Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Autor tego przysłowia musiał być mądrym człowiekiem, bowiem w słowach tych skrywa się głęboka prawda: same intencje nie wystarczą, aby przynieść zamierzony skutek.
Myślała o tym, schodząc schodami z wieży do głównego holu, przytłoczona natłokiem wrażeń. Telefon, który trzymała w kieszeni, wibrował na jej udzie. Westchnęła więc i spojrzała na ekran. No tak, nie mogła przecież wiecznie go ignorować.
- Witaj tato.
- Moja droga, co jest ważniejsze od rodziny, że nie masz czasu oddzwonić? Musiałem wczoraj kontaktować się z Laurentem, aby dowiedzieć się, dlaczego córka mnie unika - powiedział z wyrzutem.
Odetchnęła z ulgą, wczorajsza rozmowa z ojcem oznaczała, że nie miał pojęcia o dzisiejszych wydarzeniach. Chwilowo nie będzie musiała mu nic tłumaczyć, powinna mu powiedzieć, ale jeszcze nie była na to gotowa. Najpierw chciała poukładać to w swojej głowie.
- Przepraszam - przybrała skruszony ton.
- To wszystko przez natłok nauki i nowych rzeczy - tłumaczyła.
Koniec końców nie było to kłamstwo, przemilczenie prawdy.
- Czyżby przerastał cię poziom w akademii? Przygotowywaliśmy Cię do tego, zanim zaczęłaś stawiać pierwsze kroki. Nie sądziłem, że cokolwiek może sprawiać ci trudności na tak wczesnym etapie - powiedział to z wyczuwalną dezaprobatą i rozczarowaniem w głosie.
- Oczywiście, że nie! Po prostu to wszystko jest dla mnie nowością - wytłumaczyła, czując rosnącą presję.
Zawsze i pod każdym względem musiała być doskonała.
- Czy mogłabym porozmawiać z Jasperem? - zmieniła temat.
- Nie, dzisiaj już za późno. Położył się spać - odpowiedział z lekkim wahaniem, po czym odchrząknął.
- Czy wszystko z nim w porządku? - zapytała zmartwiona.
- Zamarzł na treningu i wrócił przemęczony.
Od śmierci matki jej największym zmartwieniem było zdrowie członków rodziny; najmniejsze przeziębienie w jej oczach rosło do rozmiaru epidemii. W końcu choroba mogła być dziedziczna, nikt nigdy tego nie wykluczył.
- Przekażesz mu, że rozmawialiśmy - odchrząknęła - i że go kocham - te słowa wypowiedziała dużo ciszej.
- Tak.
- Przypominam, że chciałbym być informowanym na bieżąco - powiedział, przybierając na nowo służbowy ton.
- Wykonać - odpowiedziała, jak żołnierz.
***
W głównym korytarzu, zamiast skręcić w stronę schodów prowadzących do jej komnaty, stopy poniosły ją w kierunku drzwi wychodzących na dziedziniec. Chciała zaczerpnąć świeżego powietrza, nie martwiła się wieczornym zakazem opuszczania i godziną nocną. Widziano, że została wezwana do dyrektora, a poza tym nie zamierzała wychodzić na długo. W świetle ostatnich wydarzeń nie byłoby to ani mądre, ani bezpieczne.
Bezchmurne niebo, usiane milionem gwiazd, sprawiło, że westchnęła z zachwytem. Chłodny wiatr owiewał jej skórę, a ona lekko zadrżała. Ruszyła przed siebie, wzdłuż starego, rozpadającego się z upływem czasu kamiennego muru, pokrytego pnączami, które w związku z porą roku przybrały brunatno-pomarańczowy kolor. Tęskniła za domem; pamiętała, jak mama pozwoliła im zorganizować prawdziwy biwak w ogrodzie. Na kocu ustawiła duży wiklinowy kosz z własnoręcznie robionymi kanapkami i owocami z ich sadu. Zaparzyła też ziołową herbatę z miętą do kubków z termicznego szkliwa. Leżała obok niej i opowiadała historie. To piękne wspomnienie było jednym z ostatnich, w których choroba jeszcze się nie ujawniła. Spotęgowało jednak jej smutek; nie chciała płakać. Przetarła zdradzieckie oczy, które wolały słuchać jej serca, niż rozumu.
CZYTASZ
Kapłanka światła nocy
RomanceRok ma 365 dni jednak nie w tym świecie, kalendarz lunairs - liczy okres powtarzania się tych samych faz księżyca a tym samym trwa ich tylko 354. Niech was to jednak nie zmyli bo krócej nie zawsze znaczy gorzej. Raven urodziła się w jego najciemnie...