Część 5

5 1 5
                                    

Gdy trzy tygodnie minęły i zaczął się nowy miesiąc, Lyndon przeprowadzał swoją pierwszą lekcje o szyfrowaniu. Używał całą swoją nabytą wiedzę, aby jak najlepiej wypaść przy uczniach.

A uczniowie słuchali go jak zaczarowani. Każde z nich miało do niego jakieś pytanie, a jego odpowiedzi chłonęli jak gąbki. Wraz z przekazywaną im wiedzą. Bardzo chętnie wzięli się również za zadania w arkuszach ćwiczeń. Zajęcia z szyfrowania miały wszystkie klasy, w tym klasa Bruce'a i Martina.

- Świetnie sobie pan poradził, profesorze - powiedział chłopak, po skończonej lekcji.

- Dziękuję za miłe słowa Martinie. Muszę przyznać, że trochę się stresowałem - odparł Lyndon.

- Zauważyłem. Pierwszy dzień szkoły jest stresujący. Zarówno dla ucznia jak i nauczyciela - odparł chłopak.

- Coś w tym jest - zgodził się mężczyzna. - No, ale teraz lepiej śmigaj na zajęcia treningowe. Dyrektor raczej nie daruje ci spóźnienia - dodał.

Martin zaśmiał się na to, ale zgodził z nauczycielem i wyszedł z klasy. Lyndon zaczął segregować pergaminy na następne zajęcia. Oraz przygotowywać arkusze ćwiczeń do rozdania. Wiedział, że po zajęciach będzie musiał zacząć przygotowywać testy dla uczniów aby sprawdzić ich wiedzę na końcu miesiąca.

Wcześniej dziwił się, że właśnie na koniec miesiąca wszelkie testy czy egzamony praktyczne są przeprowadzane. Zapytał nawet Sergiusza dlaczego tak robią.

- Terimny wszystkich testów pisemnych, praktycznych czy walk egzaminacyjnych zostały ustalone jeszcze przed oficjalnym otwarciem szkoły. Wspólnie ustaliliśmy, że ostatni tydzień każdego miesiąca zostanie przeznaczony na sprawdzenie wiedzy i umiejętności naszych uczniów. Ta szkoła ma ich całkiem sporo, Lyndonie jak sam już zauważyłeś. I niemal ciągle przybywają kolejni - Rycerz mu wyjaśnił.

Lyndon przyjął te wyjaśnienia do wiadomości. Faktycznie, do szkoły niemal ciągle przybywali nowi uczniowie, którzy na pewno potrzebują czasu by zaaklimatyzować się w nowej społeczności oraz miejscu. Dlatego na koniec miesiąca przeprowadzano testy pisemne, praktyczne oraz walki egzaminacyjne. Nowych uczniów to z początku nie zobowiązuje, ale potem podchodzą do tego jak tylko wsiąkną w szkolną codzienność. Mężczyzna zdecydowanie zauważył, że nikt z uczniów nie lubi zostawać w tyle za swoimi rówieśnikami.

Sergiusz uprzedził go, że lepiej dla niego by przygotowywał testy pisemne ze swojego przedmiotu z wyprzedzeniem, bo ledwo się zorientuje a tygodnie danego miesiąca przelecą mu przed oczami. Do tych słów również się zastosował i zaczął przygotowywać arkusze testowe.

Raz przechodząc obok drzwi do gabinetu dyrekcji, usłyszał fragment rozmowy małżonków z Rycerzem.

- Sergiuszu, dziękujemy ci za czuwanie nad Lyndonem - mniszka podziękowała.

- To żaden problem. Lyndon wciąż jest nowy w kadrze, więc możliwe że zdarzy mu się o czymś zapomnieć - Sergiusz odparł.

- Dlatego właśnie dobrze, że nad nim czuwasz. Jesteśmy ci za to wdzięczni, bo możemy też być o niego spokojni - powiedział jej mąż.

- Dzięki tobie, Lyndon nie popełnił żadnej większej gafy. Naprawdę możemy pracować i spać spokojnie wiedząc, że nasz nowy kolega w kadrze ma swojego anioła stróża - mniszka oznajmiła.

Lyndon dłużej już nie słuchał, tylko poszedł dalej korytarzem. Faktycznie Sergiusz był takim jego aniołem stróżem, który czuwa nad nim by nie popełnił koszmarnej gafy i zbłaźnił się przy uczniach. Nowy nauczyciel czuł, że musi jakoś podziękować starszemu koledze za wszystko.

Tak więc, gdy wybrał się na targ z Zoltunem zaczął rozglądać się za czymś co mogłoby wpisywać się w gust Rycerza Krwi. Ale po głowie chodziła mu jeszcze jedna myśl.

- Zoltunie, chciałbym cię o coś zapytać - oznajmił magowi.

- Pytaj - mag odparł.

- Jak często szkoła wysyła cię na ten targ w celu załatwienia istotnych sprawunków? - mężczyzna zapytał wprost.

- Zdarza się kilka razy do roku. Współpracuję z nimi już piętnaście lat. To wystarczająco długi czas aby nauczyć się rozpoznawać co może być najlepsze dla uczniów. Dlatego w kwestii załatwienia dostaw na przykład tkanin na ubrania codzienne bądź do wykucia pancerza ufają właśnie mi w wyborze. Poza tym, mogę też załatwić kilka bardziej osobistych sprawunków - mag odpowiedział.

- Ah, rozumiem. A czy umiałbyś mi podpowiedzieć co mógłbym podarować Sergiuszowi w prezencie dziękczynnym za czuwanie nade mną? - mężczyzna odparł i znów zapytał.

Przed odpowiedzią mag zastanowił się chwilę. Pracował z Sergiuszem już piętnaście lat, ale i tak niewiele wiedział o wiekowym Rycerzu. Z rzeczy jakie mogą się wpisywać w gusta tego mężczyzny znał tylko literaturę oraz alkohol.

- Cóż, Sergiusz generalnie nie pogardzi żadnym prezentem jeśli wybrany został z myślą o nim. Ale z konkretów o jego gustach wiem że lubi dobrą literaturę oraz alkohol. Więc jakaś książka albo butelka dobrego trunku powinna być w sam raz - mag odpowiedział.

Lyndon pokiwał głową i udał się do adekwatnych sprzedawców. Uważnie przyglądał się tytułom powieści jakie były na sprzedaż. Nie dopytywał w jakim gatunku literackim Sergiusz konkretnie gustuje, bo mag mógł tego nie wiedzieć. Nawet mimo piętnastu lat współpracy mógł nie znać Rycerza na tyle dobrze by na to pytanie odpowiedzieć.

W końcu, uwagę Lyndona przykuł tytuł dość opasłej książki. Wyglądała na bardzo stary wolumim, więc podniósł ją bardzo ostrożnie.

"Geneza wampirzych rodów" - głosił tytuł.

Lyndon pamiętał jak Sergiusz mu opowiadał, że to właśnie przez wampira stał się Rycerzem Krwi. Jak również wspominał, że w zakonie niewiele mówią o tych istotach nocy poza tym, że są niebezpieczne i muszą się ich pozbyć. Zatem taka księga powinna przypaść Sergiuszowi do gustu, bo dawała mu szansę lepiej poznać istoty na które jest zobowiązany polować.

Mężczyzna musiał się chwilę ostro potargować o cenę woluminu. Sprzedawca naprawdę dużo sobie życzył, bo według jego słów to jedyny taki egzemplarz. Jednak w końcu doszli do porozumienia i Lyndon zadowolony wrócił do maga z księgą w rękach.

- Coś ciekawego? - mag zapytał.

- Tak myślę - Lyndon odpowiedział i pokazał tytuł.

Zoltun zerknął na okładkę i zagwizdał cicho. Był pewny, że taki wolumim będzie jak znalazł dla wiekowego Rycerza.

Po powrocie do szkoły, Lyndon poprosił jednego Wartownika o zaprowadzenie go do pracowni Rycerza. Ten wykonał prośbę, choć był mało chętny. Lyndon właściwie odniósł wrażenie, że ten konkretny Wartownik najchętniej opuściłby mury szkoły i nigdy do nich nie wrócił. Ale nie zagadywał o to. Wolał nie ryzykować, że zostanie nazwany wścibskim gościem co wściubia nos w nie swoje sprawy.

Zamiast tego, położył wolumin na biurku tak by natychmiast po wejściu do pracowni rzuciła się Rycerzowi w oczy z notką że to dla niego.

A kilka dni później mijając się z Sergiuszem na korytarzu między zajęciami...

- Dziękuję za prezent - usłyszał przy uchu.

- Nie ma za co. Miłej lektury - odparł.

Lyndonowi bardzo się podobało jego życie. Nawet jeśli się nie spodziewał, że tak się ono potoczy i ze skryby zostanie nauczycielem.

Ale nie zmieniłby tego na nic innego w świecie. Uwielbiał swoich uczniów, a uczniowie uwielbiali ich nauczyciela.
______
Notka

Od skryby do nauczyciela.

Jak się podobała ta część?

Odmieniony Los / Diablo IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz