Rozdział 6.1

76 6 1
                                    

Na komisariacie panowała zupełna cisza i nie była to zasługa wyciszanych ścian w gabinecie Taehyunga. Posterunek o tej porze był zupełnie pusty. Nikt nie pracował przy papierkowej robocie, wszyscy policjanci, albo skończyli swoje zmiany, albo znajdowali się gdzieś w terenie, a znając ich możliwości spali, udając, że pracują.

Taehyung zeskanował wzrokiem Jimina i przez chwile milczał. Chłopak siedział na krześle na przeciwko biurka policjanta. Bawił się rękawami bluzy i nie odzywał się ani słowem. Wcześniej w samochodzie płakał, ale aktualnie po jego policzkach nie płynęły łzy.

Niepewnie podniósł wzrok na starszego. Przez jego ciało przeszły dreszcze, które nieprzyjemnie rozbudziły jego organizm. Bał się, tak bardzo się bał. Poza tym nie wiedział czy Namjoon zorientuje się, że nie wykonał swoje zadania.

— Co to jest i ile tego jest? — zapytał z powagą Taehyung, a Jimin milczał. Nie dlatego, że nie chciał mówić, po prostu nie miał pojęcia. — Odpowiadaj na moje pytania.

— Nie wiem, co to jest — przyznał szczerze, chociaż Taehyung mu nie uwierzył. Do jego oczu znowu napłynęły łzy. Nie chciał trafić do więzienia. Może gdyby sam był za siebie odpowiedzialny, gdyby nie musiał dbać o rodziców, poszedłby bez wahania. W końcu nie musiałby się martwić przyziemnymi sprawami. Mógł spędzić kilka lat w więzieniu, może czegoś by się nauczył, zapłaciłby za bycie okropnym człowiekiem, ale jego rodzice...

— Jeśli od razu wszystko mi powiesz, dam ci spokój i może wrócisz do domu — powiedział ze spokojem, starając się go jakoś zachęcić do wyznania całej prawdy. — Wystarczy, że podasz nazwę tego zielska i będzie po sprawie.

Kłamał i Jimin doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wypowiedzenie jednego słowa zachęciłoby doi wyciągnięcia kolejnego i kolejnego, aż do momentu, gdy cała historia ujrzy światło dzienne.

— Ja naprawdę nie wiem co tam jest. — Jego głos zabrzmiał wręcz płaczliwie. Nie chciał spędzić reszty życia zamknięty w pudle. Nie o takim losie marzył. Z trudem podniósł wzrok na Taehyunga. — Proszę hyung...

— Nie mów tak do mnie — powiedział z powagą. Miał już dość tego jak ten dzieciak na niego działał. Gdzieś wewnątrz niego była silna potrzeba złapania go i pocałowania, przespania się z nim, spędzenia w ten sposób całej nocy, ale nie mógł, nawet nie chciał. Musiał tak sobie wmawiać...

— Panie policjancie... — zaczął, ale Taehyung mu przerwał.

— Skoro nie wiesz, co to jest, to jakim cudem masz tego tyle w swoim samochodzie? — zapytał, patrząc na foliowy worek, który przez cały ten czas leżał na biurku między nimi. — W jakim celu to kupiłeś?

Jimin nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Nie mógł wsypać Namjoona. Za bardzo mu na nim zależało, a gdyby tylko Taehyung się o nim dowiedział, skończyłby tak samo, albo nawet gorzej, bo miał sporo za uszami.

— Nie kupiłem — wyszeptał, a policjant zeskanował go wzrokiem. — Dostałem.

— Od kogo?

— Od znajomego — skłamał bez wahania, chociaż z jego perspektywy Namjoon wcale nie był jego przyjacielem. Nie wiązał ich już żaden układ, a Namjoon był na niego zły za to, że przespał się z Taehyungiem. W sumie już nie byli najlepszymi przyjaciółmi, a jedynie znajomymi.

— Jak ma na imię? — zapytał z jeszcze większym naciskiem, przez co Jimin znowu poczuł nieprzyjemne dreszcze na całym ciele.

— Nie wiem jak ma na imię — odpowiedział, patrząc prosto w oczy policjanta. — Nie znam go dobrze. Nigdy go nie widziałem.

All my rainy days BTS vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz