Rozdział 21

40 12 3
                                    

Poczułam, jak chwytają mnie silne ramiona, ratując przed upadkiem. Twarz miałam ja wysokości torsu tego kogoś. Miał na sobie koszulę, więc szybko zrozumiałam, że to chłopak.

Delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć. Odniosłam wrażenie, że chłopak waha się, czy na pewno mnie wypuścić. Po chwili jednak stwierdził, że stoję już dość stabilnie i opuścił ręce wzdłuż ciała.

Cofnęłam się kawałek, żeby zobaczyć jego twarz. Był dobrze zbudowany. Pod jego koszulą dostrzegłam zarys mięśni. Musiał gdzieś zgubić marynarkę, czemu wcale się nie zgubiłam. Miałam odkryte ramiona, ale i tak było mi gorąco. Podniosłam wzrok trochę wyżej, żeby przeskanować twarz. Mógł być ode mnie starszy o jakieś dwa lub trzy lata. Miał mocno zarysowane kości policzkowe. Na brodzie nie było śladów po zaroście. Ciemne brązowe włosy, które wyglądały na prawie czarne, były schludnie ułożone i zaczesane na bok. Wyglądał bardzo elegancko i formalnie. Czyli dokładnie tak jak ja powinnam, ale nigdy nie mogłam do tego dojść. Jakim cudem udało mu się wyglądać tak perfekcyjnie?

I wszystko by było idealnie, gdyby nie delikatne rozbawienie błyszczące w jego poważnych oczach.

- Jasmine Raymond, nie mylę się?- zapytał uprzejmie.

Skinęłam głową i poczułam się głupio, bo ja nie pamiętałam jego imienia.

- A ty to...- zaczęłam z wahaniem.

Chłopak zaśmiał się cicho. Spłonęłam rumieńcem. Liczyłam, że mocny makijaż zdoła go ukryć.

- Anthony McDonalad- podpowiedział.

- No tak!- powiedziałam to trochę za głośno, więc natychmiast zamilkłam. Rodzice mówili, że muszę zrobić na tej rodzinie dobre wrażenie, a krzyczenie raczej nie zaliczało się do odpowiednich zachowań, które warto pokazywać przy takich osobistościach.- Przepraszam- mruknęłam cichutko, spuszczając wzrok.

Anthony zignorował moją gafę i zaproponował mi ramię. Po chwili wahania przyjęłam je. Nie chciałam być, przecież nie uprzejma. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.

Nie no, serio, jedyne na, co miałam teraz ochotę to wrócenie do domu albo przynajmniej do moich przyjaciół. Weszliśmy na główną salę, gdzie odbywało się przyjęcie.

- Mogę prosić do tańca?- zapytał mnie chłopak.

- Och, tak, oczywiście- speszyłam się, ale dałam mu się poprowadzić na środek parkietu.

Orkiestra zaczęła grać nowy utwór, a ja próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek z lekcji z Jasperem. Tak, właśnie z Jasperem. Gdy skończyłam jakieś czternaście lat te przyjęcia przestały być tylko nudnymi wieczorami podczas, których mieliśmy podążać za rodzicami. Wtedy oni zaczęli oczekiwać, że sami zaczniemy się odpowiednio prezentować. I że będziemy radzić sobie sami. Jasper uznał, że na początek najlepiej będzie nauczyć się tańczyć. Znalazł kilka tutoriali w internecie. Pamiętam jak przez miesiąc po powrocie do domu przebierałam się w długie balowe suknie i uczyłam się kroków z bratem. Jasper powiedział, że dobrze by było gdybyśmy trenowali w oficjalnych strojach, żeby łatwiej nam się było przystosować. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo na następnym bankiecie przetańczyliśmy prawie całą noc. Pamiętam jak wczoraj tą noc, podczas której wirowałam mu w ramionach, szczęśliwa, że tak perfekcyjnie ze sobą współgramy. Zdarzały mi się pomyłki, wiadomo, ale Jasper zawsze wiedział, jaki ruch wykonać, żeby było one niedostrzegalne dla gości. Pamiętam, jak na tym samym przyjęciu do tańca prosiło mnie też sporo innych chłopców (większość była starsza ode mnie). Podczas tańca poruszali się dość pokracznie, ale trzeba było im przyznać, że się starali. Myślałam, że po tym rodzice będą zadowoleni, ale oni nawet nie zwrócili na nas uwagi. Mimo wszystko było to jedno z najlepszych przyjęć w ich towarzystwie.

Kumple mojego brata |14+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz