Moja wina

1.2K 55 8
                                    

Pov. Aria Miller

Wstałam z cholernym bólem głowy. Chciałam sobie obiecać że więcej nie będę piła ale po co się okłamywać. Wzięłam teblatke która leżała na szafce nocnej i popiłam wodą która była przy łóżku. Zmotywowałam się żeby iść do kuchni chociaż bardzo nie chciałam.

Po chwili siedziałam już przy kuchennym blacie a mój brat robił mi jakieś śniadanie tak jak obiecał. Podał mi talerz ale ja myślami byłam gdzieś indziej. Co się wczoraj wydarzyło? Praktycznie nic nie pamiętałam. Byłam tak cholernie pijana. Nei pamiętałam praktycznie nic nawet jak wróciłam do domu.

-Aria, zjedz te naleśniki bo zaraz ci wystygną- powiedział brat patrząc na mnie uważnie.

-Przepraszam zamyśliłam się. - Po tych słowach zaczęłam jeść śniadanie przygotowane przez Lucasa. Zjadłam dosłownie kilka kęsów i zrobiło mi się okropnie nie dobrze dlatego udałam się do łazienki. Zwymiotowałam dosłownie wszystko co zdążyłam zjeść.

Zajebiście.

-Aria, co się dzieję? -zapytał wystraszony Lucas

-Nic, po prostu wczoraj przesadziłam z alkoholem nic więcej.

-Napewno Aria? Przecież widzę że jesteś jakaś nie swoja. -mówił a w jego głosie można było usłyszeć troskę.

-Nic się kurwa nie dzieje- podniosłam lekko głos- źle się tylko czuje. Dlatego idę do pokoju i błagam nie zakłócaj mi mojego spokoju twoją obecnością.

Po tych słowach poszłam do swojego pokoju. O ile mogłam go tak nazwać. Nie miałam domu. Nie miałam bezpiecznej przystni. Nie miałam do cholery nic. Zostałam sama.

Przyłożyłam głowę do poduszki i nie musiałam długo czekać bo zasnęłam momentalnie a w mojej głowie pojawił się nowy plan. Ucieknę stąd. Zniknę z ich życia.

Nawet nie miałam szansy go zrealizować.

***

Obudziłam się i zerknęłam na zegar. Była 18. Spałam tyle czasu a nadal byłam zmęczona. Kiedy chciałam znów przyłożyć głowę do poduszki, usłyszałam dzwonek telefonu. Przewróciłam oczami ale moja intuicja podpowiadała żebym odebrała. I to zrobiłam.

Zerknęłam przelotnie na numer.

Nieznany.

Ciekawe.

-Sluch...- osoba po drugiej stronie nie dała mi nawet dokończyć.

-Witaj, kochana- zamarłam słysząc ten znajomy głos. Głos który kojarzył mi się z bólem. Nawet nie wiem kiedy przestałam oddychać.

-Czego chcesz? - zapytałam starając się żeby mój głos nie zadrżał.

-Grzeczniej bo umrze albo twój kochaś albo braciszek.

Nie, nie, nie....

To się nie działo naprawdę. Przecież Moriz nie dałby się złapać a co dopiero porwać. A Lucas miał siedzieć w domu. Wstałam i wybiegłam z pokoju rozglądając się po salonie. Pomieszczenie wyglądało jakby ktoś...  tu był.

Fast rideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz