Logan💔

838 130 96
                                    

Logan

Wsiadam do samochodu, rozglądając się za sąsiadami, ale nie dostrzegam ich w ogrodzie. Zerkam na zegarek: jest jedenasta dwadzieścia. Wpadnę tutaj jak coś zjem i pozałatwiam kilka spraw, stwierdzam i wkładam do ust gumę do żucia, aby choć na chwilę przestać myśleć o tym, jaki jestem głodny. Odpalam stacyjkę i choć obiecałem sobie wczoraj, że tego nie zrobię przejeżdzam obok domu Blair. Willow miała rację, mówiąc że jeśli nie domknę pewnych spraw przeszłość będzie za mną kroczyć i nigdy nie da mi spokoju, myślę zerkając w lusterko na podniszczony budynek, który właśnie minąłem.

Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze z płuc. Telefon dzwoni po raz kolejny, przełączam się na tryb głośnomówiący i odbieram połączenie.

– Hej kochanie, jak ci minęła noc? – Z głośników dobiega radosny głos Audrey.

Zerkam za siebie jeszcze raz, podkręcam klimę i rozsiadam się wygodniej.

– Ciężko, bolą mnie wszystkie kości i jestem cholernie głodny. Jadę do knajpy coś zjeść a później na małe zakupy. Jak było wczoraj? Zabalowałaś?

– Wypiłam kilka drinków i o drugiej grzecznie wróciłam do domu. Miałam rano spotkanie z Kimberly.

– Kto to jest Kimberly?

– Nasza konsultantka ślubna.

– Jak poszło? – pytam od niechcenia.

– Idealnie. Kim to prawdziwa profesjonalistka, powiedziała, że dla niej nie ma rzeczy niemożliwych i zorganizuje wesele według mojej wizji. Rozumiesz? – piszczy na cały głos. – Będziemy mieć wesele marzeń Logan: co najmniej pięćset osób, najdroższy hotel w całej Kalifornii i jakaś modna kapela – rozmarza się. – Może uda się ściągnąć Adele albo chociaż Maroon 5. Przyjaciółki zzielenieją z zazdrości.

– Myślisz, że nas na to stać? – studzę jej entuzjazm. – Na jakąś modną kapelę i wesele na pięćset osób?

– Jesteśmy bogaci, stać nas na znacznie więcej.

– Teraz a pomyślałaś co będzie za jakiś czas?

– Nie rozumiem.

– To, że teraz mamy pieniądze Audrey, nie oznacza, że zawsze tak będzie.

– Dalej nie mam pojęcia co masz na myśli Logan. Mamy kryzys? Jest coś, o czym nie chcesz mi powiedzieć? – W jej głosie słyszę zdziwienie.

Przewracam oczami, skręcając w kolejną ulicę.

– Nie mamy – rzucam z irytacją. – Firma prosperuje świetnie, ale konkurencja robi się coraz większa. Kto wie co będzie za kilka lat.

Audrey nie odpowiada. Przez chwilę milczymy i słyszę tylko muzykę w tle, zagłuszaną przez warkot silnika. 

– Mam zmniejszyć liczbę gości, urządzić wesele w plenerze i wynająć jakiś zwykłych grajków? – odzywa się po długiej chwili, unosząc głos. – To chcesz powiedzieć?

– Zrobisz jak zechcesz, ale mam nadzieję, że to jeszcze raz przemyślisz. Muszę kończyć, jestem prawie pod sklepem – kłamię, bo przede mną jeszcze kilka minut drogi. – Odezwę się wieczór.

Mrugam oczami i wyciągam ze schowka okulary przeciwsłoneczne. Zakładam je na moment, rozmyślając nad zachowaniem Audrey. Ślub na pięćset osób a do tego Adele i najdroższy hotel w całej Kalifornii: ona chyba oszalała! Uderzam dłonią o kierownicę. Dobrze, że Willow o tym nie wie, bo odrazu stwierdziłaby, że to ja postradałem rozum, godząc się na takie fanaberie. Willow, powtarzam na głos. Muszę przygotować się na jej przyjazd i zrobić większe zakupy, najlepiej od razu na kilka dni.

Na zawsze twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz