Karetka przyjechała na tyle szybko ,że prawie wcale nie zrobiliśmy niezłego zamieszania. Prawie ,miałem na myśli ,że Aiden ledwie stracił grunt pod nogami a wokół nas już zebrały się sępy pragnące sensacji. Ludzie co rusz szeptali miedzy sobą ,że Aiden najpewniej przedawkował jakieś świństwo, ale ja i Palmer... odchodziliśmy od zmysłów mając przed oczami najgorszy scenariusz.
Taksówka dowiozła nas do szpitala w kilka minut dzięki Noah ,który przekonał taksówkarza ,że jeśli podróż nie zajmie więcej niż dziesięć minut zapłaci mu podwójnie.
Cała nasza trójka wbiegła do szpitala spanikowana co rusz dopytując personel jak trafić do sali gdzie przewieziono Derovena. Nie byłem sobą do takiego stopnia ,że omal nie staranowałem grupy lekarzy wychodzącej ze szpitala ,biegając jak dziecko w ciemności. Palmer i Noah ciągnęli mnie za sobą korytarzami gdy ja byłem w stanie myśleć tylko o jednym.
Nawroty. Nowotwór. Cierpienie. Śmierć.
Szpital był trzy razy większy niż ten ,w którym pracowali rodzice więc odnalezienie się tutaj było o tyle problematyczne ,że dwadzieścia minut zajęło nam znalezienie tej cholernej sali.
Tylko kątem oka dostrzegłem Aidena leżącego na łóżku ,bo lekarz ,który wyszedł z sali zamknął drzwi.
-Panie doktorze! Co z nim?
-Jeszcze nic nie wiadomo.- odparł małostkowo wpatrując się w wyświetlacz tabletu wyświetlającego mu jakieś wyniki.-Kim jesteście dla tego chłopaka?
-Przyjaciółmi- mówiła nerwowo Palmer gdy ja cały się trząsłem nie mogąc pozbierać myśli. -Proszę nam powiedzieć ,wyjdzie z tego?
-On chorował na raka. On miał raka. -paplałem bez sensu.- Nowotwór płuc...
-Jaki rodzaj?- zapytał siwowłosy mężczyzna patrząc na nas poprawiając grube okulary.
-Nie wiem! Nie pamiętam! -krzyknąłem.- Zróbcie coś! On może umrzeć. Błagam!
Byłem w stanie błagać na kolanach z desperacji ,zrobić wszystko czego tylko chcą byle go z tego wyciągnęli. Świat pode mną osuwał się z każdą minutą sterczenia na tym przeklętym korytarzu. Każda sekunda niewiedzy doprowadzała mnie do obłędu. Nie wiedziałem co robić. Stać i czekać? Czekać na wyrok? Czy wbiec jak idiota do jego sali by choć przez chwilę posłuchać bicia jego serca?
Lekarz zawołał pielęgniarkę ,która akurat przechodziła.
-Potrzebuję żebyś z profilu...
-Aiden Deroven.- wymamrotałem.
-Z profilu Aidena Derovena ściągnęła przebieg leczenia onkologicznego. Na zaraz!
Lekarze zniknęli w pośpiechu a ja opadłem na krzesło. Poczułem jak Palmer obejmuje mnie ramieniem. Trząsłem się jak przemarznięty szczeniak. Wszystko w ułamku sekundy straciło sens. Jednego dnia miałem wszystko aż nagle jedna sekunda była w stanie mi to wszystko odebrać. Złapałem się za głowę gotowy rwać włosy puklami pozwalając by stres zżerał mnie żywcem.
Postukiwałem podeszwą o podłogę. Biec do niego? Czekać? Wściekać się? Płakać? Co miałem ,kurwa, robić gdy wszystko w moim sercu i duszy waliło się jak domek z kart?
-Palmer a co jeśli on umrze? -mamrotałem ledwie składając zdania. -Co ze Snow? Co ze mną? Co jeśli to te nawroty? Co jeśli to wróciło?
Kobieta ujęła moje roztrzęsione dłonie ,które nawet na chwilę nie ustały w dygotaniu. Chłód opanował moje ciało, a serce skostniało. Czas się zatrzymał gdy uświadomiłem sobie ,że śmierć nigdy nie była tak blisko. Czułem jej oddech na swoim ramieniu.
CZYTASZ
Wszystko co po sobie zostawiłeś |bxb| cz.II
عاطفيةMoje życie stało się piekłem. Każdy dzień był torturą ,zlepkiem minut ,które zabijałem odbierając sobie rozum. Waszyngton miał być bajką- okazał się ucieczką ,swoistą oazą ,w której pozwalałem sobie codziennie upadać od nowa. Odciąłem się od poprzed...