Jedenaście

1.1K 159 95
                                    

Nadążacie?

Dam Wam wszystkim i sobie chwilę oddechu i jutro robimy przerwę, kolejny w poniedziałek 😊

___________________

To nie będzie miłe spotkanie.

Jestem po kolejnych sesjach uleczania i już wiem, dlaczego to takie wyjątkowe. Nie tylko pomogło mi usmierzyć ból i napięcie ciała, ale też zadziałało na umysł. Jestem spokojniejsza, dłonie Beth były niezwykle delikatne, tak samo jak jej głos. A przecież doskonale pamiętam, że ta dziewczyna też potrafi walczyć i się wkurzyć. 

Natomiast mi było potrzebne trochę tego spokoju, bo po raz pierwszy nieco denerwowałam się całą sytuacją. 

– Żartowałeś, prawda? – pytam Zane’a, gdy znajdujemy się już sam na sam w kuchni w domu demonów. 

Wciąż jestem trochę słaba, nadal mam na ciele jakieś rany, ale nie zamierzam dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nikt nie potrzebuje tutaj mojego narzekania. Dobrze, że jesteśmy istotami magicznymi – żaden człowiek by tego nie przeżył, żaden by się tak szybko nie podniósł z podłogi. Ja jestem w stanie teraz iść o własnych siłach, ale mam wrażenie, że z moim okiem jest coraz gorzej. Kształty rozmywają się coraz mocniej i coraz częściej kieruję twarz bardziej na prawą stronę, by lewym, działającym okiem, obserwować świat. 

I Zane’a. 

– Dlaczego miałbym żartować? – pyta bez większych emocji w głosie. 

– Bo to, co zasugerowałeś, jest absurdalne. 

– Nie powiedziałaś tego samego, gdy Kian zaproponował, że może to zrobić. 

– Nikt nie będzie się ze mną żenił tylko po to, by zdjąć klątwę. Będę… co… będę rozwódką i od razu później kolejną mężatką? 

– Kolejne małżeństwo przynajmniej nie skaże cię na pierścień lokalizacyjny, noszony na twoim palcu do końca życia. 

– A to przecież brzmi trochę tak, jakby było w twoim stylu. 

Zane się śmieje. 

– Jeśli będziesz moją żoną, nie będę potrzebował pierścionka, żeby cię znaleźć. 

Opuszczam wzrok na stolik. Przez sekundę przeraża mnie fakt tego, że nawet słoje na drewnie nie mają odpowiedniego kształtu. Zmęczenie nie pomaga. To nie tak, że po uleczaniu obudziłam się jak nowa i w pełni sił. 

– Wolę uciąć sobie palca, niż za ciebie wyjść. 

– Wolisz wyjść za Kiana? 

Śmieję się cicho, kpiąco. 

– I skazać go na niebezpieczeństwo? Zane – w końcu mówię do niego po imieniu, przez co drga, w końcu jego kamienne ciało jakoś reaguje. – Sabat z Kalifornii na pewno dowie się, gdzie przebywam. Zabiliśmy ich Najstarszą, a to wszystko przeze mnie. Oszukałam każdego. Wiesz, co to oznacza? Już nie tylko mam za sobą dotychczasowych wrogów. Przez przypadek narobiłam sobie też nowych. 

Zane przesuwa językiem po zębach. 

– I dlatego wyjście za mnie za mąż jest właściwym rozwiązaniem. 

– Słucham—?

– Zapewnię ci bezpieczeństwo – oświadcza spokojnie niskim głosem. – Nie będą cię w stanie dotknąć, Maven. Zabiję każdego, kto się zbliży. Prawdopodobnie jeśli ktokolwiek dowie się, że jesteś moją żoną, zaprzestanie jakichkolwiek ataków. Nie będzie miał jaj, żeby nawet spróbować, bo będzie wiedział, że pcha się prosto w objęcia śmierci. W moje objęcia. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz