając na nich przez ramię.
- Dobrze cię widzieć, po całym roku - Zaklinaczka oznajmiła.
- Was również - odparł.
- Tęskniliśmy za tobą - Kormac powiedział.
- Doprawdy? - Lyndon spytał z uniesioną brwią.
Uzdrowiciel wiedział, że były Templariusz kłamie. Zarówno on jak i drobna kobieta, byli zbyt spięci. Czuł, że nie wiedzieli jak powinni z nim rozmawiać. Zachowywał się zupełnie inaczej niż rok temu i wprawiał ich w zakłopotanie. Miał dużo bardziej przemyślane wypowiedzi i był stoicko spokojny.
W momencie jak się odwrócił, usłyszał szybkie kroki i potem jak ktoś przytula się do jego pleców a drobne ramiona oplatają go w pasie.
- Ereino, mogłabyś mnie puścić? - zapytał.
- Naprawdę za tobą tęskniliśmy. Gdy dowiedzieliśmy się, że Orion cię zabrał byliśmy w szoku. Nawet nie zdążyliśmy się z tobą pożegnać - kobieta wymamrotała w jego szatę.
Mężczyzna westchnął przez nos. Faktycznie, rok temu jedyną osobą z którą miał szansę się pożegnać był Tyrael. Ereiny i Kormaca nie było wtedy w domostwie śmiertelnego anioła, gdy ich opuszczał. A samo pożegnanie nie było jakoś wielce wylewne, bo tylko wymienili uścisk dłoni.
- Erieno, puść mnie już - powiedział.
Poczuł jak kobieta niechętnie go puszcza. Obrócił się do niej twarzą.
- A czempion? - zapytał.
- Nie przejął się - odpowiedziała.
- Minął rok, a on dalej chowa urazę. Trochę to dziecinne jak na niego - dodał Kormac.
- Hm, Orion tylko powiedział prawdę. Zna Nefalemów najlepiej. Opiekuje się nimi od wieków - Lyndon odparł.
- Lyndon nie odbierz tego tak jakbym kwestionował kompetencje Oriona, ale możliwe że nawet on nie wie wszystkiego o Nefalemach, pomimo wieków opieki nad nimi - Kormac oznajmił.
- Wcale tak tego nie odebrałem, Kormacu. Właściwie, muszę przyznać ci rację. Orion nie wie wszystkiego, ale poznaje kolejnych Nefalemów z każdą nowo nabytą Iskrą - Lyndon odparł.
Rozmowa toczyła się dalej aż nagle stojący wokoło ludzie zaczęli głośno jęczeć, a ich oczy nabrały życia.
- Dokonało się. Jak tylko Namari wróci, wyruszamy - Orion powiedział.
- Oczywiście - Lyndon pokornie odparł.
______
NotkaJak się podobała ta część?
CZYTASZ
Odmieniony Los / Diablo III
FanficPierwsze części to rozbudowania ścieżek życia Lyndona z poprzedniej książki o nim i jak jego życie może wyglądać. Reszta to niespodzianka, której nie będę zdradzać. Zapraszam serdecznie do lektury.