Rozdział 14

51 15 5
                                    

Zanim zdążyłam się obejrzeć, siedziałam w domu Elsy i szykowałyśmy się na imprezę. Blondynka obiecała sobie, że zrobi mi tak mocny makijaż, że się nie poznam, nie mówiąc i moich chłopcach. Dokładnie. Ashera, Sebastiana, Nico i Mateo nazwała moimi chłopcami.

Mimo moich głośnych protestów i zapewnień, że jest to niepotrzebne, usadziła mnie na krześle przed toaletką i swobodnie machała pędzlem po mojej twarzy.

Zakończenie roku było takie jak, co roku. Bez żadnych niespodzianek. Na początku półgodzinny apel na sali gimnastycznej, na którym dyrektor życzył nam przyjemnych, fajnych i, przede wszystkim, bezpiecznych wakacji. Rozdał najlepsze świadectwa, wywołując osoby z najlepszą średnią, w tym mnie. Potem poszliśmy do klasy z wychowawczynią, która powtórzyła słowa dyrektora i wylewnie zapewniła, że będzie za nami tęsknić, mimo, że wszyscy wiedzieli, że blefuje. Ona nie zamierzała tęsknić za nami, a my za nią. Rozdała też pozostałe świadectwa.

Wszyscy rozeszli się do domów szybciej niż to było konieczne. Dziewczyny, ja nie byłam wyjątkiem dzięki Elsie, gadały o strojach na dzisiejszą imprezkę. Bo przecież cudowny (i w cholerę bogaty) Isaac Rodriguez urządzał przyjęcie.

- Skończone!- oznajmiła podekscytowana. Odsunęła się kawałek, żeby podziwiać swoje dzieło.- Gotowa?

Skinęłam głową.

Dziewczyna podała mi lusterko. I prawie go nie upuściłam.

Moja twarz wyglądała zupełnie inaczej. Ładniej.

Elsa nie użyła dużo podkładu, pudru i korektora, stwierdzając z zazdrością, że nie jest mi on potrzebny. Nałożyła mi za to róż na policzki. Prawdziwą przeminę przeszły moje oczy. Ciemne cienie wyróżniały się na mojej bladej cerze. Czarne kreski miały piękne kształty i nie były to pojedyncze linie. Rozchodziły się delikatnie na boki, co dało piękny efekt. I jakby to wszystko nie wystarczało, walnęła mi czerwoną szminkę na usta.

Wyglądałam jakbym była kilka lat starsza i ładniejsza.

- Wow... Elsa, przeszłaś samą siebie- powiedziałam z podziwem, oglądając się w lustrze.

- Teraz czas na ubrania!- pisnęła. Wcisnęła mi stertę ciuchów i kazała je założyć.

Przejrzałam szybko to, co dostałam. Krótki czarny top, który nie różnił się wiele od stanika. Do tego sweterek, odrobinkę dłuższy od topu, który przypominał bardziej sieć rybacką. Więcej było w nim dziurek niż materiału. Z pewnością nie zostawiał dużo wyobraźni. Czarna mini, która ledwo zasłaniała mi tyłek. Blondynka rzuciła mi jeszcze srebrny łańcuszek z gwizdkami, stwierdzając, że będzie to wyglądać obłędnie. Cały outfit dopełniały wysokie szpilki, które miały przeplatane sznureczki, sięgające prawie do kolan.

Włosy miałam ułożone na wałkach, więc pięknie się pofalowały i zgrabnie opadały mi na ramiona.

Obracałam się, przyglądając się swojemu odbiciu w ogromnym lustrze. Dziewczyna, którą tam widziałam nie była do mnie w ogóle podobna. Była bardziej kobieca i seksowna. Ale to nadal byłam ja. I nawet podobałam się sobie w tej wersji.

Ciekawe, czy im się spodobam?

Szybko wyrzuciłam z głowy ta myśl. Nie stroiłam się dla nich. Nie obchodzi mnie ich zdanie.

- Czekaj, czekaj... Jak my tam dojedziemy?- zapytałam przyjaciółki, która zapinała buty.

- Och.- Zmieszała się.- Nie powiedziałam ci?- Pokręciłam głową.- Odwiezie nas mój chłopak- wyznała cichutko. Patrzyłam na nią wyczekująco, czekając aż rozwinie tą myśl.- Xavier- szepnęła.

Kumple mojego brata |14+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz