koniec czegoś?

1.1K 41 6
                                    

Pov. Nicolas Moriz

Gdy tylko otworzyłam oczy moje myśli skupiły się na Ari. Jej wczorajszy telefon strasznie mnie zaniepokoił. Musiałem sam walczyć ze sobą żeby nie wsiąść w samochód i pojechać do mieszkania Lucasa.

Przegrałem.

Byłem tak zmartwiony o Arię że wsiadłem w Dodga'e i pojechałem pod mieszkanie Lucasa. Nie wchodziłem do środka bo nie chciałem denerwować Ari tym, że nie posłuchałem jej prośby. Szanuje jej decyzję dlatego spędziłem całą noc w samochodzie pod miejscem w którym spała. Miałem podglosoznu telefon więc wrazie kolejne dziwnego telefonu byłbym natychmiast u niej.

Mówiłem już zrobię dla niej wszystko.

Zobaczyłem Lucasa, który wyszedł z apartamentowca i ruszył w stronę swojego samochodu. Zatrzymał się kiedy zobaczył mojego dodge i niemal, że podbiegł do niego. Wyszedłem na spokojnie z samochodu ale Lucas wyglądał już na wkurwionego.

-Co tam? - starałem się być jak najbardziej spokojny.

-Ty się kurwa pytasz co tam? Wyobraź sobie, że wszedłem dziś do sypialni Ari i zastałem ją płaczącą. Wyglądała jakby praktycznie nie spała.

Cholera.

-Jeśli się dowiem, że to z twojego powodu uwierz mi. Wykastruje cię i nakarmię cię twoim własnym fiutem. - spojrzał na mnie ostatni raz, prychnął i odszedł do swojego samochodu.

Nie musiał się martwić. Gdybym dowiedział się, że Aria płakał z mojego powodu to bym sobie tego niegdy nie wybaczył.

-A i jeszcze jedno- spojrzałem w stronę Lucasa, który niemal wchodizm do samochodu. - ojciec do mnie zadzwonił. Powiedział, że czas się kończy, najprawdopodobniej weźmie wszystko w swoje ręce. Nie wiem już co mam robić. Skoro ci zależy na Ari to proszę cię nie krzywdź jej i ty.

Wsiadł i odjechał z piskiem opon. Wiedziałem jedynie że jest na mnie porządnie wkuriowny ale co ja do cholery zrobiłem. Od razu po wyścigu pojechałem do jednego z moich znajomych. Mieliśmy dużo do omówienia więc kiedy skończyliśmy byłem padnięty i od razu wróciłem do domu. Miałem iść spać ale nie mogłem. Planowanie czegoś takiego jest wręcz wykańczające.

Ale czego się nie robi dla... miłości swojego życia. Moją była Aria. Zdecydowanie.

Zdezorientowany ruszyłem w stronę wejścia do aprtamentu. Musiałem pogadać z Arią i to jak najwcześniej. Nie chciałem żeby przez jakieś gówno ją stracił. Uzależniłem się od niej. Przy niej czułem się jak narkoman. Nie potrafiłem się powstrzymać od bycia przy niej. A kiedy jej nie było. Cholera. Czułem się jakbym był nie pełny. Jakby brakowało mi czegoś co by sprawiło że byłbym pełny. Albo raczej kogoś.

Dotarłem do drzwi mieszkania Lucasa dlatego zadzwoniłem dzwonkiem z nadzieją że Aria mi otworzy. Po chwili usłyszałem przekręcanie kluczyka w drzwiach i w końcu ją ujrzałem. Aria miała czerwone oczy najprawdopodobniej od płaczu i bezsenności. Zmartwiłem się jej wyglądem. Była idealna w każdym wydaniu ale te bolało mnie niemiłosiernie.

-Aruś co się stało? - zapytałem nie odrywając od niej wzroku.

Zawsze patrzyłem na nią.

-Byłeś tu i mnie nie okłamuj. Na wyścigach też potem byłeś. - widziałem że ręce zaczynają jej się niemiłosiernie trząść a głos się łamał. -To ty wysyłałeś... wysyłałeś mi te pierdolone wiadomości- łzy leciały po jej polikach aż zaczęła się dusić. Wiedziałem, że muszę coś zrobić bo dostanie ataku paniki.

Spokojnie podszedłem do niej, zamknąłem drzwi i najdelikatniej jak to możliwe przytuliłem ją. Zaczęła bezwładnie opadać na podłogę dlatego oparłem się o nią i usiadłem na podłodze trzymając Arię w swoich ramionach. 

-Aria skup się na oddychaniu. -mówiłem spokojnie ale widziałem jak ona sama dusiła się a łzy jej w tym nie pomagały. -spokojnie Aria wdech -wciągnąłem powoli powietrze a ona próbowała zrobić to co ja lecz jej to nie wychodziło. - wydech.

Wypuściłem powietrze lecz dziewczyna nadal się dusiła. Chciałem płakać, krzyczeć, błagać ale musiałem być spokojny. Musiałem pokazać jej że nic się nie dzieje, że jestem i pomogę jej.

-Aruś spokojnie jeszcze raz wdech -wziąłem ponownie wdech a jej tym razem też się udało lecz nadal nie był to prawidłowy oddech. - i wydech.

-Mam... -zaczęła ale nadal trudno jej się oddychało. -Dość.

Moje serce zabolało niemiłosiernie.

Spojrzałem na nią z bólem wymalowanym na twarzy. Jej słowa obijały mi się o uszy jakbym był w jakimś pokoju tortur. .

-Już spokojnie Aria.

Zaczęła spokojnie oddychać spojrzala na mnie a jej oczy. Oczy wyrażały obrzydzenie. Moją osobą?

-Jak mam być spokojna jak - wzięła dłuższy oddech który pomógł jej się uspokoić i nie doprowadzić do kolejnego ataku - jak ty przez ten czas wysyłałeś mi te groźby.

Ja? Jakie do cholery groźby?!

-A ja ci zaufałam, Nicolas a ty... -zrobiła chwilową przerwę- Pracujesz dla mojego ojca ?

Myślałem że zakrztusze się powietrzem. Jął mógłbym pracować dla tak okropnego człowieka. Człowieka który krzywdził Arię. Jak ona mogła mnie o to osadzić.

-O czym tym mówisz Aria? -zapytałem a w mojm głosie był wyczuwalny ból.

-Widziałam cię... Wysyłałeś mi te durne wiadomości, groźby.

-Przecież nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. - ból tylko tyle czułem w tym momencie.

-Nie chce cię widzieć- powiedziała łamiącym się głosem.

-Aria przecież wiesz żebym cię nie skrzywdził. Cholera wczoraj od razu po wscigach pojechałem do znajomego, późno wróciłem do domu.

-To czemu cię  widziałam?! - krzyknęła

A ja słyszałem jak moje serce pęka.

-A teraz błagam cię wyjdź. - nie vhialem tego robić. Nie chciałem jej stracić ale zauważyłem, że trzęsła się z emocji.

Nie chciałem żeby coś powiedziała lub zrobiła bo była w emocjach. Dlatego wyszedłem za drzwi ale nie z apartamentowca. Usiadłem naprzeciwko drzwi na podłodze bo jedyne co tam było. Chciałem wiedzieć czy jest bezpieczna.to byk powód dla którego właśnie siedziałem na podłodze i patrzyłem na drzwi.

Czy to jest koniec czegoś?

Siemka

Sorki za błędy

Tak jak mówiłam staram się pisać krótsze a częściej

A jak wam się podoba rozdział??

Życzę wam kochani
miłego dnia/wieczoru /nocy ❤️

Fast rideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz