Rozdział 14

18 1 0
                                    

Powietrze stało się jeszcze chłodniejsze, a jesienny wiatr wyrywał łzy z jej oczu. Stała dalej w miejscu gdzie ją zostawił. Nie była w stanie zrobić nawet kroku, zupełnie jakby wryło ją w ziemię. Stała tam sama, niczym samotna dusza w morzu nieprzebranych emocji. Słowa Juliana dudniły w jej głowie niczym echo.

„Gdybyś tylko wiedziała, co czuje..."

Co właściwie miał na myśli? Zastanawiała się. Co by się stało, gdyby nie przerwała im blondynka? Czy powinna błagać go by nie odchodził?

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Jej serce biło gwałtownie, niosąc ciężar niedopowiedzianych słów. Światło księżyca odbijało się na jej bladej skórze, a oczy błyszczały desperacją. W głowie miała ciągle pogłos kłótni i gorzkiego smaku niewłaściwych decyzji. Zanurzona w ciszy, starała się znaleźć spokój w chaosie myśli. Jej dłonie drżały, a serce bilo z niepohamowaną siłą.

Nagle drzwi się otworzyły, a zza nich pojawiła się Lucy, David i na końcu szedł Matthew. Ich obecność stanowiła jedyną iskierkę nadziei w tym mrocznym momencie. Zbliżyli się do niej, otaczając ją ciepłem i zrozumieniem. Ich oczy lśniły troską, a serca biły w rytmie współczucia.

Pierwsza odezwała się Lucy.

- Och, Davina... - szepnęła obejmując ją delikatnie - Nie musisz tego przechodzić sama...

Poczuła jakby z uściskiem odzyskiwała kawałek siebie. Chłopcy okazali wsparcie poprzez ciche skinienie głową. Otoczyli ją, tworząc tarczę ochronną przed burzą życia, gotowi wspiera ją w chwili zwątpienia. Lucy rozluźniła uścisk, a wtedy zbliżył się David. Objęła go i załkała cicho w jego ramię.

- Jak mógł być tak nie czuły? Nie rozumiem... - szepnęła

- Davy... - pogłaskał ją czule po plecach i również odpowiedział jej szeptem- Julian nie jest właściwym człowiekiem dla ciebie. On nie zasługuje na ciebie, ciągle cię rani i rozczarowuje...

- David! Każdy ma złożoną naturę - skarciła go Lucy - Jesteśmy czymś więcej niż jednym złym bądź dobrym czynem.

- Lucy, skarbie, nie znasz go.

- Chcę do domu... - Davina wyłkała w jego ramię.

David wypuścił ją z objęć i przytaknął jej.

- Nie, nie! Ten wieczór nie może się tak skończyć! - sprzeciwiła się Lucy - Jedźmy do nas do domu.

Rudowłosa posłała Davinie delikatny uśmiech, próbując ją zachęcić. Davina otarła policzki z łez.

- Lucy ma rację - odezwał się Matthew. Spojrzała na niego pierwszy raz odkąd Julian go odepchnął od niej. Oblała ją fala zawstydzenia.

- Davina? Co ty na to? - David zapytał ją spokojnym głosem.

- Możemy jechać... - odpowiedziała cicho.

Lucy pisnęła z zadowolenia. Złapała Davinę pod rękę i poszli w kierunku samochodu Davida. Deszczowa mgła unosiła się nad parkingiem. Jesienny dotykała ich twarze, pozostawiając na skórze wilgoć. Po policzkach Daviny leciały lodowate łzy, ale mieszały się z kroplami deszczu. Wszystko wydawało się pochmurne i ponure, odzwierciedlając jej stan ducha. Wsiedli do srebrnego Volvo, a dźwięk deszczu stukotał rytmicznie o karoserię i szyby. Gdy wszyscy zamknęli drzwi, wnętrze pojazdu stłumiło odgłosy z zewnątrz, tworząc bezpieczną przestrzeń odizolowaną od surowości chłodnej pogody.

Ruszyli w kierunku Heather hills, dzielnicy mieszkalnej, dla bardziej zamożnych. Davina zajmowała miejsce z tyłu, obok Matthew. Patrzyła przez szybę na melancholijny krajobraz za oknem. Lasy delikatnie się rozmywały pod wpływem prędkości. Jej myśli były zatopione w wirze emocji, które nawiedzały ją od chwili kłótni. Cicho płakała, nikt z jej znajomych nie zauważył jej cichego cierpienia, bo każdy był skupiony na rozmowie między sobą. Nie zagadywali jej, za co była im w tym momencie niesamowicie wdzięczna. Chciała sama przebrnąć przez te emocje. Każda jej łza była niczym kropla bólu, składająca się na opowieść o zranionym sercu. Gdy przymknęła na chwile oczy pod powiekami widziała twarz Juliana. Napiętą, jakby się mogło zdawać z cierpienia. Nie rozumiała, dlaczego tak zareagował na jej taniec z Matthew. Nie mógł być zazdrosny, bo przecież chwilę przed tą sytuacją przytulał blondynkę. Na piersi czuła ciężar niewypowiedzianych słów. Swoich i jego. Była ciekawa, co próbował jej powiedzieć, gdy zamknął ją w swoich ramionach. Przez krótką chwilę pomyślała, że jednak mu zależy w taki sam sposób jak jej. Naparł na nią z taką intensywnością, że miała ochotę objąć jego szyję rękoma i przyciągnąć jak najbliżej siebie. Odczuwała zdenerwowanie niczym dziurę na dnie żołądka. Chciała przyciągnąć go do siebie i przelać na niego wszystkie swoje uczucia. Jeszcze nigdy nie czuła takiego pożądania.

Obietnica. Zanim odejdę. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz