Raven chciała być idealną, elokwentną i dobrze wychowaną córką, próbowała wielokrotnie zachowywać się w tak jak od niej wymagano. Nie lubiła jednak gdy ktoś probował decydować o jej życiu i jej udawanie najczęściej kończyło się to po niecałym kwadransie gdy odzywał się jej niewyparzony język, dlatego też najszybciej jak się dało zmyła się z pola nadopiekuńczych oczu.
- Polej mi coś mocnego Jerry - skinęła barmanowi który ochoczo wybrał butelkę z nalewką morelową.
- Nie, tylko nie to - skrzywiła się z obrzydzeniem, na co on uśmiechnął się szeroko.
- Co w takim razie mogę Ci zaproponować?
- Coś gorzkiego, niech będzie coś co aż wykręca - wskazała ręką na pierwszą lepszą butelkę która okazała się być ginem.
- Ktoś chyba jest w paskudnym humorze? Czyżby zachodzące słońce nie dostarczyło Ci energii i radości? - zakpił
- Nie paść się nademną - wyciągnęła banknot z kieszeni przesuwając po barze
- Nie trzeba, to na koszt firmy w końcu twoi...
- Nawet nie waż się kończyć tego zdania - przerwała mu. Była tutaj między innymi dlatego że tłum który im towarzyszył na każdym kroku ją niesamowicie zmęczył, nie lubiła być w centrum uwagi, chociaż jej rodzeństwo radziło sobie świetnie. Poświęcali każdemu kilka minut opowiadając jak wspaniałe mają możliwości i jaką dostali szansę, to nie tak że nie cieszyła się ich szczęściem, jednak poklepywanie jej po plecach i wmawianie jakie to ma wspaniały wpływ na jej przyszłość bardzo ją męczyło, chciała spędzić ten czas tak jak robili to wcześniej, bez uważania na każde wypowiadane słowo, na ukradkowym piciu piwa karmelowego i na wygłupach. Tamtego roku nie mieli takiej możliwości, musieli zostać w akademiku. Na pierwszym roku nie wolno go opuszczać bez specjalnej przepustki. Nie ważne jaki status się posiada każdy jest równy, nie ma prywatnych mieszkań opłaconych przez rodzinę, dostępu do samochodów i wielu innych przywilejów. Podobno ma to na celu uzyskanie i sprawdzenie jak największych możliwości w jednolitych warunkach, przez pewien czas podejrzewała że telefony też są zabronione. Chłopcy oczywiście zrobili jej żart wysyłając list z pieczątką akademii, która z resztą nie ma pojęcia jakim cudem zdobyli. Na jej szczęście nie zdążyła odesłać odpowiedzi. Siedziała teraz samotnie, na starym barowym krześle. Znalazła to miejsce rok temu, szwędając się samotnie. Miała koleżanki ze szkoły ale nie miała ochoty spędzać tego dnia z podekscytowanymi, ciągle paplającymi dziewczynami które próbowałyby przekonać ją do zabawienia się w swatkę. Innego dnia sama zrobiłaby tatuaż lawsonią lub śmiałaby się słuchając opowieści o nieudanym wykorzystaniu niewiadomego pochodzenia eliksirów miłości, trzymałaby w rękach lemoniadę i tańczyła na placu przy muzyce artystów. Lubiła ich wypady we czwórkę, nie poruszali tego tematu ale gdy pierwszy raz stuknęli się napojami po ich spojrzeniach wiedziała że wspominali Livian. To było tak wyraźne jakby miało miejsce najdawniej wczoraj, jej usmiech, błysk w oczach gdy obracała się w kółko a jej sukienka owijała się wokół kostek. Często mówiono że gdyby nie poznała Jamesa zostałaby kapłanką, na co uśmiechała się zdawkowo i mówiła że niczego nie żałuje.
Kolejny kieliszek przełknęła już bez uczucia pieczenia w gardle, nie powinna dzisiejszego wieczora pić a zwłaszcza nie w takiej ilości. Powoli zaczynał jej się zamazywać wzrok, mimo tego na jej usta wkradł się uśmiech. Cudownie było czasem nie czuć, oderwać się od wszechogarniających oczekiwań. Gdyby tylko zobaczył ją w takiej sytuacji ojciec miałaby szlaban do końca życia.
Świat wirował, lekko rozmazany tańczył przed jej oczami, jak na bar i tak dużą okoliczność było to prawie nie możliwe by jakaś knajpka w mieście była pusta i by znaleźć wolny stolik, być może to niezachęcające, bez świątecznych dekoracji miejsce nie przyciągało spragnionej towarzystwa i dobrej zabawy ludności, mogła to być również wina siedzących tu ludzi którzy nie zachęcali do nawiązywania bliższych kontaktów, typy z pod ciemnej gwiazdy jak zwykli tu mówić.
CZYTASZ
Kapłanka światła nocy
RomanceRok ma 365 dni jednak nie w tym świecie, kalendarz lunairs - liczy okres powtarzania się tych samych faz księżyca a tym samym trwa ich tylko 354. Niech was to jednak nie zmyli bo krócej nie zawsze znaczy gorzej. Raven urodziła się w jego najciemnie...