Rozdział 11

49 15 7
                                    

- Co dlaczego? Dlaczego cię przytuliłam? Dlaczego tu jestem? Dlaczego chcę cię pocieszyć?- zadawałam pytania zdezorientowana.

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi- szepnął.

- Nie, Sebastian...- Odsunęłam się od niego i zaczęłam się powoli cofać.

- Chodzi mi o to, co zobaczyłem, gdy rozmawialiśmy przez kamerkę- wyjaśnił spokojnie.

Nabrałam gwałtownie powietrza. Więc o to chodziło...

- Nie. To nie tak. Musiałeś coś źle zobaczyć. To wiesz, jakiś zły internet. Czasami to się jakoś zacina. Sam rozumiesz- mówiłam bardzo szybko i zastanawiałam się, czy chociaż plotę z sensem. Zapewne nie.

Chłopak nie wydawał się przekonany.

A już zna pewno nabrał pewności, co do tego, że ma rację, gdy zobaczył strach w moich oczach.

- Przekonujesz siebie czy mnie?- parsknął bez cienia rozbawienia.

Poczułam ścianę za plecami. Dlaczego zamknęłam te drzwi.

- Sebastian...- szepnęłam, powstrzymując łzy. Jeszcze kilka minut temu bez zawahania stwierdziłabym, że mu ufam i się go nie boję. Teraz było inaczej. Strach mnie sparaliżował. Chłopak był jakieś trzydzieści centymetrów wyższy i na pewno o wiele silniejszy. Ale przecież, co mógłby mi zrobić? Uderzyć? Chyba nie...

Dopadł do mnie w kilku krokach. Złapał moje nadgarstki i przyszpilił je do ścienny nad moją głową. Moja klatka piersiowa poruszała się bardzo szybko. Jednak nie tylko moja. Oddech bruneta też był przyśpieszony. Chłopak zachowywał się jakby każdy ruch sprawiał mu trud.

Przez chwilę w milczeniu patrzył mi w oczy. Jakby próbował mnie przekonać, że jestem bezpieczna i nic mi nie zrobi. Potem sięgnął ręką w dół i podwinął moją bluzę razem z koszulką, odsłaniając brzuch.

Przymknęłam oczy i usłyszałam, że z sykiem wciąga powietrze. Szybko opuścił ubrania. Puścił mnie i gwałtownie się odwrócił, wracając na miejsce, w którym go znalazłam.

- Dlaczego to sobie robisz?- zapytał cicho.

Niepewnie stanęłam obok niego. Nasze ciała dzieliły centymetry, ale jednak się nie stykaliśmy.

- Co?- szepnęłam.

- Czemu się głodzisz?

- Ja wiem, że to tak może wyglądać, ale to wcale nie tak...- zaczęłam ostrożnie.

- To jak?!- wrzasnął.

- Od zawsze miałam sporą niedowagę. Wszyscy w rodzinie mówili, że jestem bardzo chuda i tym podobne. Tyle, że im to nie przeszkadzało. Idealna rodzina i idealna figura. To po prostu do siebie pasowało. Ale nie lubiłam tego. Wszystkie dzieci wyglądały normalnie, a ja? Jakby naprawdę rodzice mnie głodzili. A potem gdy skończyłam jakieś czternaście lat wszystko się zmieniło. Dziewczyny zaczęły mi zazdrościć figury. Wąskiej tali. Delikatnie wystających żeber. Więc sama zaczęłam to akceptować. Ale nigdy, powtarzam nigdy, nie miałam anoreksji ani innego gówna. Po prostu zawsze jadłam trochę mniej niż pozostali.- Przełknęłam ślinę.- Jasper zawsze się o to martwił. Gdy wszyscy mnie chwalili, on dbał o to, żebym odżywiała się prawidłowo i pozwalał mi jeść dużo słodyczy, żebym trochę przytyła. Jeździł ze mną na kontrolne badania, żeby dowiedzieć się, czy na pewno wszystko jest w normie. Naprawdę się tym przejmował. Starał się to szanować, że jem mniej. Nie wciskał we mnie na siłę jedzenia. Ostatnio nawet było lepiej. Nie stresowałam się, nie zarywałam nocy, bo te rzeczy najczęściej wpływały na moją wagę, więc przytyłam. Ale gdy Jasper odszedł... zaczęłam być na to obojętna. Cały czas czułam taki ból, że miałam wrażenie, że nic nie przełknę. I faktycznie do czasu spotkania z wami i jego śmierci praktycznie nic nie zjadłam. Dopiero dzięki wam zaczęło mi z powrotem zależeć. Wróciłam do zdrowego odżywiania się. Starałam się robić to, czego by chciał Jasper. Nie chciałam go zawieść. Teraz naprawdę jest lepiej- zapewniłam go cichutko, patrząc na niego.

Kumple mojego brata |14+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz