Część 10

8 1 5
                                    

Badania Iskierek poszły Lyndonowi bardzo sprawnie, bo dzieci się go słuchały. Po podaniu im jeszcze kilku dodatkowych eliksirów leczniczych, ze spokojnym umysłem przekazał Iskierki pod pieczę Namari. Wojowniczka emanowała aurą siły, ale tej dobrej siły. Takiej, która chce chronić słabszych.

- Lyndon, puk puk - usłyszał.

Mężczyzna spojrzał w stronę drzwi od ambulatorium i zobaczył swoich dawnych towarzyszy. Uśmiech sam wpłynął mu na usta.

- Orion was jeszcze nie odesłał? - zapytał.

- Jak widzisz, wciąż tu jesteśmy. Przyprowadził nas tu i powiedział, że możemy spędzić z tobą trochę czasu by jakoś nadgonić stracony rok - odpowiedziała Ereina.

- Typowe dla niego - odparł. - Wchodźcie, zapraszam. Tylko niczego nie dotykajacie - dodał oraz zastrzegł.

Zaklinaczka, Templariusz, czempion oraz śmiertelny anioł weszli do ambulatorium i zaczęli się rozglądać. Mimo surowości jaką roztacza kamienna struktura to pomieszczenie było przytulnie urządzone. Grupa widziała, że Lyndon ogromnie się postarał aby ambulatorium wyglądało jak najbardziej przyjaźnie.

- Widzę, że masz tu sporą biblioteczkę - zauważył Tyrael.

- Zgadza się. Wszystkie księgi jakie tu widzisz są o medycynie. Receptury eliksirów leczniczych, książki o różnych składnikach każdego możliwego pochodzenia oraz opisujące najkorzystniejsze sposoby leczenia - odparł Lyndon.

- Masz też sporo składników - zauważył Kormac.

- Faktycznie trochę tego jest. Większość składników jest pochodzenia roślinnego, niektóre tylko są pochodzenia zwierzęcego. Najmniej składników jakie mam w posiadaniu to naturalne minerały pochodzenia na przykład wulkanicznego. Są ciężkie do zdobycia ze względu na warunki ich pochodzenia, nawet dla anioła pokroju Oriona - odparł Lyndon.

- Będziesz musiał je sprowadzać? - Tyrael spytał.

Lyndon potrząsnął głową w zaprzeczeniu.

- Nie mogę. Żadnej osobie z zewnątrz nie wolno znać lokalizacji Monastyru. Wy jako moi dawni towarzysze broni, jesteście wyjątkiem. Ale nikt inny nie może wiedzieć - wyjaśnił.

Wyjaśnienia uzdrowiciela dotarły do całej grupy i zrozumieli jak ważne jest utrzymanie w tajemnicy istnienie tego miejsca. W końcu, tylko tu Nefalemowie są bezpieczni i mogą się rozwijać.

Kiedy zapadł już zmrok, Orion zaprowadził gości do skrzydła gdzie będą mogli odpocząć. Czempion jako jedyny nie odezwał się słowem, bo z trudem docierała do niego zmiana w zachowaniu Lyndona.

Chociaż widział to nie potrafił uwierzyć, że Lyndon tak się zmienił. Uspokoił, nabrał ogłady, stał się bardziej cierpliwy. Przez moment od ich spotkania nie usłyszał ani jednej przechwałki ze strony mężczyzny co znaczyło, że jego ego i mniemanie zostały skutecznie utemperowane. Zadawał sobie pytanie "jak Orionowi to się udało?"; ale nie miał na nie odpowiedzi. Jednak zamierzał poznać tą odpowiedź. Z takim postanowieniem, zasnął.

Następnego poranka, zostali zaprowadzeni na śniadanie. Świeże potrawy parowały na talerzach.

- Jak rozumiem, ktoś jednak wie o istnieniu Monastyru? - zapytał Tyrael.

- Owszem, mieszkańcy pobliskiej wioski wiedzą. Ale są zobowiązani do milczenia - odpowiedział Orion.

- Ale ktoś z nich chyba wie jak dostać się do Monastyru by dostarczyć wam żywność? - dociekał.

- Nie mają pojęcia jak przejść przez przełęcz by tu dotrzeć. Po prostu zostawiają wóz z żywnością przy wejściu do przełęczy, który odbieram osobiście - padła odpowiedź.

Odmieniony Los / Diablo IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz