Rozdział 9

56 13 16
                                    

Mieliśmy jechać już w piątek. No i był piątek. A ja nie byłam spakowana. Wywaliłam całą zawartość szafy na łóżko razem z torbą i nie wiedziałam, co spakować. Zadzwoniłam najpierw do Ashera, potem do Mateo i Nico. Żaden nie odebrał. Czyli został mi... Może jednak sama się spakuję?

Jeszcze raz spojrzałam na stertę rzeczy. Niepewnie wybrałam numer do Sebastiana. Chłopak odebrał prawie od razu. Na kamerce widziałam, że leży na łóżku. Położyłam telefon na parapecie tak, żeby chłopak mógł widzieć mnie i ubrania na łóżku.

- Tobie się numery nie pomyliły?- zapytał na wstępie.

- Niestety nie. Nie tylko ty chcesz, żeby tak było- przyznałam. Odkąd go poznałam normalna rozmowa miedzy nami była chyba tylko raz... no, może dwa.- Twoi przyjaciele są do dupy. Żaden nie odbiera- poskarżyłam się.

- Nasi przyjaciele- poprawił.

Udałam, że nie usłyszałam tej uwagi.

- Nie wiem, co spakować- powiedziałam, wskazując ubrania.

- No chyba nie to wszystko- oznajmił od razu przerażony.

- Właśnie nie wiem. Dlatego potrzebuję pomocy i niestety zostałeś mi tylko ty. Czemu reszta nie odbiera?

- Bo pewnie tak jak ty pakują się na ostatnią chwilę?- podsunął.

- Nieważne- machnęłam ręką.- Pomożesz mi czy nie?

- Spoko. To co, ty zakładasz, a ja mówię czy ładne i czy się przyda.

Taka taktyka okazała się bardzo dobra. Tylko, że co chwilę, ku głośnym protestom Sebastiana, musiałam wyłączać kamerkę. Ale nikt nie jest idealny. Zdejmował jedną bluzkę, żeby przymierzyć drugą, gdy usłyszałam jak Sebastian z sykiem wciąga powietrze. Z przerażeniem spojrzałam w stronę telefonu.

Kurwa, nie wyłączyłam kamerki. Rzuciłam się do telefonu i zakryłam go ręką.

- Jasmine...- wykrztusił słabym głosem. Narzuciłam T-shirt i zabrałam rękę.

- Co?- warknęłam.

- Ty masz w domu lustro?- spytał.

Normalnie zabrzmiałoby to jak zwykły przytyk w moją stronę, ale nie teraz. Nie kiedy jego głos był słaby, a mówienie sprawiało mu problem. Nie kiedy wyglądał jakby miał zaraz zejść na zawał.

Wzięłam telefon i skierowałam go w stronę lustra w moim pokoju.

- Zadowolony? Ale może ty powinieneś w jakieś spojrzeć. Nie wyglądasz najlepiej- stwierdziłam, uśmiechając się ze współczuciem.

- Jasmine, kiedy ty ostatnio jadłaś? I nie mów, że lunch w szkole, bo widziałem, że ledwo go tknęłaś- zastrzegł.

- Jadłam śniadanie- burknęłam.- O co ci chodzi?

- Ty nie widzisz jak ci żebra wystają? Przecież to wygląda jakbyś miała anoreksję albo inne gówno- mówił powoli jakby nie wierzył, że jestem w stanie przetwarzać informacje przez to, że jestem wychudzona.

- Nic mi nie jest. Nie mam żadnej anoreksji, a jeśli komuś o tym powiesz to będziesz miał o wiele większy problem niż ja, rozumiesz?

- Jasmine- pokręcił głową z niedowierzaniem.- Czy ty mi właśnie grozisz?

- Nie grożę, tylko... ostrzegam- wyjaśniałam.

- Na pewno nie masz żadnych problemów z odżywianiem?- dopytywał.

- Nie mam.

- Gdyby coś się działo to... możesz do mnie przyjść. Postaram się pomóc. I nie tylko ja. Reszta też na pewno ci pomoże- mówił z wahaniem, ale i tak doceniłam ten gest.

Kumple mojego brata |14+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz