Rozdział 4

234 27 49
                                    

Czy często żałujesz czegoś w życiu?

Raven Woormwood przez swój charakter często zadawała sobie to pytanie, tak było i tym razem. Stojąc na wielkim, starym dziedzińcu przed ogromnym budynkiem nowej szkoły czuła się samotnie bardziej niż kiedykolwiek. Po części sama była sobie winna zabraniając braciom zbliżać się do siebie na więcej niż 10 metrów i wymuszając na nich również zakaz rozmowy na terenie akademii. Nie pytajcie jak drastycznych sposobów musiała użyć, powiedzmy że miała listę haków na braci którym teraz zależało na pozostawieniu dobrego wizerunku w oczach ojca który w ostatnim czasie sowicie ich wynagradzał za kontunuowanie tradycji a nawet obiecał kupno nowego apartamentu, ale to nie była rzecz której żałowała w tym momencie. Ostatnie spotkanie z Laną, myślała o tym że mogła zachować się przyjaźniej, co prawda nie w takim towarzystwie powinna się obracać jednak zawsze lepiej mieć po swojej stronie jakąś przyjazną duszę. Przy następnym spotkaniu powinna ją chyba przeprosić, jej złość na rodzinę i Xaviera nie powinna była przenosić na niewinną dziewczynę. Ostatnie dni minęły tak szybko, pakowanie, załatwienie ostatnich formalności że gdy znalazła się w akademiku to prawie odetchnęła z ulgą.

- ... widziałaś co się stało z jego twarzą, od tego dnia nie widziano go na zajęciach - do jej uszu dotarł kawałek rozmowy dwóch śpieszących się dziewczyn.

- Myślisz że to jego sprawka? - zapytała niska brunetka poprawiając nerwowo okulary.

- Pomyśl z kim widziano go ostatnim razem? Wiesz jak działają jego moce. - odparła jej koleżanka.

Już prawie przełamała swoją dumę która nakazywała jej samotnie radzić sobie z problemami i nawet otwarła już usta ruszając w ich ślady gdy usłyszała koleją część wypowiedzi.

- Devin jest taki przystojny i tajemniczy może powinnam próbować wkręcić się w ich towarzystwo. Może umiałabym go rozluźnić.

- Ciężko mi się patrzy na twoje zadurzenie, ale to najgłupsza rzecz jaką powiedziałaś odkąd się znamy. Więc po prostu zapytam, rozum Ci odjęło? 

Przystanęła, to chyba jednak nie najlepszy pomysł wtrącać się w tą rozmowę. Jeszcze uznano by że podsłuchuje. Gdzieś musi być ten przeklęty sekretariat, tam dostanie plan i dowie się wszystkiego czego potrzebuje bez wtrącania się w dramaty innych, swoją drogą jednak ciekawiło ją co takiego zrobił ten słynny Devin i dlaczego wydawało się że budzi postrach. Pewnie to kolejny dupek z rozchwianym ego, i za dużym przyrostem testosteronu a przy okazji nie panujący nad swoimi umiejętnościami. Zazwyczaj tak się zdarza że jest przerost formy nad treścią, ale został obdarowany to musi coś znaczyć. Powinna o to kogoś zapytać, by nie zajść mu przypadkiem za skórę. Cel na rok to unikać problemów które wywołałyby na tyle duże zamieszanie by Laurent i Ares uznali za stosowne rozwiązać. Zdawała sobie sprawę że jej zakaz nie będzie dotrzymywany wiecznie.

Korytarz rozwidlał się, prawo czy lewo? Ciekawe jakie stosują tu środki dyscypliny i czy wybaczą jej spóźnienie już pierwszego dnia.

- ,, Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu" - odezwał się lekko zachrypnięty głos zza jej pleców - a przynajmniej tak twierdzi Tolkien. 

Doskonale znała ten głos, poznałaby go nawet na wielkim kacu o 4 rano, tylko nie wiedziała czy ma ochotę na jego towarzystwo.

- Mistrz cytatów, prawie zapomniałam.

- Widzisz? Aż tak się nie zmieniłem.

- Przerwałeś mi, chciałam powiedzieć że prawie pozwoliłeś mi zapomnieć. - dalej odczuwała do niego duży żal, dwa lata czekała na choćby jedną wiadomość, głupiego smsa. Patrząc na jego lekki uśmiech uderzało to mocniej niż się spodziewała. Pisała, w pierwszym roku często, prawie codziennie streszczała najważniejsze wydarzenia z życia, pisała że tęskni i się martwi, gdy nie doczekała się przestała. Być może myliła się co do ich przyjaźni.

Kapłanka światła nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz