Siedemnaście

970 152 53
                                    

– Nie mogę przywrócić go do normalnego stanu – oświadczam June. – Nie potrafię nic z nim zrobić. Gdy dotykam jego głowy, coś nie pozwala mi do niej wejść. Jest dużo ciężej niż z czarownicami, chociaż one nie chciały współpracować. Myślę, że gdyby Rogan był przy zdrowych zmysłach, chciałby wypędzić koszmary ze swojego umysłu. Dlatego… jest mi z tym źle, ale nie mogę zrobić nic. 

– Złapaliście go – przypomina łagodnie June. – To już naprawdę wiele. Dziękuję. 

– Tak naprawdę ja nie zrobiłam nic. Tylko… hm… dałam szansę Marcy, posłuchałam jej i swojej intuicji i rzeczywiście Rogan pojawił się u mnie w domu prawdopodobnie dlatego, że ona tam była. 

– Myślisz, że nienawidzi jej za to, co mu zrobiła?

– Myślę, że tak. Marcy nie miała innego wyjścia, ale jednak… czyniła to świadomie. Sprawiła, że Rogan stał się tym, kim jest. Przyznała to głośno. 

Jesteśmy w moim domu, w białej i czyściutkiej kuchni. June ze swoją czarną sukienką z wiązaniem z przodu i peleryną z kapturem wygląda jak wiedźma pełna czarnej magii, która właśnie wkroczyła do zupełnie nieznajomego miejsca. Ale zachowuje się w porządku. Teraz przyzwyczajam się do takiej codzienności – do demonów, które tu bywają, do innych czarownic wokół mnie, takich, które nie są związane ani z sabatem, ani z żadnymi organizacjami i stowarzyszeniami. 

– Musi tu zostać – oznajmia June. – Musi zostać w twojej piwnicy, bo nie będę ryzykować jakichkolwiek przenosin. Nie wiem, co na niego zadziała, do czego będzie zdolny, a wystarczy jedno spojrzenie w jego oczy i po prostu wiem, że nie jestem w stanie na razie wymyślić na niego sposobu. Nie mam… nie mam pomysłu. 

– Ale my niedługo będziemy musieli wyruszać w drogę – przypominam. – W poszukiwaniu reszty członków sabatu. 

June podnosi głowę z nadzieją. 

– Wiesz, gdzie ich szukać? Maven! Nic nie powiedziałaś. Jeśli wiesz, przygotuję kogoś od siebie. Pojedziemy z wami… 

– Nie – ucinam niepewnie. – Nikt nie może z nami jechać. Jeśli pojedziemy tam razem, a oni będą wrogo nastawieni, wezmą to jako znak wojny. Będą wzburzać się nawzajem, poczują zagrożenie… zrobię to sama. 

June wydaje z siebie głośne parsknięcie. 

– Nie ma mowy, dziewczyno. 

– Zrobię. To. Sama. 

– Już pozwoliłam jednej czarownicy jechać samej w drogę, i co z tego miałam? Dobrze wiesz. – Uśmiecha się krzywo. – Bo to ty pomagałaś przywrócić ją do życia, wyciągnąć z niej paskudną klątwę. Dałaś radę, Maven, ale pamiętasz, jakim kosztem? Ledwie byłaś w stanie później oddychać. Nie chcę powtórki z rozrywki. Nie chcę zbierać kolejnej kobiety z kolan i martwić się, że nie przeżyje. 

Marszczę lekko brwi. 

– Zane będzie cały czas ze mną – przypominam. W nieco kpiącym geście unoszę dłoń do góry i macham palcami, pokazując obrączkę. – Przecież jesteśmy po ślubie. 

June przełyka ślinę. 

– Zane jest tylko jeden, a czarownic i czarowników ponad setka. 

– I Zane byłby w stanie zabić ich wszystkich w jednej chwili – wypowiadam wyraźnie. – Wyobrażasz to sobie? Stanę przed nimi i jeśli nie będą chcieli mnie słuchać, wystarczy sekunda, a serce każdego z nich przestanie bić. Jesteśmy tylko Wiccanami. Nie mamy długowieczności. 

A przynajmniej nie mają jej takie jednostki jak ja. June jest już długowieczna i bardzo trudno ją zabić, bo przyjęła kryształ Veno. Strażnicy Srebrnej Nocy, czyli demony z przysięgami, noszą w sobie kryształ, który pozwala im zawsze sięgać wgłąb swojego sumienia i nie popełniać zbyt wielu grzechów. Jednocześnie kryształ sprawia, że w pewnym momencie życia czują tak zwane przeznaczenie, czyli więź z innym stworzeniem. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz