Aliie nachyla się i poprawia ramiączko od mojego bikini.
– Bo już dwa razy się do ciebie uśmiechnął ślicznotko – szepcze i wyciąga mi butelkę oliwki z dłoni.
Chichocze a ja speszona zagryzam wargi. Kładę się na plecach i zamykam oczy. Dobrze wiem, że gdy nieznajomy zauważy, że jestem niewidoma przestanie się mną interesować. Wyrzucam z pamięci to, co powiedziała mi Allie, starając się zająć moje myśli czymkolwiek innym. Rico rozkłada się obok mnie i kładzie mokry pysk na mojej nodze. Opalamy się w milczeniu, dopóki Allie nie stwierdza, że musimy zmienić pozycję. Przekręcam się na brzuch i leżę tak dopóki skóra na plecach nie zaczyna mnie piec. Allie siada i zaczyna ziewać.
– Zgłodniałam Blair – zagaduje. – Idziemy do sklepu? Wrócimy tu później.
– Która jest godzina? – Podnoszę się na łokciach.
– Dochodzi piętnasta.
– W sumie niezły pomysł, z chęcią bym coś zjadła. – Przykładam dłoń do brzucha, czując burczenie. – Ty pewnie też – zwracam się do Rico i tarmoszę sierść na jego głowie.
Pakujemy rzeczy do torby i gdy Allie upewnia się, że na pewno pozbierałyśmy wszystko zwijamy się z plaży. Do sklepu mamy dwadzieścia minut piechotą i zajmujemy ten czas paplaniem o głupotach. Upał osiąga apogeum. Od nagrzanego asfaltu unosi się palący żar i nawet cień rzucany przez drzewa rosnące wzdłuż drogi na nic się zdaje. Z ulgą docieramy na miejsce i siadamy na ławkę pod sklepem.
– Idę po lody i chipsy. Ja stawiam – uprzedzam przyjaciółkę, która rozpina torbę.
Wzdycha i zamyka ją z powrotem.
– Okej Blair, ale ja kupuję frytki. Iść z tobą?
– Poradzę sobie. Choć Rico – wołam. Wstaję i odwracam się w lewo, robię trzy kroki i dotykam drzwi. Popycham je i gdy wchodzę do środka znów nad moją głową rozlega się charakterystyczny dźwięk glinianych dzwonków.
Idę przed siebie w myślach, wyobrażając sobie regały. Staje przed jednym z nich i wyciągam przed siebie rękę. Uśmiecham się, gdy wyczuwam opakowanie z chipsami. Mam nadzieję, że są paprykowe albo chociaż solone i że Sam nie poprzekładał towaru, bo nie chciałbym trafić na te o smaku cebuli albo serka z ziołami. Idę dalej dotykając półek opuszkiem lewej dłoni. Odnajduję lodówkę i z niej wyciągam dwa lody w szerokich i szeleszczących opakowaniach. Nie wiem, jaki mają smak, ale to nieistotne, bo w taki upał zjadłabym jakiekolwiek, byleby poczuć odrobinę chłodu.
Nie jestem w sklepie sama, bo prócz moich kroków słyszę kilkoro innych. Podchodzę do lady.
– Cześć Blair! – woła wesoło Sam. – Masz szczęście, dosłownie pół godziny temu dotarła twoja paczka. Zaczekaj, zaraz przyniosę farby.
Rozkładam zakupy na ladzie. Rico kładzie się obok i domyślam się, że chłodna posadzka przynosi mu ulgę. Sam wraca. Słyszę dźwięk butów odbijających się od kafelek i jego charakterystyczny, sapiący oddech.
– Proszę Blair – dyszy a ja wyobrażam sobie jak unosi dłoń i ściera z czoła pot. – Chcesz jakąś siatkę?
– Jestem z Allie. Poradzę sobie – odpowiadam w chwili, gdy ktoś staje za mną.
– Razem siedem dolarów.
Wyjmuję z kieszeni pieniądze i wyciągam przed siebie dłoń.
Sam zabiera je ode mnie i wydaje mi resztę.
– Ej – słyszę za sobą męski głos w chwili, gdy chowam je do kieszeni. – Nie chodziłeś do szkoły? Zagryzam nerwowo wargę, bo nie mam pojęcia o co mu chodzi. – Chyba dziesięć odjąć pięć jest pięć, a nie dwa. Nie widzisz, że chciał cię oszukać? – zwraca się najwyraźniej do mnie.
CZYTASZ
Na zawsze twoja
RomanceŻycie od najmłodszych lat nie rozpieszczało Blair O'Connor. Po śmierci rodziców, na sześciolatkę spadł kolejny cios: w wyniku choroby straciła wzrok. Kilka lat później siedemnastoletnia Blair z przeszłości pamięta jedynie przebłyski, i to one, tak j...