Rozdział 31

54 11 23
                                    

Gdy poczułam jego wargi na swoich, zamarłam z zaskoczenia.

Nie, on nie mógł tego zrobić.

A jednak. Zrobił to. Właściwie robił.

Całował mnie.

Przy wszystkich.

A ja nie wiedziałam, co o tym myśleć. Nawet nie wiem, czy powinnam oddać pocałunek, czy go odepchnąć. Oba wyjścia wydawały się złe.

Nie chciałam się z nim całować. Nie, chwilka, chciałam, ale nie przy wszystkich. Chciałam, żeby to było nasze i wyjątkowe. Takie intymne. No i, żebyśmy nie robili tego w momencie, w którym jesteśmy „pokłóceni". Czy oczekiwałam od niego tak wiele? Nie mógł zaczekać z tym wielce romantycznym okazanie uczuć do momentu, kiedy wreszcie się na niego wystarczająco nadrę?

A tak w ogóle byliśmy tylko przyjaciółmi, a on tak po prostu wchodził do pomieszczenia i jakby nigdy nic mnie całował? Z jakiej racji? To nie powinno tak wyglądać.

Ale z drugiej strony nie chciałam go odpychać, mimo że mój rozum krzyczał, że powinnam to zrobić. No właśnie, powinnam. Ale serce mówiło co innego. Rayn całował kurewsko dobrze. Starałam się myśleć, że to dlatego, że zwyczajnie pasujemy do siebie w pewien pokręcony sposób, a nie dlatego, że przede mną całował przynajmniej setkę dziewczyn.

Nie chciałam się odsuwać. Nie kiedy on w pocałunku przekazywał mi emocje, o których ciężko było mu mówić. Wtedy nie były nam potrzebne słowa. Rozumieliśmy się bez nich. Mogłam pogłębić pocałunek i przekazać mu to, co ja czułam. Mój strach, ból, niepewność. Wszystko, co czułam w związku z ostatnią kolacją z rodzicami i całym wyjazdem do Londynu.

Chciałam go przeprosić za to, że go okłamałam.

Więc co zrobiłam?

Nic.

Zupełnie nic.

Siedziałam jak sparaliżowana, czekając na jego następny ruch. Byłam ciekawa, jak daleko posunie się, wiedząc, że wszystkiemu przyglądają się nasi przyjaciele.

Po chwili chłopak się odsunął, a ja dostrzegłam w jego oczach smutek. Wyglądał na zranionego. On? Znowu robił ze mnie tą złą?

To nie wpadłam do kuchni i tak nagle go pocałowałam! Przepraszam bardzo! To nie ja postawiłam go w podbramkowej sytuacji. Tu nie było dobrego wyjścia.

- Mam dość, rozumiesz?!- krzyknęłam.

Zdziwiło mnie zaskoczenie w jego oczach.

Przecież sam chciał to przełożyć na dzisiaj.

- Wpadasz tu nagle i tak po prostu mnie całujesz?! Co jest z tobą nie tak, Rayn?! Jak ty byś się zachował na moim miejscu, co?- zapytałam.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że wszyscy nam się przyglądają.

I miałam to gdzieś.

- Również bym cię pocałował- odparł cicho, ale stanowczo i bez wahania. Pewność w jego głosie na chwilę zbiła mnie z tropu.

Ale tylko na chwilę.

- Bo dla ciebie wszystko jest takie proste! Całujesz sobie dziewczyny, kiedy tylko masz ochotę i nie przywiązujesz do tego wielkiej wagi. Ja taka nie jestem. Nie bawię się uczuciami innych- wyrzucałam wszystko z siebie z prędkością światła. Chciałam w jak najkrótszym czasie powiedzieć wszystko, co chodziło mi po głowie.

- Jesteś pewna?- spytał szeptem, patrząc na mnie.

Spojrzałam mu w oczy i natychmiast tego pożałowałam.

Kumple mojego brata |14+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz