Cisza, niczym nie zakłócona, głucha, tak bardzo, że można było usłyszeć dźwięk własnego serca, zwłaszcza że biło jak rozszalałe. Była to martwota, która w sprawach, takich jak ta zwiastuje tylko zło.
Wszystko potoczyło się szybko, a przez to chaos zapanował dookoła. Ludzie w panice chowali się w pobliżu namiotu, który teoretycznie miał służyć za schronienie, gdzie czuli się bardziej bezpieczni. Nikt nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Szeptano między sobą różne teorie – o podtopieniach w zwodniczych mokradłach lub o istotach z dawnych legend, które rzekomo nawiedzały to miejsce. Ich wzrok błądził od skraju polany do nauczycieli, którzy usiłowali jak najszybciej przywrócić porządek. Po przejęciu dowodzenia przez dyrektora uczniowie zostali podzieleni na grupy i sprawnie odprowadzeni do szkoły, gdzie czekał na nich ciepły posiłek. Młodsze roczniki bezpiecznie eskortowano do akademika.
Na miejscu zatrzymano tylko całą trójkę Woormwoodów: Xaviera, Rafaela, Lane i Soll. Ta ostatnia stała bez ruchu, jak poranna mgła wisząca nad jeziorem, mając wrażenie, że nawet nie oddychała. Przez błogi ułamek sekundy nie docierało do niej, co się wydarzyło, aż świat, który jeszcze chwilę wcześniej tętnił dźwiękami i barwami, zniknął w bezdennych mrokach. Ciało jej brata spoczywało na zimnej, ciemnej trawie, mokrej od wieczornej rosy, która kontrastowała z jego teraz alabastrową cerą. Nie pamiętała, w którym momencie do jej oczu napłynęły łzy.
Raven chciała przytrzymać ją za ramię by dodać jej wsparcia. Zanim, jednak jej dłoń ją dosięgła Soll upadła na kolana szlochając. Chwyciła poły jego ziemistej koszuli i zaczęła nimi potrząsać w amoku. Nic się jednak nie wydarzyło, a chłopak pozostawał sztywny. Nie wiadomo jak długo by to trwało, gdyby nie Laurent, który podniósł ją siłą z ziemi i odwróciwszy ją tyłem mocno przytulił, nie pozwalając się jej wyrwać.
Oprócz dyrektora na miejscu pojawił się także stary Armiel, główny uzdrowiciel, który przytknąwszy dłoń do szyi chłopaka pokręcił przecząco głową. Następnie wyciągnięto biały całun, którym zakryto ciało zaczynając od stóp. Nim, jednak płótno zakryło jego twarz, Raven ostatni raz spojrzała w jego oczy, w których zgasło światło i zadrżała. Jedynie kątem oka uchwyciła szramę na jego szyi, której nie było widać przy wcześniejszym ułożeniu. Nie była nawet pewna, czy wzrok nie spłatał jej figla.
****
Każdy mijany korytarz przybliżał ich do celu, szli w niewielkich odstępach od siebie. Ares z Rafaelem zaraz za poruszającym się szybko dyrektorem l. Za nimi ona, a na samym końcu, domykając szyk Xavier z Laną. Ich obecność dodawała całości nieco niepewnej aury. Laurent z całą powagą zaproponował, że zaprowadzi Soll do gabinetu medyków, wiedząc, że w obecnym stanie dziewczyna nie byłaby w stanie sensownie odpowiedzieć na pytania, które, które chciano im zadać. Rii sama nie wiedziała, co ona tam robiła. Było jej smutno i czuła się zrozpaczona co nie zmieniało faktu, że chłopaka poznała dzisiaj i zamieniła z nim tylko kilka niezobowiązujących zdań. Mimo to poruszała się w mrocznej ciszy, zastanawiając się, czy nie wpadła lekko w paranoje. Mózg podsuwał jej obrazy twarzy Tommy'ego którą niedawno opatrywała, jakby próbował połączyć fakty.
Czego Xavier szukał na tej polanie? Jak Malcolm znalazł się na mokradłach? Miał być w swoim pokoju to, dlaczego tam nie dotarł? Coś podpowiadało jej, że wcale się nie utopił. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że mógłby stać za tym ktoś mieszkający i uczący się w tych murach. Miała tyle pytań, na które nie znała odpowiedzi.
– Wy pierwsi – dyrektor wskazał pierwszą dwójkę.
Rafael wszedł bez wahania za panem Perkinsem, a Ares, oglądając się przez ramię wyszeptał – Powiem mu, żeby Cię puścił i Cię odprowadzę.
CZYTASZ
Kapłanka światła nocy
RomanceRok ma 365 dni jednak nie w tym świecie, kalendarz lunairs - liczy okres powtarzania się tych samych faz księżyca a tym samym trwa ich tylko 354. Niech was to jednak nie zmyli bo krócej nie zawsze znaczy gorzej. Raven urodziła się w jego najciemnie...