Blair/Logan 💔

840 120 63
                                    

* imię psiaka zostało zmienione na Nero :)

Blair

Kręcę głową i gdy znów wyczuwam, że jest zbyt blisko, zaczynam szybciej oddychać. Jasna cholera, szeptam, gdy wargi Logana zaczynają dotykać moich ust. Przełykam ślinę i choć wiem, że nie powinnam delikatnie je rozchylam. Furtka rozsuwa się, słyszę charakterystyczny zgrzyt i niecierpliwe wołanie Cassie.

– Mamo, tato! Możemy już jechać?

Podrywam się jak oparzona i natychmiast odsuwam się na bezpieczniejszą odległość.

– Oczywiście kochanie! – wołam zmienionym głosem, obejmując się rękoma. Logan zamyka dom, ale nie oddaje mi kluczy.

– Chyba o kimś zapomnieliśmy. – Otwiera je ponownie a ja nie mam pojęcia co ma na myśli. Dopiero gdy u progu słyszę skomlenie, przypominam sobie o Nero. – Pójdę po jego koszyk i karmę.

– Dzięki – odpowiadam przez zaciśnięte gardło, moje serce nadal łomocze a na policzkach czuję wypieki. Cassie podchodzi do mnie i chwyta moją dłoń.

– Dobrze się czujesz mamo?

– Tak – wyduszam i przytulam ją do siebie. – Oczywiście skarbie – dopowiadam i odwracam twarz w kierunku drzwi.

Logan wraca a Cassie wyplątuję się z uścisku zapewne, aby pogłaskać Nero.

– Och, jest taki słodki i taki mały. Będzie mógł spać w moim pokoju? Proszę, proszę mamo... obiecuję, że będę wychodzić z nim do ogrodu, kąpać, czesać mu sierść i...

– Nie mam nic przeciwko Cass, to fantastyczny pomysł  – stwierdzam i wyciągam rękę, aby pomóc Loganowi pozbierać się z bagażami.

– Poradzę sobie Blair – oznajmia i oplata moją dłoń palcami. Pewnie zarzucił torbę na ramię a do drugiej ręki zabrał koszyk, myślę starając się wyobrazić sobie to wszystko, co dzieje się wokół mnie. Cassie podśpiewuje i otwiera bramkę. – Wiesz, że najbardziej ze wszystkich rzeczy, jakie wkurzały mnie kiedy przyjechałem tu pierwszy raz było to przeklęte skrzypienie. Pamiętam dziadka i to jak się wściekł, gdy naoliwiłem jego furtkę.

– Nie wiedziałeś wtenczas, że to było specjalnie, abym otwierając bramkę miała pewność, że znajduję się we właściwym miejscu?

– Wtenczas kiedy to zrobiłem nie miałem o tym pojęcia. Dziadek nieźle mnie ochrzanił i to był moment, w którym byłem pewny, że za nic na świecie się nie dogadamy – odpowiada i zwiększa uścisk a mnie za każdym razem, gdy to robi, przechodzą dreszcze.

– Cieszę sie, że mimo ciężkiego początku udało wam się znaleźć wspólny język.

– Ja też, pewnie gdyby tak się stało zwinąłbym się z dnia na dzień, a my nigdy... zresztą dobrze wiesz co było potem – ścisza głos a znajome łaskotanie w podbrzuszu powraca.

Wychodzimy za ogrodzenie. Logan otwiera bagażnik i powoli rozluźnia palce.

– Brakuje ci go? – pytam, opierając się biodrem o bok samochodu.

– Bardzo, przez moją przeklętą rodzinę straciłem nie tylko ciebie i Cass. Ta strata jest jeszcze głębsza. – Zamyka klapę i otwiera drzwi, Cassie wsiada pierwsza, zajmując miejsce z tyłu. Logan zaprowadza mnie na drugą stronę i pomaga mi wsiąść do środka. Jego komórka zaczyna dzwonić. – Przepraszam Blair, to na pewno Willow.

– Jasne – rzucam, odwracając się, aby zapiąć pas. Biorę głęboki oddech i przykładam palce do policzków. Boże, pomóż mi przetrwać ten dzień. Pomóż mi się nie zakochać jeszcze mocniej, bo boję się, że jeszcze trochę a do reszty zatracę się w tym uczuciu – błagam w myślach, starając się oddychać najwolniej jak potrafię.

Na zawsze twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz