Blair ❤️

809 122 16
                                    

Pogoda pogarsza się z każdą kolejną minutą. Krople deszczu raz po raz uderzają o szybę, słyszę grzmoty oraz świst wiatru. Wbijam paznokcie w fotel i podrywam się, gdy w pobliżu nas rozlega się kolejny huk. Logan zwalnia i skręca w lewo. Zatrzymuje auto. Silnik gaśnie a odgłosy burzy stają się wyraźniejsze.

– Zaraz wracam – rzuca. Otwiera drzwi, ale nie wychodzi. Mam wrażenie, że przewierca mnie wzrokiem, bo czuję go niemal wszędzie: na twarzy, ustach, ramionach. Moja ciało drga, zdradliwe ciepło zaczyna wypełniać mnie od środka i biegnie w dół, kumulując się w jednym miejscu. Ściskam uda i nerwowo zagryzam wargi.

– Dziękuję – odpowiadam półgłosem.

Poprawiam sukienkę. Sięga do połowy łydki i idealnie podkreśla sylwetkę, ale przez cienkie ramiączka oraz głęboki dekolt mam wrażenie jakby odsłaniała o wiele więcej. Poruszam nogą i gdy lekko zginam kolano zaciskam usta.

– Boli? – Potwierdzam kiwając głową. – Zaraz coś na to poradzimy – odpowiada z troską i wysiada z auta.

Zagryzam wargę, podmuch wiatru dociera do wnętrza wraz z kroplami deszczu. Ścieram jedną z nich z twarzy i odwracam się w stronę okna, zastanawiając się, czy na zewnątrz panuje taki sam mrok jak w mojej głowie. Emocje, które tak mocno w sobie tłumię powracają i znów dociera do mnie jak wiele tracę nie widząc. Myślę o Loganie i o tym, jak bardzo chciałabym zobaczyć jego twarz i upewnić się, czy rzeczywiście jest taki, jakim go maluję. Tak bardzo pragnę, aby został w moim życiu na dłużej i aby los choć raz zlitował się nade mną i spełnił choćby jedno moje marzenie.

Zamykam powieki. Łzy cisną mi się do oczu, ale zduszam je w sobie, bo ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnęła to, aby ktoś dostrzegł jak bardzo jestem słaba. Nadal udaję, przed babcią, Mattem, nauczycielami w szkole. Staram się tak samo, jak wtenczas, kiedy zrobiłam to po raz pierwszy, jedenaście lat temu. Odchrząkam i odwracam się w stronę drzwi. Otwierają się ponownie, wpuszczając do środka kolejny powiew chłodnego wiatru.

– Już jestem. Co za koszmarna pogoda. – Logan wsiada w pośpiechu i podaje mi papierową torebkę. – Muszę na to spojrzeć jeszcze raz.

Zapala światło, bo słyszę jak naciska na jakiś przycisk. Podciąga moją sukienkę i odchyla chusteczkę odsłaniając kolano.

– Jest dwudziesta trzecia myślisz, że twoja babcia nie będzie jeszcze spać?

– Będzie – odpowiadam zmieszana. – Zawsze kładzie się wcześnie. Dlaczego o to pytasz?

– Trzeba umyć ranę, zdezynfekować i przykleić plaster. Mam jeszcze bandaż, na wypadek, gdyby to nie wystarczyło. Mogę to zrobić u ciebie, chyba że chcesz jechać do mnie. Dziadek jest w szpitalu, nikogo nie obudzimy.

– Jesteś pewien, że nie poradzę sobie sama?

– Nie wygląda to dobrze Blair. Trzeba najpierw umyć ranę, zatamować krwawienie i dopiero później ocenić, czy obejdzie się bez szycia. Sama nie...

– Nie zobaczę tego.

– Właśnie.

Nabieram w płuca powietrze i wypuszczam je powili.

– Możemy jechać do ciebie. Jeśli to nie problem – dodaję.

– Żaden. – Zakrywa je a ja znów czuję ogień w miejscu, gdzie opuszki jego palców dotknęły mojej skóry.

Boże miej mnie w swojej opiece, bo nie wiem jak przeżyję tą chwilę, kiedy dotknie mnie ponownie, szeptam w myślach prostując się w fotelu. Próbuję skupić się na drodze. Wiem, gdzie znajdowała się apteka i wiem też, jaka odległość dzieliła nas od domu pana Walkera, ale teraz znów nie potrafię ocenić gdzie się znajdujemy. Logan jedzie powoli, wycieraczki pracują wte i we wte wydając przy tym dźwięki przypominające szuranie. Rozmawiamy o wszystkim tylko nie o imprezie co traktuję z ulgą, bo chcę jak najszybciej wyrzucić ją z głowy. Dojeżdżamy na miejsce, samochód zwalnia i zatrzymuje się kilka metrów dalej, przed bramą.

Na zawsze twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz