Aiden
Na mojej liście znienawidzonych czynności znajdowało się tak wiele rzeczy ,że mógłbym ułożyć z tego niezłą listę. Na podium tejże listy byłoby zdecydowanie koszenie trawy w szczerym słońcu, składanie prania ,prasowanie... ale łowienie ryb byłoby na samym szczycie tej listy zapisane czerwonym długopisem.
Gdzie więc zabrał mnie Hudson? Na pierdolone ryby.
Staliśmy na pomoście trzymając w dłoniach wędki. Kątem oka spoglądałem na mężczyznę po pięćdziesiątce ,który zarzucił kaptur żółtej kurtki na głowę wpatrzony w zielony spławik ,który poruszał się bujany przez lekkie fale.
Doceniałem jego gest, ale zdecydowanie wolałbym iść na drinka.
Jaki miałem problem do ryb? Śmierdziały ,były oślizgłe ,brzydkie ,zimne i odczepianie ich z haczyka przyprawiało mnie o mdłości.
Zamachnąłem się zarzucając tak daleko ,że spławik wylądował na kilka metrów obok tego należącego do Hudsona. Zablokowałem kołowrotek i oparłem się o barierę wbijając wzrok w wodę i unoszący się na niej neonowy kawałek plastiku.
-Nieźle zarzucasz. Kto cię tego nauczył?
-Kumple lubili kiedyś łowić ryby na stawie za domem Kyle'ów. Nie miałem wyjścia żeby nie odstawać od grupy.
-Całkiem nieźle. -pochwalił mnie z entuzjazmem siadając na rozkładany stołek. -Jeśli chodzi o ryby najlepiej łowi się je na łódce. Mój dobry przyjaciel wybiera się co niedziela na łowy. Jeśli chcesz możemy kiedyś do niego dołączyć.
-Nie obraź się, Hudson ,ale nienawidzę łowić ryb.
Jego mina stężała i nie zdziwiłbym się gdyby te słowa go uraziły. Ten facet nieźle przygotował się do tego spotkania- oprócz stołków zabrał ze sobą dwie skrzynie z zanętą ,haczykami ,różnorakimi robalami, żyłkami... Zabrał nawet płaszcze przeciwdeszczowe ,wędki na zmianę ,a nawet w bagażniku jego auta dostrzegłem pojemnik z kanapkami.
-Ja... przepraszam, nie wiedziałem. Twoja matka nie potrafiła powiedzieć co właściwie lubisz robić więc uznałem ,że każdy facet lubi łowić ryby.-speszył się.
Bo i skąd Margot miała wiedzieć czym się interesuję? Gdy wychodziłem z domu nigdy nie mówiłem jej dokąd idę i co będę robił bo wiedziałem ,że spłynie to po niej. Nie wiedziała nawet, że przez wiele lat byłem kapitanem drużyny w kosza.
Delikatny uśmiech zakradł się na moje usta.
-To miły gest. Dobrze jest wyrwać się na łono natury i zrobić coś innego. Następnym razem nie szukaj wymówki tylko po prostu powiedz ,że chcesz pogadać. Nie mam dziesięciu lat.
-Jasne. -zaśmiał się cicho. -W porządku z ciebie chłopak, Aiden. Już rozumiem dlaczego matka była z ciebie taka dumna.
-Margot nigdy nie była ze mnie dumna. -zaprzeczyłem mu od razu.
Wyprostowałem się zaciskając szczękę i zmuszając swoje zmysły by nie wariowały gdy schodziliśmy na grząski grunt.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem. -odparłem dosadnie gdy ten wpatrywał się w spławik.
Lustrowałem linię drzew ciągnących się na końcu jeziora.
-Wiesz o tym ,że się zmieniła?
-O tym chciałeś pogadać? O niej?
-Nie! -zaprzeczył od razu. -Jesteśmy tu bo chcę cię poznać ,chcę poznać dziecko swojej przyszłej żony. Ślub nadchodzi wielkimi krokami a ja chcę wiedzieć coś na temat chłopaka, który sprawił że jego matka sama stawiła się na odwyk błagając o pomoc.
CZYTASZ
Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.II
RomanceMoje życie stało się piekłem. Każdy dzień był torturą ,zlepkiem minut ,które zabijałem odbierając sobie rozum. Waszyngton miał być bajką- okazał się ucieczką ,swoistą oazą ,w której pozwalałem sobie codziennie upadać od nowa. Odciąłem się od poprzed...