Rozdział 17

72 22 61
                                    

— Czy możesz mi jeszcze raz wytłumaczyć, jak to działa? Jak oszukałeś zabezpieczenia?— zapytała Raven, rozsiadając się na dywanie w pokoju Xaviera.

 Zaledwie po chwili od wejścia do mieszkania chłopak wciągnął ją do swojego pokoju, tuż po tym, jak zdjęła buty. Jej uwaga na chwilę skupiła się na kuchni, zapewne dlatego, że bardzo brakowało jej tego pomieszczenia w akademiku. Stołówka była wygodna, lecz nie mogła zastąpić miejsca, w którym mogła swobodnie przygotowywać potrawy i różnorodne mikstury. Czasami, w chwilach refleksji, pozwalała sobie na myśl, że w innym życiu, w innej rodzinie, mogłaby zostać znaną uzdrowicielką, poważaną za swoje umiejętności. 

 Zastanawiała się, czy Thot martwił się tym, że mogą natknąć się na jego współlokatora. Tęskniła za pewnym rodzajem interakcji, a poznanie kogoś, kto mieszkał z Xavierem, wydało jej się fascynujące. Mimo że być może nie było to najlepsze rozwiązanie akurat w tej chwili, to musiał on być osobą wyjątkową. Xavier nie był zbyt otwarty — wręcz przeciwnie. Raczej  wybredny w nawiązywaniu nowych znajomości. Musiał ufać tej osobie, chociaż ostatnio mogło się to zmienić. W końcu nie mogła zrozumieć jego ostatnich wyborów.

 — Wiesz, odkryliśmy to z chłopakami na pierwszym roku. Władzom uczelni wydaje się, że to sprytny system, jednak w rzeczywistości taki nie jest. Liczba osób na piętrze akademika musi się zgadzać, ale kontrola obecności nie obejmuje tego, kto przebywa w danym pokoju.

 — Żeby to działanie miało sens, musiałabyś zgodzić się na runę śledzącą — dodał Xavier, zerkając na nią uważnie. — Ale to wymagałoby osobistego przyzwolenia króla, bo takie śledzenie jest zabronione. Pamiętasz, że żadna z kapłanek, a w konsekwencji także adeptek, nie może ich mieć. Dlatego Tommy spokojnie przesypia się w twoim pokoju.

 Raven nie mogła się nad tym nie zastanawiać. Chociaż ciało powinno być świątynią bogini, jak głosiły nauki, a niektórzy wierzyli, że ozdabianie go runami to forma bezczeszczenia. To runy miały w sobie coś tak staromagicznego i niespotykanego, że wywoływały na jej ciele przyjemne ciarki.

 Miała nadzieję, że to, co mówił było faktycznie testowane. Nie chciałaby być w swojej skórze, gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział i doniósł jej braciom albo ojcu. Byłaby skończona, a konsekwencje szkolne były niczym w przypływie gniewu rodzica.

 — Zatem powinnam mu podziękować za tę przysługę — powiedziała, próbując odpowiadać lekko.

  Zdawała sobie sprawę, że czasami brzmiała zbyt oficjalnie, jednak ich relacje oziębły na tyle, że nie potrafiła inaczej. 

 — Raczej to on powinien podziękować tobie! Uwierz mi, twoje łóżko jest po stokroć wygodniejsze. Widziałaś przecież jego pryczę.

 — Ale jak on potem wróci niezauważony? — Spytała, zaniepokojona.

 — Nie martw się o to. Przemknie się, gdy tylko rozpoczną się lekcje.

 — A jeśli ktoś... – Nie dał jej skończyć. 

 — Nawet jeśli ktoś zostanie, chłopak potrafi się nieźle wspinać i całkiem dobrze zna rozkład budynku.

— Czy rozwiązał już swoje problemy?

— Prawie.

Miała swoje wątpliwości, myśląc o jego licznych urazach, ale ostatecznie wzruszyła ramionami.  

 — Czy twojemu współlokatorowi nie będzie przeszkadzać moja obecność?

— Połóż się, ja pójdę się odświeżyć. 

Nie odpowiedział na ostatnie pytanie. Nie dociekała,  ponieważ mózg postanowił zrobić jej psikusa, podsunąwszy obraz jego nagiego ciała pod wodą. Na co lekko się zaczerwieniła i szybko skinęła głową. Musiał źle odczytać jej wahanie, bo odezwał się trochę ciszej, drapiąc się po karku.

Kapłanka światła nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz