Rozdział 8

210 29 46
                                    

- Chcę iść na to ognisko, podobno członkowie kwadry tam będą. Przyda nam się trochę rozrywki, mój mózg paruje od nadmiaru informacji, a nawet nie ustaliłam z Ianem, kiedy spotkamy się by zacząć - w drodze na stołówkę próbowała namówić ją do udziału w imprezie organizowanej w ramach integracji z innym rocznikami. Nie wiedziała, że towarzystwo, w którym znajdowali się jej bracia dla niej jest największym minusem tej imprezy, jakoś nie mogła uwierzyć, aby powstrzymali się od rozmowy z nią. Co innego, gdy się nie widujecie i nawet jecie w innych pomieszczeniach, a co innego, gdy jesteście na tej samej imprezie.

- A Ty już sprawdziłaś, z kim jesteś w parze?

- Zrobię to po śniadaniu, a co do ogniska, to nie jestem przekonana. - nie chciała wchodzić z nią w dyskusję, bo wiedziała, że jeśli Ava Davies się na coś uprze to nie ma szans ją przekonać.

Weszło im to w nawyk, codzienne wspólne posiłki na stołówce zbliżyły je do siebie. Siadały w kącie przy małym stoliku i zazwyczaj omawiały, co dzieje się na lekcjach i czasem komentowały chłopaków, a raczej Ava komentowała, a Raven słuchała tego z rozbawieniem.

- Potrzebujemy partnerów na bal - stwierdziła z przekonaniem. - A kto jest najlepszą partią?

- Zdajesz sobie z tego sprawę, że mamy jeszcze parę tygodni? - zaśmiała się. Musiała przyznać, że początkowo omylnie wzięła ją za niezdarną kujonkę, co prawda mocno przykładała się do nauki, ale na pewno nie była stereotypową mądralińską i z jej opowieści wynikało, że lubiła się od czasu do czasu dobrze zabawić. Ona nie potrzebowała osoby towarzyszącej, to byłaby istna katastrofa w połączeniu z Aresem i Laurentem, od kapłanek na szczęście nie oczekiwano zajmowania się relacjami damsko-męskimi.

- No właśnie, to może być jedyna okazja do poznania kogoś.

Bal odbywał się w środku zimy, był największym wydarzeniem w Etheral Miracle Academy, zapraszano na niego wielu gości, absolwentów i członków rady królewskiej. Mówiło się, że nawet monarcha pojawił na nim kila lat temu. Otwierając wielkie drzwi do tej ogromnej sali poczuła dreszcz niepokoju rozchodzący się po plecach, to musiał być przypadek, była bezpieczna, więc zignorowała to i ruszyła w stronę wydawki z jedzeniem. Musiała przyznać, że wybór jedzenia był duży, większość stanowiła zdrową alternatywę gotowych posiłków, jednak można było znaleźć też słodkie płatki i pancakes z sosem klonowym. Tym razem także wybrała swój stały zestaw składający się z płatków owsianych z granolą, jogurtem i bananem, i największy kubek z kawą smakującą jak karton.

- Czy ja mam coś na czole? - głos dziewczyny kazał jej podnieść wzrok znad tacy.- Czemu oni się na nas gapią? - kontynuowała konspiracyjnym szeptem.

Faktycznie grupka osób przyglądała się im bez żadnego skrępowania, przyjrzała się ich twarzom. Dwie z nich okazały się znajome Xavier i Lana która szeptała coś chłopakowi do ucha, podejrzewała, że dotyczyło to jej osoby, gdyż ich oczy w tym momencie się spotkały. Spanikowała, po ostatnim wieczorze nie wiedziała, jak się zachować, postanowiła poczekać na jego ruch. Nie spodziewała się, że krzyknie do niej przez całe pomieszczenie ani pomacha. Czekała na jakiś uśmiech otuchy jednak on pogładził delikatnie, prawie niezauważalnie wierzch dłoni Lany i odwrócił od niej wzrok. Poczerwieniała, policzki paliły ją żywym ogniem, poczuła ukłucie zawodu. Zignorował ją, po prostu zignorował, jakby była jakimś nic nieznaczącym śmieciem.

- Znasz ich? - Davies musiała coś zauważyć, bo patrzyła na nią teraz z zaciekawieniem i troską w oczach.

- Nie. - Zdała sobie sprawę, że to nie jest do końca kłamstwo, tak naprawdę nie znała już swojego przyjaciela. Być może czas powiedzieć tej relacji c'est la vie.Do końca posiłku nie odzywała się za dużo, przytakiwała i kiwała głową na opowieści koleżanki, w ekspresowym tempie opuściła sale, wymawiając się zapomnianym projektem. Musiała sprawdzić, kogo wybrano jej do pracy w parze na zielarstwie, miała nadzieję, że to nie będzie Jasmin.

Kapłanka światła nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz