Minęło zaledwie kilka dni, ale w tym krótkim czasie wydarzyło się tak wiele, że można by pomyśleć, iż upłynęły całe lata. Czas zdawał się mknąć w zawrotnym tempie, a każdy nowy dzień niósł ze sobą niezliczone niespodzianki i nieodgadnione tajemnice. Jak teraz, gdy w powietrzu unosił się zapach magii i obietnicy, a słońce chyliło się ku zachodowi, złocąc ziemię i oświetlając ostatnimi promieniami zebrany krąg.
Ciepły powiew wiatru otulał ją niczym delikatny całun, sprawiając, że skóra pokryła się gęsią skórką. Było to uczucie zarówno rozkoszne, jak i niepokojące — zupełnie jakby coś nieznanego budziło się w jej wnętrzu. Ekscytacja przenikała jej ciało, lecz jednocześnie towarzyszył jej niepokój, odczucie, że zbliża się coś niezwykłego, co wstrząśnie jej światem. W miarę jak te nowe emocje narastały, czuła, jak przytłaczająca fala energii unosi ją w górę, przynosząc ze sobą obietnicę nieuchronnych zmian.
Rozglądając się wokół, dostrzegła twarze innych adeptek, które z entuzjazmem przejawiały zarówno napięcie, jak i radość. Zastanawiała się, czy one tak samo jak ona odczuwały wizję czegoś wielkiego, co miało nadejść. Jej wzrok padł na krótkowłosą blondynkę, która emanowała szczęściem. Usta tej dziewczyny były uniesione w błogim uśmiechu, a w jej oczach migotały iskierki przypominające błysk ognia, pulsującego namiętnością i radością. Ogniste płomienie tańczyły w ich sercach, w immersyjnej krainie, jaką tworzyły, gdy chwytały się za ręce, zamykając w ten sposób magiczny krąg.
Odepchnęła od siebie przytłaczające myśli, wiedząc, że dzisiaj obchodzą wielkie święto — ten dzień miał być radosny, a ona była zdeterminowana, by uczcić go należycie.
- Siostry i bracia! - donośny ton Temarii rozbrzmiał w powietrzu, brzmiąc jak dźwięki błyskawicy, gotowej przynieść ze sobą burzę. Jej głos, wzmocniony energią zgromadzonych, niósł obietnicę przygody.
- Dziś w nocy, zbierając się na tej polanie, oddajemy cześć naszej matce i bogini, centrum naszego istnienia, sercu naszej społeczności. Ten dzień to nie tylko kontynuacja tradycji trwającej od wieków w naszych rodzinach, ale także celebracja naszej jedności - kontynuowała, poruszając się z gracją, niczym ptak gotowy do wzlotu.
Dotarła do drewnianego stołu, z którego dyrektor Perkins, zazwyczaj wystrojony w elegancki ubiór, teraz przekształcony w prosty, acz niezwykle symboliczny uniform kwadry, skłonił lekko głowę i podał jej pierwszy z rytualnych przedmiotów.
- Bukiet pokrzyku - wyjaśniła.
– Jest połączeniem botaniki i magii. Suszone liście to podstawa wielu eliksirów, które leczą, ale także symbolizują niezłomność. Niech przypomina nam, że jako uzdrowiciele mamy moc przywracania życia i nadziei tym, którzy jej potrzebują. To ziele od wieków wspiera nasze wysiłki, przypomina o naszej misji w służbie innym. Niech jego energia doda nam siły do niesienia pomocy i przypomni, że mimo śmiertelnego ciała nasze dusze są niezłomne.
Na te słowa przytknęła koniec pokrzyku do stosu drewna, a moment później skoczyły w górę płomienie, rozprzestrzeniając intensywny, cytrusowo-pieprzny zapach, który oplątał ich zmysły, wprowadzając w trans.
- Wieniec ze złotej jabłoni - kontynuowała, a jej słowa były jak czytane ze starożytnych ksiąg.
– Nie bez powodu złote jabłko znajduje się w atrybutach królewskich to symbol władzy monarszej. Przypomina nam, że władza wiąże się z odpowiedzialnością, a jednocześnie jest naszym dziedzictwem. Pomaga królowi pozostawać silnym przywódcą, prowadzącym swój lud ku świetlanej przyszłości.
„Per, hoc fira regnet in aeternum." – syknęła, gdyby Raven nie znała tego języka to mogłaby puścić ten dźwięk mimo uszu, ale rozumiała słowa, aczkolwiek nie znaczenie tego zdania. Wzruszyła lekko ramionami, w końcu, kim była by podważać starożytny rytuał.
CZYTASZ
Kapłanka światła nocy
RomantizmRok ma 365 dni jednak nie w tym świecie, kalendarz lunairs - liczy okres powtarzania się tych samych faz księżyca a tym samym trwa ich tylko 354. Niech was to jednak nie zmyli bo krócej nie zawsze znaczy gorzej. Raven urodziła się w jego najciemnie...